O własności i sprawiedliwości

Czy zmiany własnościowe wprowadzone przez władze Polski Ludowej były sprawiedliwe?

2008-08-08, 15:45

O własności i sprawiedliwości

Dyskusja nad spełnieniem roszczeń osób, którym odebtrano własnośc zgodnie z prawem PRL jest tak naprawdę dyskusją nad prawomocnością, zarówno w sensie zgodności z polskim porządkiem prawnym, jak i z zasadami sprawiedliwości, przemian własnościowych, jakie dokonały zaraz po wojnie władzy Polski Ludowej. A nawet nad prawomocnością samego PRLu.

W tą stronę idzie także tekst Bartłomieja Radziejewskiego. Autor przyjmuje w nim niezwykle radykalne, nawet jak na kryminalizujące PRL prawicowe dyskursy, założenie o nielegalności PRLowksiej władzy. Według Radziejowskiego, jedynym legalnym rządem polskim przed rokiem 1989 był rząd londyński. Żaden z PRLowskich rządów nigdy nie był legalny, więc nielegalne są także wszystkie przeprowadzone przez PRL czynności prawne i dzisiejsze państwo polskie nie może za nie ponosić odpowiedzialności. Teza ta, rzecz jasna, nie jest nowa, na początku ubiegłej dekady głosiły ją środowiska skupione wokół Leszka Moczulskiego, który mówił o konieczności prawnej „restytucji niepodległości”, to jest przywrócenia stanu prawnego z roku 1939. Tezy te, jeśli się im bliżej przyjrzeć, są absurdalne, a ich wprowadzenie w życie miałoby oczywiście katastrofalne skutki. Bo jeśli PRL nie był legalny, to Polska dziś nielegalnie okupuje Opole, Wrocław, Olsztyn i Szczecin, wszystkie tytuły naukowe uzyskane przed rokiem 1989 są nieważne etc. etc. PRL był, w rozumieniu prawa międzynarodowego, jak najbardziej legalnym państwem, uznawanym przez wspólnotę międzynarodową, członkiem ONZ i innych międzynarodowych instytucji. To prawda, że jego władze nie miały demokratycznej legitymacji, tym bardziej nie miał jej jednak pozostający na emigracji rząd w Londynie. Władze PRL były legalnymi, choć niedemokratycznymi władzami i miały prawo do przeprowadzania zmian prawnych, także w dziedzinie stosunków własnościowych.

Pozostaje jednak pytanie o to, na ile ustawy o reformie rolnej,  nacjonalizacji przemysłu, czy nieruchomości, były zgodne z samym porządkiem prawnym PRL i z zasadami sprawiedliwości. Byli właściciele, przy okazji dyskusji nad wprowadzoną przez rząd Buzka (a zawetowaną przez prezydenta Kwaśniewskiego) ustawą o reprywatyzacji, argumentowali, że zgodnie z manifestem PKWN, do czasu uchwalenia nowej konstytucji, w Polsce obowiązywać miała konstytucja marcowa. Konstytucja ta przewidywała ochronę prywatnej własności przez prawo, przewidywała jednak także możliwość wywłaszczenia ze względu na dobro społeczne, w zamian za sprawiedliwą rekompensatę dla właściciela. Byli właściciele argumentują, że władze Polski Ludowej nie spełniły tego warunku (sprawiedliwej rekompensaty), dlatego wywłaszczanie dokonywane przez rząd Polski Ludowej były nieprawne. Pytanie jednak o to, co jest sprawiedliwą rekompensatą. I tu dochodzimy do najważniejszej dyskusji, jaka czeka nas przy okazji debat nad reprywatyzacją, dyskusji na temat tego, czy zmiany własnościowe wprowadzone przez władze Polski Ludowej były sprawiedliwe.

Chciałbym bronić tezy, że tak. Polska przedwojenna, przed rokiem 1939, była krajem o bardzo nierównej strukturze społecznej, wielkich różnicach majątkowych i dochodowych. Bogactwo i środki produkcji były skupione w rękach bardzo wąskiej grupy osób. Szczególnie dramatycznie wyglądała sytuacja na polskiej wsi, gdzie większość ziemi uprawnej pozostawała w rękach wielkiej własności ziemskiej. Temu stanowi rzeczy sprzeciwiały się w II RP tradycyjnie partie ludowe, lewica socjalistyczna i komuniści. Całe lata dwudzieste to nieudane boje o reformę rolną w Sejmie. PPS, jedna z najważniejszych partii międzywojnia, popierała przejęcie przez państwo kontroli nad środkami produkcji, przede wszystkim wielkim przemysłem. Wojna przesunęła polskie społeczeństwo na lewo. Gdyby po roku 1945 miały szansę odbyć się w Polsce demokratyczne wybory wygrały by je partie lewicy demokratycznej; PSL i PPS. Partie te bez wątpienia wprowadziły by podobne, co władze PRL, reformy własnościowe. Były one po prostu konieczne dla prawdziwej demokratyzacji polskiego społeczeństwa.

Posunięciem, które szczególnie zasługuje na obronę jest reforma rolna. W jej wyniku poziom życia na polskiej wsi zdecydowanie się podniósł, chłopi uzyskali własną ziemię, zostały rozbite wielkie majątki o feudalnym rodowodzie, których bogactwo było oparte na  stuleciach trudnego dziś do wyobrażenia sobie pańszczyźnianego wyzysku. To, że efekty tego wyzysku; pałace, zamki, dworki, przeszły na własność społeczeństwa jako muzea, domy pracy twórczej, czy przedszkola także było aktem swoistej sprawiedliwości dziejowej. Reforma rolna rozpowszechniła własność w polskim społeczeństwie, doprowadziła do znacznej poprawy sytuacji materialnej i otworzenia dróg awansu społecznego jego najliczniejszej warstwy (chłopstwa) i uczyniła polskie społeczeństwo o wiele bardziej egalitarnym. Można tylko żałować, że wprowadzał ją rząd pozbawiony demokratycznej legitymacji, gdyż gdyby Polacy mogli sami decydować po ’45 roku, to z pewnością wybrali by rząd, który i tak wprowadziłby podobne reformy mając ku temu demokratyczny mandat. A wtedy te przemiany miałyby dziś o wiele silniejszą podstawę i legitymację i trudniej byłoby zainteresowanym o ich cofnięcie.

Pozostaje sprawa odszkodowań dla byłych właścicieli. Często w dyskusjach o reprywatyzacji można słyszeć o naruszeniu „świętej własności prywatnej”. Własność prywatna nie jest wartością absolutną, ważniejsza od niej jest sprawiedliwość społeczna, zbyt wielka koncentracja bogactwa w rękach wąskiej grupy osób prowadzi do oligarchizacji społeczeństwa i uniemożliwia w nim zaistnienie w nim demokratycznych stosunków, demokratycznej kultury i polityki. Każda powojenna władza musiałaby więc zacząć od zmiany stosunków własnościowych, i niezależnie kto by tych zmian nie wprowadzał byli właściciele i tak czuli by się pokrzywdzeni i mieliby poczucie, że rekompensata nie jest „sprawiedliwa”. Zwłaszcza, że po wojnie Polska była biednym, zniszczonym przez wojnę krajem i nie stać jej było na wypłacanie gigantycznych odszkodowań właścicielom. Z punktu widzenia społecznej sprawiedliwości (a nie poczucia subiektywnego poczucia krzywdy byłych właścicieli) sprawiedliwa rekompensata była taką, o symbolicznej zaledwie wartości.

W całym świecie okres powojenny był przy tym czasem zwiększonej roli państwa w gospodarce. Laburzyści, po zwycięstwie w angielskich wyborach w roku 1945, nacjonalizują górnictwo i Bank Anglii, we Francji politykę przejmowania przez państwo przedsiębiorstw o kluczowym znaczeniu dla gospodarki i społeczeństwa prowadzi nawet gaullistowska prawica. Przejmowania wielkoprzemysłowej własności przez państwo jest w okresie powojennym ogólnoeuropejskim trendem, wyrazem dominujących w tych czasach standardów ekonomicznej racjonalności. Każdy powojenny rząd (nawet endecki) prowadziłby podobną politykę w tej kwestii.

Nie stać nas też na wypłacanie wielkich odszkodowań byłym właścicielom dziś. Pieniądze, których domagają się byli właściciele (czy częściej ich potomkowie), powinny być przeznaczone na inwestycje służące podniesieniu poziomu życia całego społeczeństwa, nie komfortowi większej konsumpcji ludzi, którzy mieli szczęście mieć dziadka posiadającego kamienicę w Przemyślu, czy kopalnię w Zagłębiu Krakowskim. Decyzje władz PRL co do zmian stosunków własnościowych, choć wprowadzane bez zgody społeczeństwa, były w większości krokami w dobrym kierunku. Jeśli rząd PRL łamał prawo, które sam ustalił, Polska dzisiejsza powinna ponieść za to odpowiedzialność i wypłacić odszkodowania byłym właścicielom. Ale w innym wypadku roszczenia byłych właścicieli i ich spadkobierców powinny zostać odrzucone. Społeczna sprawiedliwość i interes nas wszystkich powinny stać ponad egoizmem i prywatnym interesem mniejszości.

Jakub Majmurek

REKLAMA

Czytaj także: Cena złudzeń

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej