Atak nożownika w Stalowej Woli. Dwie osoby nadal w stanie krytycznym
W sobotę rano w szpitalach nadal przebywa siedmioro rannych w wyniku ataku nożownika, do którego doszło w piątek po południu w Stalowej Woli. Stan dwóch jest nadal krytyczny – poinformowała rzeczniczka wojewody podkarpackiego Małgorzata Waksmundzka-Szarek.
2017-10-21, 11:47
Posłuchaj
Siedem osób hospitalizowanych jest w szpitalach w Tarnobrzegu, Stalowej Woli, Nisku i Sandomierzu. Jak podała w komunikacie rzeczniczka, stan sześciu jest ciężki, w tym dwie osoby znajdują się w stanie krytycznym, a jedna w stanie stabilnym.
Dwie osoby, z dziewięciu, które od piątkowego wieczora pozostawały w szpitalach, zostały wypisane.
Nożownik to 27-letni mieszkaniec Stalowej Woli. W piątek około godz. 15 zaatakował klientów galerii handlowej przy ul. Chopina w Stalowej Woli.
Powiązany Artykuł
Rzecznik rządu: służby podjęły działania ws. ataku nożownika w Stalowej Woli
W wyniku jego ataku poszkodowanych zostało 10 osób, w tych siedem ciężko, z których jedna, 50-letnia kobieta zmarła. Mężczyznę ujęli klienci galerii i przekazali policji.
Prok. Adam Cierpiatka, szef Prokuratury Rejonowej w Stalowej Woli, która wszczęła postępowanie w sprawie ataku, zapowiedział w piątek wieczorem, że napastnikowi prawdopodobnie zostanie postawiony zarzut usiłowania i dokonania zabójstwa wielokrotnego. Czynności z udziałem zatrzymanego mają się odbywać w sobotę przed południem.
REKLAMA
Policja zapewnia, że nic nie wskazuje na to, aby był to atak terrorystyczny lub wynikał z pobudek ideologicznych. Podała też, że mężczyzna leczył się psychiatrycznie.
Ze względu na dużą liczbę świadków zdarzenia Stalowowolski Ośrodek Wsparcia i Interwencji Kryzysowej uruchomił pomoc psychologiczną zarówno dla świadków, jak i rodzin osób poszkodowanych. Potrzebujący pomocy psychologicznej proszeni są o kontakt z dyrektor ośrodka Katarzyną Rogalą – 503047267.
Wojewoda podkarpacki Ewa Leniart zaapelowała wczoraj za pośrednictwem mediów do wszystkich świadków, którzy telefonami filmowali to zdarzenie, aby uszanowali poszkodowanych i ich rodziny i nie publikowali filmów w internecie, ale przekazali je prokuraturze lub policji, ponieważ mogą pomóc w śledztwie.
pp
REKLAMA
REKLAMA