Polak, który uratował kilkuset Żydów z Holokaustu, zmarł zapomniany. Nieznane dokumenty

Polski dyplomata w Bernie Aleksander Ładoś i jego współpracownicy wymyślili sposób ewakuacji polskich Żydów, z wykorzystaniem latynoamerykańskich paszportów – pisze ”Dziennik Gazeta Prawda”, który dotarł do setek niepublikowanych dotąd dokumentów.

2017-08-08, 14:07

Polak, który uratował kilkuset Żydów z Holokaustu, zmarł zapomniany. Nieznane dokumenty
Transport więźniów do Auschwitz. Foto: PAP/UPPA/Photoshot

Polski poseł w Bernie Aleksander Ładoś razem z działającymi w tym mieście żydowskimi i amerykańskimi organizacjami uratowali przed śmiercią w obozach zagłady kilkaset osób – piszą dziennikarze Michał Potocki i Zbigniew Parafianowicz w  ”Dzienniku Gazecie Prawnej”. Próbowano ocalić znacznie więcej ludzi - mogły być ich tysiące.

Z dokumentów w Archiwum Federalnym w Bernie wynika, że to właśnie Aleksander Ładoś i jego współpracownicy wymyślili metodę ewakuacji polskich Żydów na latynoamerykańskich paszportach.  Było to możliwe m.in. dlatego, że potrafili właściwie przeanalizować sytuację i wskazać zagrożenie.

”Dokumenty jednoznacznie pokazują, że Aleksander Ładoś jako jeden z pierwszych na świecie miał świadomość tego, jakie są plany Niemców. Na wczesnym etapie Holokaustu oferował pomoc polskiego rządu w ucieczce przed zagładą" - pisze "DGP".

REKLAMA

Paragwajskie paszporty

W Bernie wojnę znano tylko z gazet. Jednak polscy dyplomaci zdawali sobie sprawę z grozy sytuacji i wiedzieli, że trzeba działać szybko. Jak zeznawał potem współpracownik Ładosia Juliusz Kühl na przesłuchaniu szwajcarskiej policji, już na przełomie lat 1939/1940 pojawiło się pytanie, jak zdobyć zagraniczne paszporty dla polskich obywateli. Wtedy chodziło o to, by z części okupowanej przez Rosję wydostać osoby, o które się obawiano – tak mówił.

Aleksander Ładoś i jego ludzie dotarli do paragwajskiego konsula honorowego – i to właśnie Rudolf Hügli wydawał „lewe paszporty”. Początkowo płaciła za nie polska ambasada, potem pieniądze płynęły również od diaspory żydowskiej.  Polska strona nie brała za to pieniędzy. Polskie MSZ, gdy akcja zresztą już trwała, w liście do placówki w Bernie nakazuje jak najdalej idącą pomoc.

Chodziło o to, by Żydzi zamiast do obozu zagłady – trafiali do obozu dla internowanych Dzięki wysłanej z Polski notarialnej fotokopii paszportu paragwajskiego Żydów z getta warszawskiego przenoszono na Pawiak, a potem własnie do obozu przejściowego w Vittel, znajdującego się na terenie Francji – tam ich umieszczano, bo Niemcy mieli nadzieję, że wymienią ich na internowanych Niemców.  

Wykorzystywano nie tylko "paragwajskie" paszporty, ale też paszporty Hondurasu, zaświadczenia o obywatelstwie Boliwii i Salwadoru, zaświadczenia pozwalające na emigrację do Palestyny - pisze "DGP".

REKLAMA

Ocalono kilkaset osób

Niestety w pewnym momencie władze państw latynoamerykańskich, dowiedziawszy się o nielegalnie wyrabianych paszportach, zdecydowały, że nie będą ich uznawać.  

Wtedy Niemcy zdecydowali się przeprowadzić "weryfikację” paszportów w obozie dla internowanych w Vittel i większość z przebywających tam Żydów skierowali do Auschwitz.

Polska dyplomacja, jak podkreślają autorzy artykułu  w ”DGP”,  formalnymi i nieformalnymi kanałami próbowała naciskać na państwa Ameryki Łacińskiej, by uznały wystawione na lewo paszporty; udało się, ale dla większości osób było już za późno; z 4 tys. dokumentów około 400 zdołało uratować życie ich posiadaczom"

REKLAMA

Siatka Polaków i organizacji żydowskich

Aleksandrowi Ładosiowi, który koordynował siatkę ocalającą Żydów ze strony polskiej pomagali jego prawa ręka Juliusz Kühl, konsul Konstanty Rokicki, radca Stefan Ryniewicz. Eissowi pomagał były poseł na Sejm i twórca genewskiego Komitetu Pomocy Żydom Dotkniętym Wojną Abraham Silberchein i rodzina Sternbuchów.

Koordynatorem grupy po stronie żydowskiej – urodzony w Ustrzykach rabin Israel Chaim Eiss, lider szwajcarskiego oddziału ortodoksyjnej organizacji Agudat Israel.

Aleksander Ładoś był działaczem PSL "Piast", później Stronnictwa Ludowego, od maja 1940 r. do lipca 1945 pełnił funkcję polskiego posła w Bernie.

Reporterzy "DGP" widzieli m.in. listy z getta, które wysyłano do Szwajcarii, latynoamerykańskie paszporty i  dokumenty policji w Bernie, które przedstawiają, w jaki sposób działał Aleksander Ładoś. Operacja prowadzona przez Aleksandra Ładosia nie była legalna – dlatego zachowały się protokoły rewizji, przesłuchań, podsłuchów telefonów.

REKLAMA

Większość uratowanych nie miała pojęcia, że w ich ocaleniu uczestniczyli polscy dyplomaci – bo w Szwajcarii kontaktowali się przede wszystkim z Żydami.

Dziennik pisze, że Aleksander Ładoś ciężko zachorował podczas pisania pamiętników, w których nie zdążył jednak opisać już sprawy paszportów.  Zmarł w Warszawie, szerzej niedoceniony, zapomniany, w 1963 roku.

***

agkm na podstawie artykułu Michała Potockiego i Zbigniewa Parafianowicza w "Dzienniku Gazecie Prawnej"

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej