Konwencja Nowoczesnej. Eksperci sceptyczni ws. programu Petru
Ulga podatkowa zamiast 500+, wprowadzenie związków partnerskich, rozdzielenie kościoła od państwa oraz chęć przyjęcia uchodźców - tak w skrócie wygląda program Nowoczesnej. - Ryszard Petru zamyka się w liberalnej niszy – ocenia prof. UKSW Norbert Maliszewski.
2017-05-22, 13:55
Niedzielna konwencja programowa miała pozwolić Nowoczesnej złapać świeży oddech. Po „aferze maderskiej” i ucieczce grupki posłów do PO, partia Ryszarda Petru znalazła się na granicy progu wyborczego. Ugrupowanie, w którym jeszcze do niedawna część wyborców widziała najgroźniejszego przeciwnika dla PiS-u i alternatywę dla skompromitowanej Platformy Obywatelskiej, szybko roztrwoniło swój potencjał i dało się zepchnąć Grzegorzowi Schetynie do roli przystawki. Niedzielna konwencja miała odwrócić niekorzystny trend, a wyborcom pokazać, że Nowoczesna ma pomysł na Polskę. Czy karty odkryte przez Ryszarda Petru przekonają suwerena?
Eksperci są w tej sprawie sceptyczni. Zdaniem Norberta Maliszewskiego postulaty Nowoczesnej są adresowane do bardzo wąskiej grupy liberałów, którą szacuje na 5-10 proc. wyborców. – Nowoczesna walczy o przetrwanie i dlatego musi w jakiś sposób odróżnić się od PO. Widać, że chce być wyrazistą opozycją do PiS-u, co może uchronić ją przed polityczną śmiercią, stąd w jej programie liberalne postulaty gospodarcze i światopoglądowe – tłumaczy politolog UKSW.
Maliszewski zauważa, że pomysł zastąpienia 500+ programem aktywna rodzina nie jest kierowany do szerszej grupy wyborców. – Propozycja Nowoczesnej jest trochę cyniczna, ponieważ adresowana jedynie do elektoratu tej partii. Na uldze zaproponowanej przez Ryszarda Petru najwięcej stracą najuboższe rodziny, które często są wielodzietne i mają największe wydatki – przekonuje Maliszewski. I dodaje, że Nowoczesna może w ten sposób przekonać do siebie liberalną niszę, porzuconą przez PO i tym samym zapewnić sobie polityczne przetrwanie.
Z kolei w ocenie dr Ewa Pietrzyk-Zieniewicz program aktywna rodzina jest ciekawą, ale jednocześnie najbardziej niejasną propozycją Nowoczesnej. – Diabeł tkwi w szczegółach. Postulat pięknie wygląda na papierze, ale nikt w Nowoczesnej nie potrafi przedstawić konkretnych obliczeń. Poza tym istnieje poważna obawa, że straci na nim cała strefa rzeczywistego ubóstwa, w której jest najwięcej rodzin wielodzietnych – tłumaczy politolog UW.
REKLAMA
Los Nowoczesnej w rękach PO?
Zdaniem Pietrzyk-Zieniewicz widać wyraźnie, że Nowoczesna chce zagospodarować elektorat należący w przeszłości do SLD, stąd w jej programie nacisk na kwestię wprowadzenia związków partnerskich, in vitro, czy rozdzielenia kościoła od państwa. Strategia ta wcale nie musi okazać się skuteczna. – Podejrzewam, że w tym samym kierunku pójdą partie lewicowe. Walka o ten elektorat wcale nie będzie taka łatwa, jak się wydaje – wyjaśnia politolog UW.
Pietrzyk-Zieniewicz ma też mieszane uczucia, jeśli chodzi o sposób w jaki przedstawiono postulat dotyczący chęci przyjęcia uchodźców. – Mam wrażenie, że jeśli nie objaśnią konkretnie, na jakich zasadach chcieliby to zrobić, to przegrają z lękiem społecznym obudzonym przez PiS – tłumaczy rozmówczyni portalu Polskiego Radia.
W ocenie Pietrzyk-Zieniewicz niedzielna konwencja miała przypomnieć wyborcom o istnieniu Nowoczesnej, ale jeśli partia nie przedstawi szczegółów zaproponowanych rozwiązań, to nie przełoży się ona na wzrost poparcia. Los formacji Ryszarda Petru w dużym stopniu jest również uzależniony od tego, co będzie działo się w PO. - Jeśli PO nie zewrze szeregów to zaczną od niej odpływać wyborcy. Jeśli się zjednoczy, to utrzyma przy sobie elektorat opozycji, bo pójdzie on za partią większą - przewiduje politolog UW.
Michał Fabisiak, PolskieRadio.pl
REKLAMA
REKLAMA