Ekstraklasa: liga wraca z przytupem. Wymiana ciosów w Lubinie na remis
W pierwszym meczu Ekstraklasy po przerwie na mecze reprezentacji Zagłębie Lubin po dobrym meczu zremisowało z Wisłą Płock 2:2.
2017-09-08, 20:04
Posłuchaj
Obu drużynom przydała się przerwa reprezentacyjna. Tuż przed nią Zagłębie Lubin straciło miano jedynej niepokonanej drużyny w Ekstraklasie. W Warszawie „Miedziowi” przegrali z przeciętnie na razie się spisującą Legią. „Nafciarze” natomiast przegrali aż 0:4 z Górnikiem Zabrze.
Był więc czas żeby na spokojnie przeanalizować przyczyny takiego stanu rzeczy, a w Płocku posunęli się nawet dalej i postanowili wzmocnić skład. Zakontraktowano Semira Stilicia i Alana Urygę, ale obaj od kilku tygodni pozostawali bezrobotni i mają zaległości treningowe. W związku z tym nie zostali włączeni do kadry meczowej. Mogli więc tylko trzymać kciuki za kolegów i obserwować wydarzenia boiskowe.
A te w pierwszym kwadransie mogły napawać ich optymizmem. To goście kontrolowali grę i zepchnęli podopiecznych Piotra Stokowca do defensywy. Strzały płocczan mijały jednak cel. Taki obraz gry był mimo wszystko zaskoczeniem, Zagłębie na swoim boisku nie oddało jeszcze punktu, nie straciło nawet bramki.
Z biegiem czasu to piłkarze w pomarańczowych strojach zaczęli uzyskiwać przewagę, co mogło i powinno mieć przełożenie na wynik w 24. minucie. Jakub Świerczok znalazł się w sytuacji, w której trudniej było nie trafić w bramkę, niż zdobyć gola. 24-latek „wybrał” jednak to pierwsze rozwiązanie. Być może stwierdził, że tak „łatwe” zdobycze go nie interesują, bo w 34. minucie miał trudniejszą pozycję, ale tym razem trafił do siatki. Stojąc tyłem do bramki dwoma zwodami „na zamach” położył obrońcę i strzałem w długi róg dał prowadzenie swojej drużynie.
REKLAMA
W kolejnej akcji było już 2:0, a ze wstydu palił się Dominik Furman. Będąc na dwudziestym metrze przed swoją bramką postanowił wycofać piłkę do bramkarza. Przed nim stał jednak Bartłomiej Pawłowski, przejął piłkę, minął Seweryna Kiełpina i spokojnie trafił do siatki.
To musi być duża radość dla trenera, gdy jego zmiany przynoszą efekt. Jerzy Brzęczek w przerwie postawił na Giorgi Merebaszwiliego i to właśnie Gruzin rozruszał swój zespół. W 57. minucie przedarł się lewą stroną, wpadł w pole karne i z linii końcowej wycofał piłkę na piąty metr, gdzie czekał już Mateusz Piątkowski. Ten dobrze wiedział co ma robić, zdobył kontaktową bramkę. To sprawiło, że mecz się „otworzył”.
Zagłębie miało przewagę jednej bramki, ale w myśl zasady, że najlepszą obroną jest atak, ruszyło do przodu. Przyjezdni nie pozostawali dłużni i groźnie kontrowali. Blisko wyrównania byli Merebaszwili i Nico Varela.
Gruzin miał jednak wielką ochotę do gry. Przekonali się o tym obrońcy lubinian, którzy w jego kolejnej akcji potrafili go zatrzymać dopiero faulem. A ponieważ działo się to w obrębie pola karnego, sędzia wskazał na „wapno”. Pewnym egzekutorem okazał się Varela.
REKLAMA
Jasne było, że miejscowi nie zadowolą się jednym punktem, ale po remis wcale nie przyjechała też Wisła. W efekcie końcówka stała na niezłym, jak na Ekstraklasę poziomie, ale zmiany rezultatu nie przyniosła.
KGHM Zagłębie Lubin - Wisła Płock 2:2 (2:0)
Bramki: 1:0 Jakub Świerczok (34.), 2:0 Bartłomiej Pawłowski (36.), 2:1 Mateusz Piątkowski (57.), 2:2 Nico Varela (69-kar.)
Zagłębie: Martin Polacek - Bartosz Kopacz, Lubomir Guldan, Sasa Balic - Alan Czerwiński, Jarosław Kubicki, Arkadiusz Woźniak (71. Adam Matuszczyk), Filip Starzyński, Daniel Dziwniel - Bartłomiej Pawłowski (85. Adam Buksa), Jakub Świerczok (74. Patryk Tuszyński)
Wisła: Seweryn Kiełpin - Cezary Stefańczyk, Igor Łasicki, Damian Byrtek, Patryk Stępiński - Jakub Łukowski (60. Konrad Michalak), Adam Dźwigała (46. Giorgi Merebaszwili), Dominik Furman, Damian Szymański (81. Damian Rasak), Nico Varela - Mateusz Piątkowski
REKLAMA
bor
REKLAMA