MSWiA: Nie było zastrzeżeń
Prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie afery stoczniowej.
2009-10-12, 11:47
MSWiA prosiło Agencję Wywiadu, Generalnego Inspektora Informacji Finansowej, ABW, ministrów skarbu i obrony narodowej oraz wiceministra finansów o sprawdzenie przetargu na majątek stoczni w Gdyni i Szczecinie. Nikt nie zgłaszał zastrzeżeń.
Żaden z uprawnionych organów państwa nie zgłaszał zastrzeżeń pod adresem katarskiego inwestora, który chciał kupić nieruchomości stoczni w Gdyni i Szczecinie – informuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w specjalnym oświadczeniu.
Odnosząc się do zarzutów, dotyczących nieprawidłowości wokół przetargu na majątek stoczni, resort oświadczył, że w czerwcu zgłosił się z prośbą o zajęcie stanowiska w tej sprawie do Agencji Wywiadu, Generalnego Inspektora Informacji Finansowej, ABW, ministrów skarbu i obrony narodowej oraz wiceministra finansów Jacka Dominika.
„Ponieważ nikt z wyżej wymienionych nie zgłosił zastrzeżeń, minister spraw wewnętrznych i administracji uznał, ze zostały spełnione wszelkie przesłanki warunkujące wydanie zezwolenia i zezwolił wnioskodawcy na zakup majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie” - czytamy w oświadczeniu.
REKLAMA
W toku postępowania z MSWiA kontaktował się przedstawiciel Agencji Rozwoju Przemysłu, która była zainteresowana jak najszybszym zakończeniem sprawy ze względu na przedłużenie postępowania kompensacyjnego przez Komisję Europejską do 30 czerwca 2009 roku.
Wniosek Fundacji Stichting Particulier Fonds Greenrights o zezwolenie na kupno stoczni wpłynął do MSWiA 5 czerwca. Fundacja ma siedzibę w Curacao (Antyle Holenderskie).
10 czerwca skierowano do inwestora wezwanie do uzupełnienia dokumentów. Chodziło w szczególności o przedłożenie uwierzytelnionej kopii gwarancji bankowej wystawionej przez Quatar Islamic Bank oraz dokumentów dotyczących nieruchomości Stocznia Gdynia S.A. Kolejne wezwania do uzupełnienia przez stronę dokumentów wystosowano 16, 18, 23, 24 czerwca. Inwestor stopniowo uzupełniał dokumenty.
Przedłożono między innymi dokumenty potwierdzające więzi z Polską, czyli umowę nabycia przez wnioskodawcę udziałów EUROMOS Sp. z o.o. z siedzibą w Gdyni oraz EURO RUSZTOWANIA - GRUPA STOCZNI GDYNIA Sp. z o.o. z siedzibą w Gdyni. Wnioskodawca zadeklarował utworzenie na terytorium Polski jednoosobowej spółki akcyjnej, która podejmie działalność operacyjną na bazie nabywanego majątku stoczni.
REKLAMA
Zarządca Kompensacji obu Stoczni w warunkowych umowach sprzedaży zawartych w formie aktów notarialnych wyraził wolę sprzedaży nieruchomości na rzecz wnioskodawcy. Zgodnie z przepisami ustawy zezwolenie jest wydawane, jeżeli nabycie nieruchomości przez cudzoziemca nie spowoduje zagrożenia obronności, bezpieczeństwa państwa lub porządku publicznego - czytamy w komunikacie MSWiA.
Prokuratura bada "stoczniową"
Prokuratura Okręgowa w Warszawie wszczęła śledztwo z doniesienia szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego o domniemanych nieprawidłowościach przy sprzedaży składników majątku stoczni w Gdyni i Szczecinie. Śledczy prowadzą również postępowanie ws. domniemanego niedopełnienia obowiązku złożenia zawiadomienia w tej sprawie przez szefa CBA Mariusza Kamińskiego.- Prokuratorzy obecnie zapoznają się z niejawnymi materiałami sprawy - powiedział w poniedziałek PAP rzecznik prokuratury Mateusz Martyniuk. Dodał, że zawiadomienie Arabskiego wpłynęło w sobotę za pośrednictwem Prokuratury Krajowej.
Zgodnie z zapowiedziami również CBA złożyło zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa przez wysokich funkcjonariuszy publicznych Ministerstwa Skarbu Państwa i Agencji Rozwoju Przemysłu przy sprzedaży składników majątku Stoczni Gdynia SA oraz Stoczni Szczecińskiej Nowa.
Tygodnik „Wprost” opublikował stenogramy rozmów telefonicznych Wojciecha Dąbrowskiego, szefa Agencji Rozwoju Przemysłu z jego zastępcą Jackiem Goszczyńskim, urzędnikiem kojarzonym z Aleksandrem Gradem.
REKLAMA
Z rozmów wynika, że przetarg na stocznie w Gdynie i Szczecinie był ustawiany, a urzędnicy faworyzowali Katarczyków.
Z stenogramów wynika, że Goszczyński nerwowo reaguje na zwłokę Katarczyków w rejestracji. Przetarg na majątek stoczni ogłoszono 16 marca 2009 roku. Podmioty zainteresowane przystąpieniem do niego, miały do 30 kwietnia złożyć oświadczenie rejestracyjne i wpłacić wadium. Katarczycy nie wpłacili pieniędzy w terminie. Czas przelewu i przewalutowanie trwały do 8 maja. Katarczycy nie zostali jednak wykluczeni z przetargu. 7 maja ogłoszono przedłużenie terminu wpłaty wadium właśnie do 8 maja.
Materiały ws. stoczni CBA przekazało w piątek premierowi, prezydentowi, a także marszałkom Sejmu i Senatu.
Lewy inwestor?
Z rozmów wynika również, że urzędnicy nie wiedzą kto w rzeczywistości reprezentuje inwestora - Stiching Particulier Fonds Greenrights.
Prasa spekuluje, że wadium wpłacił libański handlarz bronią, Abdul Rahman el Assir uwikłany w interesy w Bumarem.
REKLAMA
Wicepremier Waldemar Pawlak uważa, że najważniejsze w aferze stoczniowej jest wyjaśnienie sprawy osoby, z konta której wpłacono wadium na polskie stocznie.
Waldemar Pawlak, który był gościem Programu 1 Polskiego Radia, powiedział, że w tej sprawie powinny były zadziałać służby specjalne. Wicepremier powiedział, że w takich sytuacjach nie z każdym można robić interesy, a czasem należy zaryzykować straty, by uniknąć takich tajemniczych powiązań.
Tusk pierwszy
Tuż po rozesłaniu dokumentacji dotyczącej prywatyzacji stoczni, Tomasz Arabski, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, złożył zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez szefa CBA. Zdaniem Kancelarii Premiera Mariusz Kamiński posiadając materiały pozwalające na wszczęcie postępowania karnego w sprawie sprzedaży majątku stoczni w Gdyni i w Szczecinie, nie przekazał ich Prokuratorowi Generalnemu.
Tymczasem „Dziennik” pisze, że premier sam chciał, by CBA jemu w pierwszej kolejności, a nie prokuraturze, przekazywało materiały dotyczące nieprawidłowości przy prywatyzacji stoczni.
REKLAMA
Było to częścią projektu nazwanego przez rząd "Tarczą Antykorupcyjną", który ruszył w październiku 2008 roku. W jego ramach CBA miało obowiązek przekazywać informacje o nieprawidłowościach przy prywatyzacji stoczni bezpośrednio do kancelarii premiera, zanim przekaże je prokuraturze.
Europejscy eksperci sprawdzą przetarg
Komisja Europejska spokojnie zareagowała na nieprawidłowości wokół sprzedaży majątków stoczni w Gdyni i Szczecinie. Rzecznik Komisji Jonathan Todd zastrzegł natomiast, że Bruksela będzie przyglądać się uważnie, czy ponowny przetarg na sprzedaż zakładów zostanie zorganizowany w przejrzysty sposób.
Komisja Europejska mówi, że wyjaśnienie całej sprawy należy do polskiego wymiaru sprawiedliwości, a ona sama nie zamierza się tym interesować. Spokojna reakcja Brukseli wynika z faktu, że pierwszy przetarg zakończył się fiaskiem i katarski inwestor wycofał się ostatecznie z zakupu stoczni w Gdyni i Szczecinie. „To już historia" - mówi rzecznik Komisji.
Jonathan Todd podkreślił jednocześnie, że drugi przetarg będzie skrupulatnie sprawdzany przez europejskich ekspertów, a zatem ściślejszy nadzór będzie jedyną konsekwencją w Brukseli całej afery. Rzecznik dodaje, że polskie władze będą musiały zapewnić, że tym razem wszystko odbędzie się zgodnie z unijnymi wymogami - przetarg ma być otwarty, bez żadnych warunków wstępnych, żaden inwestor nie może być faworyzowany.
REKLAMA
Komisja nadzoruje sprzedaż majątku obu zakładów, bo z pieniędzy uzyskanych z przetargu ma być zwrócona pomoc publiczna, którą obie stocznie otrzymały od czasu naszego wejścia do Unii Europejskiej. Bruksela uznała, że rządowe wsparcie zostało przyznane nielegalnie, bo nie zagwarantowało długoterminowej rentowności stoczniom.
Przyszłość Grada niepewna
Opozycja po raz kolejny domaga się dymisji ministra skarbu Aleksandra Grada. Joachim Brudziński z PiS uważa, że minister powinien zostać odwołany już za specustawę stoczniową i sposób, w jaki usiłowano sprzedać majątek zakładów. Poseł Brudziński pyta też, dlaczego kolejny blamaż i kolejna kompromitacja nie są wystarczającym powodem, by premier Tusk odwołał ministra.
Dymisji Aleksandra Grada oczekuje również Lewica. Grzegorz Napieralski apelował o jaknajszybsze wyjaśnienie afery stoczniowej. Zaznaczył, że nie chodzi już tylko - jak w przypadku afery hazardowej - o jedną gałąź gospodarki, ale o los kilkudziesięciu tysięcy Polaków, którzy stracili pracę.
REKLAMA