Afera w polskim kolarstwie: posłowie dyskutowali o PZKol

Sytuacja w Polskim Związku Kolarskim była we wtorek tematem posiedzenia sejmowej Komisji Kultury Fizycznej, Sportu i Turystyki. Niektórzy posłowie byli zdania, że dyskusja jest przedwczesna, ponieważ 22 grudnia zostaną wybrane nowe władze PZKol.

2017-12-12, 19:40

Afera w polskim kolarstwie: posłowie dyskutowali o PZKol
Kolarstwo - zdj. ilustracyjne . Foto: shutterstock

W ostatnich tygodniach federacją kolarską wstrząsnął skandal obyczajowy. 25 listopada były wiceprezes PZKol Piotr Kosmala ujawnił w jednym z wywiadów, że "ważna osoba w środowisku kolarskim" miała się dopuścić czynów takich jak zastraszanie, seks z podopiecznymi, w tym z nieletnimi, a nawet gwałt. Dodatkowo w grę wchodziły nadużycia finansowe. Potwierdzić miał to zewnętrzny audyt zlecony przez prezesa PZKol Dariusza Banaszka.

Po tej publikacji minister sportu i turystyki Witold Bańka wezwał cały zarząd związku do natychmiastowej dymisji. Do 1 grudnia ustąpiło ośmiu z dziewięciu członków zarządu PZKol. Nie uczynił tego tylko Banaszek, który zapowiedział, że zrezygnuje z funkcji, ale nie na warunkach dyktowanych przez ministra, tylko podczas nadzwyczajnego zjazdu 22 grudnia.

Powiązany Artykuł

kolarstwooo1200.jpg
Afera w polskim kolarstwie: prezes Banaszek kontratakuje - "skrzywdziliście nas wszystkich"



We wtorek pod nieobecność ministra Bańki sprawę przedstawił podsekretarz stanu w MSiT Jan Widera. Przypomniał posłom, że na początku listopada ministerstwo uzyskało "informacje sugerujące możliwość popełnienia przestępstwa przez osoby pełniące w Polskim Związku Kolarskim istotne funkcje", a następnie przygotowało odpowiednią notatkę do Prokuratury Krajowej. Sprawę przekazano potem Prokuraturze Regionalnej w Warszawie, gdzie obecnie trwają czynności sprawdzające.

- Ze względu na dobro śledztwa i osób pokrzywdzonych ministerstwo nie będzie ujawniać żadnych szczegółów - zaznaczył Widera. Żądanie dymisji władz PZKol tłumaczył tym, że ministerstwo utraciło zaufanie do władz związku i że członkowie zarządu - jak zaznaczył - "mając prawdopodobnie wiedzę w tej sprawie", nie poinformowali organów ścigania.

- To potężny skandal. Ministerstwo wciąż stoi na stanowisku, że musi dojść do całkowitego katharsis tego środowiska - dodał Widera.

Odpowiadając na te zarzuty Banaszek podkreślił, że od czasu, gdy 10 grudnia 2016 roku został prezesem związku, nie było w PZKol "żadnych malwersacji finansowych", "żadnego molestowania, gwałtów".

- Te sytuacje, o których piszą media, to fakty historyczne sprzed ośmiu, dziesięciu lat. Zrobiłem wszystko, aby sprawę pokazać. Zleciłem audyt. Do dzisiejszego dnia wyników tego audytu nie otrzymałem, mimo kilku monitów do firmy audytorskiej. Odpowiedzi były lakoniczne, wręcz zniechęcające do dalszej współpracy. Jestem zbulwersowany tą sprawą i nawet w jednym procencie nie poczuwam się do winy. Media próbują mnie ukarać. Jak widzę w "pudelkach" swoje zdjęcie z zamazanymi oczami, to jest to dla mnie coś strasznego - powiedział Banaszek.

Przewodniczący komisji Ireneusz Raś (Platforma Obywatelska) pytał przedstawicieli ministerstwa, czy przesłana do prokuratury notatka dotycząca możliwości popełnienia przestępstwa odnosiła się do obecnych władz PZKol oraz jaki charakter mają zarzuty: obyczajowy, finansowy czy też finansowo-obyczajowy?

- Sprawa jest wielowątkowa, a my nikogo nie wskazujemy, czy jest winny czy niewinny. Otrzymaliśmy bulwersujące informacje i naszym obowiązkiem było natychmiastowe przekazanie sprawy prokuraturze. Trwa teraz postępowanie wyjaśniające. Od ustalania prawdy są odpowiednie organy - odpowiedział Widera.

Raś replikował, że samo wysunięcie żądania natychmiastowej dymisji całego zarządu PZKol sugerowało winę tych działaczy. - Wszyscy zrozumieli, śledząc doniesienia medialne, że to prezes Banaszek jest winny. Ja sam przyszedłem na to spotkanie z takim poczuciem - podkreślił.

Widera przyznał, że sprawa dotyczy "okresu ostatnich dziesięciu lat". Raś naciskał, czy zarzuty obejmują także okres rządów Banaszka. - Niech to wyjaśni prokuratura - odpowiedział podsekretarz stanu w MSiT.

W trakcie dyskusji reprezentujący PZKol mecenas Jacek Ciepluch wspomniał o piśmie, które prezes PZKol wysłał 4 września do ministra Bańki, informujące o zleceniu przez PZKol audytu firmie PricewaterhouseCoopers, dotyczącego "ewentualnych nieprawidłowości i innych naruszeń" w federacji. Według tego pisma wyniki audytu miały być przedstawione ministerstwu "w terminie najbliższych dwóch miesięcy". Ciepluch przypomniał, że PZKol przesłał "cztery czy pięć monitów" do firmy audytorskiej o przekazanie wyników, ale ich nie otrzymał, a 6 listopada uzyskał odpowiedź, że audytu nie dostanie.

- Z informacji medialnych dowiedzieliśmy się, że audytorzy odbyli pielgrzymkę do ministerstwa sportu i tam przedstawili swoje informacje - dodał Ciepluch.

Podsumowując dyskusję Raś zaznaczył, że na posiedzeniu komisji nie przedstawiono żadnego dowodu obciążającego obecne władze PZKol, a on sam nabiera w tej sprawie coraz większych wątpliwości i uważa, że jeśli prokuratura nie postawi Banaszkowi żadnych zarzutów, to minister Bańka bierze na siebie "polityczną odpowiedzialność" za naruszenie autonomii PZKol.

- Przekaz medialny jest druzgocący dla pana prezesa. Popatrzcie na tego chłopa. Media już osądziły, że jest winny - ocenił. - Minister wziął na siebie olbrzymią odpowiedzialność i może po raz pierwszy dojść do tego, że posłowie tej komisji będą wnioskować o votum nieufności. Bo to jest naruszenie autonomii związku sportowego - argumentował.

- Straszenie pana ministra jest nie na miejscu - ripostował poseł Jacek Falfus (Prawo i Sprawiedliwość) dodając, że Witold Bańka jest jednym z najlepszych szefów resortu w ostatnich latach.

Jak zapowiedział Raś, sytuacja w PZKol będzie zapewne znów omawiana przez sejmową komisję, ale już po wyborach 22 grudnia.

ah

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej