"Panu to ja mogę nogę podać", czyli co przesądza?
Medialne debaty polityczne to już nieodłączny element każdej kampanii prezydenckiej czy parlamentarnej. Sztaby kampanijne wiedzą, że wówczas gra toczy się o wysoką stawkę.
2010-03-21, 07:34
Posłuchaj
Nie można zatem pozwolić na to, aby jakikolwiek niekontrolowany drobiazg przesądził o przegranej.
Dowodem tego była pierwsza w Polsce debata prezydencka z prawdziwego zdarzenia między Aleksandrem Kwaśniewskim i Lechem Wałęsą, kiedy Wałęsa w odpowiedzi na podanie ręki przez Kwaśniewskiego odpowiedział: "Panu to ja mogę nogę podać".
Poseł Platformy Obywatelskiej Sebastian Karpiniuk uważa, że to ten gest przesądził wówczas o wygranej Kwaśniewskiego. Dlatego ważne jest nie tylko, co się mówi, ale także, jak zachowuje się podczas debaty, jak wygląda i jak sprawnie reaguje się na zwroty akcji podczas dyskusji.
Również poseł Prawa i Sprawiedliwości Mariusz Kamiński podkreśla, że choć kwestie merytoryczne są istotne, to jednak zwykle górę biorą detale.
Tadeusz Iwiński z Lewicy tłumaczy, że kiedyś debaty postrzegało się jako szansę pokonania silniejszego. Dowodem jest debata z 1960 roku w Stanach Zjednoczonych, Kennedy kontra Nixon. To właśnie jej wynik pokazał, jak wielką siłę ma debata telewizyjna.
Tymczasem dziś o 13.00 odbędzie się prawyborcza debata kandydatów Platformy Obywatelskiej na prezydenta - Bronisława Komorowskiego i Radosława Sikorskiego. Mimo, że nie będzie to klasyczna debata prezydencka, obaj kandydaci zapowiedzieli, że podchodzą do niej bardzo poważnie. Walka bowiem toczy się o wysoką stawkę - poparcie przez członków Platformy, którzy w głosowaniu wskażą swojego faworyta.
REKLAMA
ak,Informacyjna Agencja Radiowa(IAR)
REKLAMA