Janusz Szewczak: niemieckie władze powinny się starać, by Polska była cennym sojusznikiem

- Sprawa roszczeń będzie kontynuowana, to jest kwestia kolejnych wyliczeń, ekspertyz, opinii prawnych czy ekonomicznych – przekonuje w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl Janusz Szewczak - poseł PiS, zastępca przewodniczącego sejmowej Komisji Finansów Publicznych i były główny ekonomista SKOK. Jego zdaniem, po wyborach parlamentarnych w Niemczech, rząd w Berlinie powinien zmienić swoją politykę wobec Warszawy i dążyć do poprawy relacji.

2017-09-18, 14:21

Janusz Szewczak: niemieckie władze powinny się starać, by Polska była cennym sojusznikiem

Z ostatnich sondaży wynika, że sprawa zwycięstwa w wyborach parlamentarnych w Niemczech (24 września) wydaje się rozstrzygnięta, gdyż na CDU chce głosować 36 procent wyborców, a na SPD 22 procent. Nie znaczy to jednak, że nie ma się o co bić, gdyż nie wiadomo z kim partia Angeli Merkel mogłaby wejść w koalicję. Na trzecie miejsce wysunęła się bowiem eurosceptyczna AfD z poparciem 11-12 procentowym, a liberałowie, zieloni oraz lewica cieszą się 7-9 procentowym poparciem.

Powiązany Artykuł

Europa 1200x500.jpg
KLUCZOWE WYBORY W EUROPIE

Martin Schulz nie ma żadnych szans żeby być kanclerzem, wiadomo, że zostanie nim ponownie Angela Merkel, która nie wystrzegła się sprawując tą funkcję fundamentalnych błędów, szczególnie w kwestii otwarcia na oścież drzwi do Europy dla migrantów politycznych. Co wiążę się zarówno z kwestią terroryzmu, jak i z wykorzystaniem przez nich systemu socjalnego Unii Europejskiej. Społeczeństwo niemieckie zawsze miało ślepe zaufanie do swoich rządzących, co w historii miało dramatyczne konsekwencje dla innych narodów, ale też dla niemieckiego. W relacjach z Polską jest dużym problemem, że niemieccy politycy inspirowali np. ich media do brutalnych, nieuczciwych, nieprawdziwych ataków na rząd PiS. Proszę sobie wyobrazić sytuację odwrotną i taką skalę mieszania się polskich polityków i mediów do polityki wewnętrznej Niemiec. Dodajmy to tego, że niemieccy politycy z kanclerz Angelą Merkel na czele, nigdy nie kryli, że Donald Tusk to jest ich wyborem na przewodniczącego Rady Europejskiej. To jest nieuniknione, że Angela Merkel te wybory wygra, ale znaczący wynik może osiągnąć AfD, a to na pewno nie jest ugrupowanie Polsce przyjazne. To jest konsekwencja nieodpowiedzialnej, błędnej polityki niemieckiego rządu w kontekście migrantów.

Czy niemieckie władze po wyborach mogą chcieć poważnie zająć się sprawą reparacji wojennych dla Polski? Czy będą w większym niż do tej pory stopniu starały się porozumieć z władzami w Warszawie – odejść od dotychczasowego języka pouczeń, krytyki, stawiania Polski w jednym szeregu z Rosją czy Turcją?

"

Janusz Szwczak Zamiast obalać legalny, demokratycznie wybrany rząd PiS, władze w Berlinie powinny go były traktować z powagą i liczyć na jego współpracę, tak jednak nie było

Niemcy muszą sobie uświadomić dwie rzeczy. Pierwszą, że było międzynarodowym skandalem mieszanie się do wewnętrznych spraw Polski, podejmowanie prób ingerowania przez niemieckie media w wewnętrzne spory naszego kraju i promowanie totalnej opozycji i postaw, które miały obalić legalnie funkcjonujący rząd. Drugim błędem było lekceważenie przez Berlin i KE polskiego rządu za to, że dba on o interesy Polaków. Sprawa reparacji to nie jest jakaś zabawa, dziwactwo – Polsce się te odszkodowania dawno należały i należą. Skala niemieckich zbrodni jest nieporównywalna, a podjęcie tego tematu jest tylko dowodem na poważne traktowanie polskiego interesu narodowego i naszych roszczeń. Zamiast obalać legalny, demokratycznie wybrany rząd PiS, władze w Berlinie powinny go były traktować z powagą i liczyć na jego współpracę, tak jednak nie było. Mamy prawo do rekompensaty, to, co sobie komunistyczne władze Polski i NRD w 1953 roku uzgodniły, nie ma żadnej podstawy prawnej. To, że inne rządy, inni premierzy po 1989 roku nie umieli zadbać o polską rację stanu, jakąś formę rekompensaty za zwierzęce, nieludzkie postępowanie Niemców podczas II wojny światowej w Polsce, nie powinno dziwić. Niemcy rozumieją skalę problemu tylko wtedy, gdy muszą płacić. Na ich decyzje, jak widać, nie wpływa chęć utrzymania przyjaznych stosunków, podtrzymanie dobrych relacji gospodarczych, jakie mamy w tej chwili – mowa jest bowiem o olbrzymich obrotach, wielkiej liczbie niemieckich firm działających u nas, banków, fabryk. Niemieckie władze powinny się starać, by Polska była cennym sojusznikiem w tych bardzo trudnych czasach jakie nadchodzą w UE. Sprawa roszczeń będzie kontynuowana, to jest kwestia kolejnych wyliczeń, ekspertyz, opinii prawnych czy ekonomicznych. Oczywiście, jest kwestia wspólnoty europejskiej, ale nie może to polegać na tym, że się Polsce grozi sankcjami, karami za np. wycinanie starych, chorych drzew w Puszczy Białowieskiej, co do której my decydujemy jak wygląda.

Głosy krytyczne na polski rząd spadają ze strony Niemiec i Paryża także z sprawie pracowników delegowanych. Skala konfliktu jest tak duża, że francuski prezydent Emmanuel Macron mówił o "zdradzie europejskiego ducha" oraz wspomaganiu "dumpingu socjalnego".

Ten przykład pokazuje nierównoprawność traktowania Polski. Duże, bogate kraje unijne z Niemcami czy Francją na czele zorientowały się, że bardzo nadrobiliśmy dystans od czasu gdy weszliśmy do Wspólnoty i zaczynamy być dla nich potężną konkurencją handlową, usługową itd. Oni sądzili bowiem, że UE ma być jednokierunkowa, że to oni będą przejmować w Polsce dochodowe przedsiębiorstwa, banki, będą sprzedawać swoje towary, zarabiać, będą mieć tanią siłę roboczą. A tu nagle doszło do zmiany, przyszła władza, która mówi "dość okradania Polaków, dość kombinacji, które polegają na tym, że jesteśmy tylko półkolonią, kondominium". Określenie to nie jest bezpodstawne - w dużej mierze byliśmy do tej pory taką półkolonią gospodarczą, dostarczającą duże ilości pieniędzy, kapitału i taniej, dobrze wykształconej siły roboczej. To się zmienia, zaczynamy się wybijać na suwerenność gospodarczą i to się bardzo wielu środowiskom nie podoba. Nie podoba się Polska silniejsza, która potrafi reformować swoją armię, która repolonizuje sektor bankowy, dokonuje reindustrializacji.

REKLAMA

"

Janusz Szewczak Zaczynamy się wybijać na suwerenność gospodarczą i to się bardzo wielu środowiskom nie podoba

Wiele jest głosów przestrzegających przed centralistycznymi tendencjami w UE. A co się stanie, jeśli po wyborach w Berlinie dojdzie do ich wzmocnienia? W końcu francuski prezydent jest rzecznikiem takich rozwiązań.

Angela Merkel po wyborach powinna w sposób fundamentalny przeorientować swoją politykę wobec Polski i rządu. Powinna wycofać się z tych absurdalnych, szkodliwych działań niemieckich mediów atakujących w sposób bezwzględny władze i przemiany w naszym kraju i podjąć realną debatę w kwestii odszkodowań, a także pożegnać się z doradcami, którzy judzili i podpuszczali Berlin i Brukselę do ataków na nasz kraj. My się nie ugniemy, polskie społeczeństwo jest zadowolone z reform. Z Niemcami musimy mieć równoprawne stosunki, a nie, jak było dotychczas za PO i PSL - poddańcze, zgadzające się na wszystko, nie protestujące, nie dbające o interes narodowy. Można się obawiać tendencji federalistycznych w UE, tylko to oznacza koniec Wspólnoty i niekorzystne skutki w sferze gospodarczej – a na tym na pewno nikomu nie powinno zależeć.

Rozmawiał Petar Petrović, dziennikarz portalu PolskieRadio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej