Premier League: rewolucja na Wyspach. Mniej czasu na transfery "przychodzące"

Kluby angielskiej Premier League zdecydowały o skróceniu okna transferowego od przyszłego sezonu. Ma się ono zamykać o godzinie 17 lokalnego czasu w każdy czwartek poprzedzający start nowych rozgrywek.

2017-09-07, 17:07

Premier League: rewolucja na Wyspach. Mniej czasu na transfery "przychodzące"

Jak informują brytyjskie media, czternaście klubów zagłosowało "za", pięć było przeciw, a jeden wstrzymał się od głosu. Zmiana dotyczy tylko transferów do klubu. Sprzedawać piłkarzy do lig zagranicznych nadal będzie można do 31 sierpnia.

Premier League zazwyczaj rusza w drugi lub trzeci weekend sierpnia.

Podczas ostatniej przerwy reprezentacyjnej głos w tej sprawie zabrał trener Arsenalu Londyn Arsene Wenger, który stwierdził, że "możliwość zmiany klubu przez zawodników już w trakcie rozgrywek jest niekorzystny dla klubów, ponieważ piłkarze są rozproszeni".

- Podczas ostatnich dwóch dni minionego okienka stało się dużo rzeczy, których żałuję - dodał Francuz. Zapewne miał na myśli odejście w ostatniej chwili Alexa Oxlade'a-Chambelaina do Liverpoolu oraz zamieszanie z transferem Alexisa Sancheza do Manchesteru City, do którego ostatecznie nie doszło, co wywołało frustrację u Chilijczyka.

Problemem reszta Europy?

- Dlatego to bardzo ważne, że okno będzie zamykać się przed początkiem rozgrywek. Do tej pory było tak, że umysły piłkarzy między meczami nie były odpowiednio "wyczyszczone" - powiedział menedżer "Kanonierów".

W podobnym tonie wypowiadali się m.in. sir Alex Ferguson i Jose Mourinho. Swoje obawy związane z taką zmianą wyraził manager Evertonu Ronald Koeman.

- Jeśli inne kluby Europy będą mogły kupować naszych graczy, wciąż będziemy mieli problem - przyznał Holender, którego "uspokaja" Mourinho.

- Ryzyko jest minimalne. Te największe kluby z kontynentu muszą zrozumieć, że skoro my nie będziemy już mogli się wzmocnić, nie sprzedamy również żadnego zawodnika - jasno stawia sprawę Portugalczyk, obecnie szkoleniowiec Manchesteru United.

bor, telegraph.co.uk, bbc.com


Polecane

Wróć do strony głównej