Ograniczenie handlu w niedzielę: branża mocno podzielona
Kształt przepisów dotyczący ograniczenia handlu w niedzielę jest ciągle sprawą otwartą. Na razie stanęło na rządowej propozycji zakazu w co drugą wolną niedziele.
2017-10-30, 17:00
Posłuchaj
Pojawiają się jednak głosy - m.in. ze strony Kancelarii Prezydenta i wicepremiera, ministra rozwoju i finansów Mateusza Morawieckiego, że nadal możliwe jest wprowadzenia zakazu handlu w każdą niedzielę.
Różnice zdań są też w samej branży.
Za ograniczeniem handlu w każdą niedzielę jest Polska Grupa Supermarketów i Krajowy Związek Społem, mówi jego prezes Ryszard Jaśkowski.
- Już w wielu spółdzielniach zamykamy sklepy w niedziele. Czasami są sklepy dyżurujące, tam, gdzie handel w niedziele jest na granicy opłacalności, bo to nieprawda, że klienci w niedziele, może poza galeriami handlowymi, odwiedzają tłumnie sklepy. Musimy płacić za każdą niedzielę, albo oddawać dzień wolny w tygodniu, więc nam po prostu otwieranie sklepów w niedziele niekoniecznie ekonomicznie się opłaca – podkreśla rozmówca Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia.
REKLAMA
Lepsze zmiany w Kodeksie pracy?
Przeciwko ograniczeniu handlu w niedzielę jest m.in. Polska Rada Centrów Handlowych. Jej zdaniem, zakaz w każdą niedzielę wpłynie na spadek przychodów branży o 10 mld zł i spadek zatrudnienia o prawie 40 tys. osób. Natomiast zakaz w co drugą niedzielę wprowadzi zamieszanie, uważa Radosław Knap, dyrektor generalny Polskiej Rady Centrów Handlowych.
- Można pytać, dlaczego akurat ta niedziela, a nie kolejna. Jak teraz wytłumaczyć klientom, że akurat w tę niedzielę nie będą mogli robić zakupów, a pracownikom, że mają nie przychodzić do pracy. Z drugiej strony, jeżeli mówimy o tym, żeby to rzeczywiście było minimum gwarantowane dwie niedziele dla pracowników, to są lepsze metody, żeby zagwarantować im więcej niedziel wolnych poprzez zmiany zapisów w Kodeksie pracy – uważa ekspert.
Mali sklepikarze stracą?
Przedstawiciel Polskiej Rady Centrów Handlowych podkreśla też, że zakaz handlu w niedzielę nie podreperuje sytuacji małych sklepów.
- Wiemy, jak było na Węgrzech. Mali przedsiębiorcy, którzy chcieli nadrobić handlem w niedziele, okazało się, że plajtowali, ponieważ większe sieci zwiększały liczbę promocji, godziny pracy w tygodniu i w soboty. Ci mali, którzy podnosili ceny w niedzielę, żeby bardziej im się opłacało, w większym stopniu na tym tracili – mówi Radosław Knap.
REKLAMA
Zagraniczne sieci wykorzystają sytuację?
Bez ograniczeń w niedzielę - według projektu ustawy w obecnym kształcie - będą mogły handlować sklepy na terenie stacji paliw i dworców. Ten zapis - zdaniem Ryszarda Jaśkowskiego - mogą wykorzystać zagraniczne sieci.
- Jest niebezpieczeństwo, że na dworcach kolejowych najwięksi gracze, głównie dyskonty, pewnie dogadają się i nas nie będzie stać na takie wielkie inwestycje, natomiast kapitał zagraniczny owszem – przewiduje rozmówca Naczelnej Redakcji Gospodarczej Polskiego Radia.
Możliwy jeszcze inny kompromis
Zakaz w co drugą niedzielę miał być kompromisem. Ale w grę wchodzi też inny kompromis, uważa ekonomista Sławomir Horbaczewski.
REKLAMA
- Żeby w każdą niedzielę wprowadzić zakaz, czy to od dołu, że nie można handlować wcześniej niż np. od godziny 12, lub po południu. Jeżeli poszczególne sklepy zaczną pracować na jedną zmianę w niedzielę, a nie na półtorej czy dwie zmiany, będą miały znacznie ograniczone koszty, a najprawdopodobniej co najmniej taki sam obrót, być może większy. Jeżeli stopniowo, po roku, dojdziemy do wniosku, że powinniśmy jeszcze bardziej ograniczyć ten handel, będziemy wszyscy do tego przygotowani i w sensie ekonomicznym będzie to bardziej racjonalne – uważa ekonomista.
Ekspert dodaje, że pracowników handlu w coraz większym stopniu będą zastępować maszyny. I to w niedalekiej przyszłości zupełnie zmieni obecną dyskusję na temat zakazu handlu w niedzielę.
Za dwa tygodnie projektem przepisów dotyczących zakazu handlu w niedzielę ponownie zajmie się Sejm.
Karolina Mózgowiec, awi
REKLAMA