Pucharu Polski: Legia w 1/8 finału. Wisła Puławy tylko tłem dla mistrzów Polski
Faworyt tego spotkania był jeden. Dla Jacka Magiery miał to być mecz, po którym będzie miał nie tylko awans w kieszeni, ale także ból głowy podczas wyboru zawodników na kolejne spotkania.
2017-08-08, 20:15
Posłuchaj
Trener Legii miał nadzieję zobaczyć po raz pierwszy po kontuzji Miroslava Radovicia. Tuż przed rozpoczęciem spotkania okazało się, że uraz kolana jest bardziej skomplikowany niż się wydawało i Serb z polskim paszportem będzie musiał przejść jeszcze jeden zabieg. W zespole zobaczyliśmy zatem Daniela Chimę Chukwu, a na ławce po raz pierwszy od przyjazdu do Warszawy usiadł Hildeberto Pereira, kupiony niedawno przez Legię z rezerw Benfiki Lizbona.
Zaczęło się od mocnego uderzenia gospodarzy. Szybką akcję Wisły kończył po dośrodkowaniu Jakuba Smektały Piotr Darmochwał. Pomocnik Wisły uderzył minimalnie niecelnie, a piłka trafiła w słupek bramki strzeżonej przez Radosława Cierzniaka.
REKLAMA
To podrażniło chyba ambicje warszawian, którzy przejęli kontrolę nad meczem. W 9 minucie po pierwszej dobrej akcji podczas swojego pobytu w Legii Warszawa Daniel Chukwu ruszył po skrzydle, wpadł w pole karne, gdzie znalazł Krzysztofa Mączyńskiego i było 1:0.
Kibice miejscowych jeszcze nie zdążyli się pogodzić z tym, że ich zespół przegrywa i było już 0:2. Tomasz Sadlewski prawdopodobnie chciał podać głową piłkę do bramkarza, ale zrobił to tak niefortunnie, że przelobował własnego golkipera. Uderzenie głową zza pola karnego było pewnie jednym z piękniejszych w dotychczasowej przygodzie z piłką obrońcy Wisły. Szkoda, że trafił nią do swojej bramki.
Gdyby Chukwu był w lepszej formie, w 25 minucie byłoby 3:0. Nigeryjczyk źle przyjął jednak piłkę w polu karnym po dośrodkowaniu Michała Kucharczyka i zmarnował dogodną sytuację do podwyższenia wyniku.
Trzy minuty później Legia straciła Jakuba Czerwińskiego. Obrońca Wojskowych został sfaulowany w środkowej strefie boiska. Uraz okazał się na tyle groźny, że były piłkarz Pogoni Szczecin musiał opuścić boisko na noszach, a w jego miejsce na placu gry zameldował się Artur Jędrzejczyk. Pierwsza diagnoza, jeszcze z szatni Legii, mówiła o poważnym skręceniu stawu skokowego.
REKLAMA
Po strzeleniu dwóch goli mecz się uspokoił, a Legia kontrolowała grę. Wiele pracy nie miał także sędziujący to spotkanie Bartosz Frankowski. Wynik do końca pierwszej połowy się nie zmienił, a statystyka pokazała ciekawą sytuację. Legia grała z 200 % skuteczności. Oddała jeden celny strzał na bramkę, a zdobyła dwa gole.
Drugą połowę z większym animuszem rozpoczęli puławianie. Mimo niezłych sytuacji piłka lądowała ostatecznie na aucie bramkowym albo w rękach Radosława Cierzniaka. Daniel Chukwu swoją słabą formę strzelecką potwierdził w 59 minucie. Dośrodkowanie Guilherme z lewej strony zamieniłby prawdopodobnie na bramkę junior, ale nie Chukwu. Trzy minuty później Nigeryjczyk spudłował także główkę z najbliższej odległości.
Choć napastnik Legii miał tego dnia ewidentne problemy ze strzelaniem, to podania wychodziły mu w Puławach znacznie lepiej. Zagranie Dominika Nagy'a zamienił na asystę, a Węgier podwyższył wynik na 3:0. Trzy minuty później na boisku po raz pierwszy zaprezentował się Hildeberto Pereira. Portugalczyk, który jeśli wierzyć głosom dochodzącym z Łazienkowskiej, wciąż nie jest gotowy nawet na grę 45 minut w lidze z powodu nadwagi i braków kondycyjnych.
REKLAMA
Najaktywniejszym zawodnikiem gospodarzy był Robert Hirsz, ale w dwóch dobrych sytuacjach najpierw zatrzymał go bramkarz Legii, a później nie sięgnął piłki. Swoje akcje miał także Armando Sadiku, który pojawił się w drugiej połowie na boisku. Jego próby także nie przyniosły zmiany rezultatu. Za to swoją szansę miał w 84 minucie Michał Kopczyński. Ostatecznie jego strzał zatrzymał Nazar Penkovets, a chwilę później piłkę z linii bramkowej wybił obrońca. Trzy minuty później popisał się Radosław Cierzniak wybijając dośrodkowanie, które mogło go przelobować. Bramkarz Legii wyszedł jeszcze obronną ręką po strzale Adriana Popiołka, ale chwilę później musiał wyciągać piłkę z siatki. Zdobywcą honorowego gola dla Wisły Płock - Robert Hirsz.
Minutę później wynik meczu zmienił się jeszcze raz. Swoją premierową asystę zaliczył w Legii Hildeberto, po tym jak w pole karne puławian wpadł Armando Sadiku. Albańczyk nie miał problemów z podwyższeniem wyniku na 4:1. Niedługo potem kibice w Puławach usłyszeli końcowy gwizdek. Legia wygrała i czeka już na spotkanie z Ruchem Zdzieszowice, który zapewnił sobie awans do 1/8 finału Pucharu Polski kosztem Górnika Łęczna.
REKLAMA
Piotr Tokarski, polskieradio.pl
REKLAMA