Prezydent: nie wierzę, że za protestami stoi Rosja
Odsunięty od władzy prezydent Kirgistanu Kurmanbek Bakijew, który opuścił Biszkek, powiedział agencji Reutera, że ma nadzieję, że to nie Rosja stoi za niepokojami w jego kraju. W Biszkeku także dzisiaj słychać było strzały.
2010-04-08, 22:16
"Nie mogę powiedzieć, że stoi za tym Rosja - oświadczył przebywający na południu Kirgistanu Bakijew. - Nie chcę tego powiedzieć, po prostu nie chcę w to wierzyć".
Bakijew powiedział też, że nie zamierza ustępować i że zaproponował rozmowy przywódcom opozycji, którzy przejęli kontrolę nad krajem po najkrwawszych od pięciu lat zamieszkach w Azji Środkowej.
Strzały w mieście
Odgłosy ostrej strzelaniny było słychać jeszcze w czwartek wieczorem w stolicy Kirgistanu, Biszkeku, kiedy milicja wdała się w walki uliczne z szabrownikami plądrującymi sklepy i główny bazar w centrum miasta - poinformował reporter agencji Reutera.
Rzecznik kirgiskiego MSW powiedział, że kilkuset milicjantów ściera się z około 500 szabrownikami zarówno w centrum, jak też w innych częściach miasta.
Wcześniej tymczasowy minister spraw wewnętrznych zezwolił siłom bezpieczeństwa na strzelanie do szabrowników.
Według AFP, w mieście słychać było strzały i eksplozję. Szef milicji oświadczył w telewizji państwowej, że odgłosy strzałów dochodzą z centrum miasta. "Możliwe, że są ranni" - powiedział.
Z kolei reporterzy Associated Press donoszą, że w Biszkeku co chwilę z różnych kierunków dobiegają odgłosy strzałów. W większości budynków, w tym w hotelach, zgaszono światła, aby nie prowokować napastników. W czwartek cały dzień trwało grabienie budynków rządowych. Życie w mieście wciąż nie powróciło do normy.
Około tysiąca rannych w szpitalach
W trakcie protestów antyrządowych w Kirgistanie i starć z milicją zginęło co najmniej 75 osób; jest ponad tysiąc rannych. Dla pięciuset znaleziono miejsce w kilku największych szpitalach stolicy Kirgistanu. Radio nadaje apele o krew, brakuje też opatrunków.
W szpitalach Biszkeku, ogołoconych od miesięcy z podstawowych środków, według Lekarzy bez Granic brakuje krwi do transfuzji, opatrunków, leków, środków znieczulających, a rezerwy podstawowych leków są minimalne. Lekarze ci organizowali w czwartek pilny transport ze swej bazy logistycznej w Bordeaux we Francji leków i innych środków niezbędnych dla ciężko rannych po operacjach chirurgicznych.
"Pracujemy z naszymi partnerami z Kirgiskiego Czerwonego Krzyża nad pozyskaniem krwiodawców" - powiedziała dziennikarzom Pascale Meige Wagner, kierująca operacjami Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Azji centralnej.
Rabunek z Białego Domu
Ze zdewastowanego Białego Domu, jak nazywają tu siedzibę prezydenta Kurmanbeka Bakijewa, który uciekł w środę na południe kraju, wynoszono nawet kaloryfery. Na trawnikach przed pałacem wiatr rozwiewa tysiące dokumentów, które ludzie wyrzucili przez roztrzaskane okna wraz z kosztownymi sprzętami pałacowymi.
Jeszcze w czwartek rano setki ludzi wchodziły do Białego Domu, mijając wraki pojazdów, które posłużyły do rozbicia pałacowej bramy.
Zagraniczni dziennikarze, którzy pojawili się przed pałacem po południu tego dnia, usłyszeli od kręcących się tu miejscowych: "Przyszliście za późno. Nie zostało tu już nic do zabrania".
Ubolewają Stany Zjednoczone i Rosja
Stany Zjednoczone wyraziły w czwartek zaniepokojenie sytuacją w Kirgistanie, gdzie w wyniku przewrotu opozycja przejęła władzę. Biały Dom zaapelował o przywrócenie porządku w stolicy kraju, Biszkeku.
Biały Dom wyraził ubolewanie z powodu użycia przez kirgiskie służby bezpieczeństwa śmiercionośnych środków. Waszyngton oświadczył, że "z niecierpliwością oczekuje" wejścia z powrotem przez Kirgistan "na ścieżkę demokracji".
Rzecznik Białego Domu Robert Gibbs powiedział, że prezydent Barack Obama "uważnie śledzi wydarzenia w Kirgistanie i monitoruje sytuację z grupą doradców ds. bezpieczeństwa narodowego". Gibbs wydał to oświadczenie w Pradze, gdzie w czwartek odbywał się amerykańsko-rosyjski szczyt w związku z podpisaniem przez prezydentów USA i Rosji nowego układu o ograniczeniu zbrojeń strategicznych - START.
REKLAMA
Prezydenci Rosji i Kazachstanu - Dmitrij Miedwiediew i Nursułtan Nazarbajew zaapelowali także czwartek o spokój i zakończenie przemocy w Kirgistanie - poinformowała agencja AFP.
W rozmowie telefonicznej prezydenci "podkreślili, że konieczne jest jak najszybsze zakończenie przelewu krwi i wszelkich form przemocy" w Kirgistanie - wynika z komunikatu opublikowanego przez Kreml.
ag, PAP
REKLAMA