Wstrząs w kopalni Knurów-Szczygłowice. Nie żyje górnik
Nie żyje górnik, którego ratownicy poszukiwali po poniedziałkowym wstrząsie w kopalni Knurów-Szczygłowice. "Po wielogodzinnej akcji ratownicy dotarli do poszukiwanego. Niestety lekarz stwierdził jego zgon" - podano w komunikacie.
2025-08-12, 21:10
Tragedia w kopalni Knurów-Szczygłowice
Zmarły 40-letni górnik był jedną z dziewięciu osób, które przebywały w zagrożonym rejonie w czasie wstrząsu. Osiem osób wycofało się o własnych siłach. W szpitalach przebywają trzy osoby.
Ofiara była pracownikiem spółki JSW Szkolenie i Górnictwo. Mężczyzna w kopalni pracował dwa lata - podano w oświadczeniu. Kilka podmiotów - Okręgowy Urząd Górniczy w Rybniku, Państwowa Inspekcja Pracy, jak i specjalny zespół powołany przez pracodawcę - wyjaśnia przyczyny i okoliczności tragedii.
Wstrząs i zagrożenie metanowe
Do silnego wstrząsu doszło w poniedziałek o godzinie 21.26 na poziomie 850 metrów, podczas drążenia przodka w tzw. ruchu Knurów - części kopalni Knurów-Szczygłowice, należącej do JSW.
Pracownicy, którzy po wstrząsie samodzielnie opuścili zagrożony rejon, zostali zaopatrzeni przez kopalniane służby, a następnie przewiezieni do szpitali w Knurowie, Zabrzu i Gliwicach. Według wstępnych informacji nie odnieśli poważniejszych obrażeń - doznali otarć i stłuczeń, skarżyli się na bóle pleców.
Ratownicy, którzy brali udział w akcji, relacjonowali, że wstrząs nie skutkował zniszczeniem wyrobiska. Nie trzeba było przedzierać się przez zawał skał. Ratownicy mieli do przejścia około 200 metrów chodnika, w którym największym problemem stało się zagrożenie metanowe. Wstrząs zniszczył tzw. lutniociąg, czyli rękaw, którym do przodka doprowadzane było powietrze. Ratownicy stopniowo odbudowali lutniociąg - ale przed tymi miejscami stężenia metanu sięgały 70 proc.
Czytaj także:
Źródła: PolskieRadio24.pl/PAP/pb/łl