Ekstraklasa: Jagiellonia - Śląsk Wrocław. Mecz zaczął się po przerwie. Deszcz zalał Robaka więc gole strzelali inni

To był klasyczny mecz dwóch połów. W pierwszej działo się tak niewiele, że kibice mogli dłużej kupować przekąski w przerwie. W drugiej odsłonie zaczęło się meczycho, a oba zespoły wyglądały, jakby w szatni wzięły jakieś medykamenty na pobudzenie. Cokolwiek to było - podziałało.

2017-08-19, 22:38

Ekstraklasa: Jagiellonia - Śląsk Wrocław. Mecz zaczął się po przerwie. Deszcz zalał Robaka więc gole strzelali inni
Tak Michał Mak strzelił wyrównującą bramkę dla Śląska Wrocław. Foto: PAP/Artur Reszko

Posłuchaj

Wicemistrzowie Polski prowadzili od 46. minuty po golu Tarasa Romanczuka (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Lepiej już pamiętać w którym roku Polska podpisała z Turcją pokój w Karłowicach niż cokolwiek z pierwszej połowy tego meczu. Gdyby nie jedyny celny strzał Martina Pospisila na bramkę Jakuba Wrąbla, właściwie 10 437 kibiców mogło by ją na stadionie przespać mimo mocno padającego na Podlasiu deszczu.

Teoretycznie Jagiellonia była zespołem lepszym i miała swoje szanse na stworzenie zagrożenia przed bramką Śląska, ale pomysłu wystarczyło jej do 16 metra od linii bramkowej Jakuba Wrąbla. O ile golkiper z Wrocławia przynajmniej od czasu do czasu musiał myśleć o interwencji, a poza strzałem czeskiego pomocnika Jagi, do położenia się na murawie zmusił go jeszcze dwa razy Cillian Sheridan, to Marian Kelemen tylko raz musiał wychodzić do dośrodkowania. Chyba z powodu tej nudy wypuścił na moment piłkę z rąk. To wszystko czym w pierwszych 45 minutach piłkarze uraczyli zziębniętych kibiców.

A przecież apetyty bramkowe przed meczem były wielkie, bo w ostatnich dwóch spotkaniach piłkarze z Białegostoku zbili Śląsk na kwaśne jabłko wygrywając 4:1 i 4:0. Dodając do tego bardzo ofensywną kolejkę i wiele bramek we wcześniej rozegranych spotkaniach, wszyscy obserwujący ten mecz mieli prawo być zawiedzeni.

Na szczęście sytuacja zmieniła się 26 sekund po zmianie stron. Prawą stroną ruszył Przemysław Frankowski, podał do Łukasza Burligi, a ten w polu karnym znalazł Tarasa Romańczuka. Ukrainiec huknął bez zastanowienia dając swojemu zespołowi prowadzenie 1:0.

REKLAMA

Dwie minuty później okazję na kolejną zmianę wyniku wypracował sobie Arkadiusz Piech. Jego strzał z 17 metrów wypiąstkował jednak Kelemen. Słowak to zresztą jedyny obecnie grający w ekstraklasie bramkarz, który strzelił gola w tej lidze. Co ciekawe dokonał tego w barwach... Śląska.

O ile oba zespoły wyglądały jakby nie dojechały na pierwszą połowę, to Jagiellonia po przerwie wjechała na stadion taranując po drodze bramę. Najpierw strzeliła bramkę, a w 53 minucie druga bomba Martin Pospisila trafiła w słupek bramki Jakuba Wrąbla. Tak dla odmiany, bo pierwszym razem Czech trafił piłką w głowę bramkarza Śląska! Jaga jechała na pełnym gazie i wciąż podkręcała tempo, a Pospisil odpalał kolejne rakiety w kierunku Wrąbla. A ten miał w Białymstoku więcej szczęścia niż rozumu. Kolejna kontra zespołu z Podlasia skończyła się ponownie na konstrukcji jego bramki. Głową strzelał Wojciech Grzyb.

Gdy wszystko wskazywało na to, że Jagiellonia stłamsi Śląsk, goście wyszli z szybką kontrą, którą na gola zamienił Michał Mak. To był szósty gol zespołu z Wrocławia w tym sezonie i szósty raz strzelił go polski piłkarz.

REKLAMA

W ostatnich pięciu spotkaniach tych drużyn padło aż 20 goli i ani razu nie zanotowano remisu. I oba zespoły nie chciałby tak zostawić sprawy. Głową próbowali Arkadiusz Piech i Bartosz Kwiecień. Swoją sytuację z rzutu wolnego miał też Marcin Robak, który nie czuł się najlepiej na mokrej murawie stadionu w Białymstoku. Jego strzał trafił jednak w stojącego w murze kolegę z zespołu. Deszcz dał się we znaki nie tylko królowi strzelców ostatniego sezonu, ale także Tarasowi Romańczukowi, Michałowi Chrapkowi i Fiodorowi Czernychowi, którzy opuścili boisko z urazami.

Do ostatniego gwizdka sędziego Tomasza Kwiatkowskiego już nic się nie zmieniło i w Białymstoku mieliśmy pierwszy od trzech sezonów remis w meczu obu tych zespołów.

REKLAMA

Po meczu powiedzieli:

Jan Urban (trener Śląska Wrocław): "W pierwszej połowie za wiele się nie działo, była bodajże jedna sytuacja Sheridana, który strzelił obok słupka. Początek drugiej połowy to bramka i bardzo dobre dwie sytuacje Jagiellonii. Gdyby strzelili na 2:0, podejrzewam, że byłoby nam bardzo trudno odrobić straty. Jagiellonia miała więcej sytuacji bramkowych, dlatego musimy być zadowoleni z remisu. Natomiast są sytuacje, gdy my zbyt często prowokujemy kontrataki, grając na wyjeździe z drużyną, która ma - być może - największą szybkość w lidze i potrafi to znakomicie wykorzystać. Więc cieszymy się z punktu, bo jechać osiem godzin po przegranym meczu to, uwierzcie mi, nic przyjemnego".

Ireneusz Mamrot (trener Jagiellonii Białystok): "Uważam, że straciliśmy dzisiaj dwa punkty. O ile pierwsza połowa była ze wskazaniem na nas, ale tych sytuacji nie było za dużo, to drugą rozpoczęliśmy bardzo dobrze i mieliśmy dwie bardzo dobre sytuacje, żeby podwyższyć na 2:0. Obijaliśmy słupki, w kilku sytuacjach też mogliśmy to lepiej rozwiązać. W akcji, po której padła bramka, mogliśmy się też lepiej zachować, zabrakło boiskowego cwaniactwa. Na pewno jest duży niedosyt, bo - z mojej perspektywy - to byliśmy bliżej tego zwycięstwa i na pewno szkoda tych straconych punktów". 

Jagiellonia Białystok - Śląsk Wrocław 1:1 (0:0)

Bramka: 1:0 Taras Romanczuk (46), 1:1 Michał Mak (64)

Żółta kartka: Jagiellonia - Bartosz Kwiecień, Gutieri Tomelin, Łukasz Sekulski. Śląsk - Łukasz Madej, Marcin Robak, Arkadiusz Piech.

Sędzia: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa). Widzów: 10437.

Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Ivan Runje, Gutieri Tomelin, Sitya Guilherme - Rafał Grzyb, Taras Romanczuk (65. Bartosz Kwiecień) - Karol Świderski (46. Przemysław Frankowski), Martin Pospisil, Fedor Cernych (79. Łukasz Sekulski) - Cillian Sheridan.

Śląsk Wrocław: Jakub Wrąbel - Boban Jovic, Piotr Celeban, Mariusz Pawelec, Dorde Cotra - Łukasz Madej, Igors Tarasovs, Michał Chrapek (70. Dragoljub Srnic), Michał Mak - Marcin Robak, Arkadiusz Piech (87. Daniel Łuczak).

Piotr Tokarski, PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej