Premier League: Tottenham zgotował "Czerwonym Diabłom" piekło na Wembley

W środowy wieczór na Wembley Tottenham w świetnym stylu pokonał Manchester United i zbliżył się do ligowej czołówki, wysyłając rywalom bardzo wyraźny sygnał.

2018-01-31, 22:52

Premier League: Tottenham zgotował "Czerwonym Diabłom" piekło na Wembley

11 sekund - tyle upłynęło na Wembley, zanim padł pierwszy gol. Długa piłka tuż po rozpoczęciu gry, niezbyt pewna gra obrońców "Czerwonych Diabłów" i Christian Eriksen doszedł do wymarzonej sytuacji. De Gea musiał skapitulować, a kibice gospodarzy wpadli w euforię.

Był to drugi najszybciej strzelony gol w historii Premier League. Pierwszego, o sekundę szybciej, zdobył także piłkarz "Kogutów", Ledley King.

To był jednak dopiero początek, a Manchester United ruszył do ataku. Kilka razy było groźnie pod bramką Hugo Llorisa, jednak Tottenham wyszedł spod presji i uspokoił grę. Początek był piorunujący, jednak później emocje zostały stonowane.

REKLAMA

Piłkarze Mauricio Pochettino nie chcieli forsować tempa, czekali na rozwój boiskowych wydarzeń, swoich szans szukali przede wszystkim w kontratakach.

Po jednej z takich akcji nastąpił kolejny wstrząs w Londynie. Trippier posłał piłkę w pole karne, niefortunnie interweniował Phil Jones i piłka znalazła się w siatce. De Gea znów był bez szans, Tottenham potwierdził, że bardzo dobrze czuje się w środowy wieczór. Rywale zostawiali dużo miejsca ofensywie, mieli problemy ze stosowaniem pressingu, przegrywali pojedynki jeden na jeden. I wszystko to było widać bardzo wyraźnie. W pierwszej połowie to gospodarze byli zespołem lepszym, bardziej zdecydowanym i świadomym tego, jakie mają założenia na ten mecz.

Pod koniec pierwszej odsłony meczu doszło do kontrowersji, w polu karnym Antonio Valencia ostrym wejściem powalił na ziemię Dele Alliego, sędzia jednak nie dopatrzył się przewinienia.

Druga połowa znów rozpoczęła się w świetnym stylu. Co prawda nie od bramki, ale kibice oglądali dobre akcje z jednej i drugiej strony, groźniejszy wydawał się być jednak Tottenham. Dwoił się i troił Kane, który potrafił świetnie utrzymywać się przy piłce i poszukiwał swojej setnej bramki dla klubu, aktywny był Son, błyszczał Dele Alli. Manchester United nie zamierzał jednak rezygnować z pogoni. Kilka razy poważnie zagrażali gospodarzom, ale na wysokości zadania, jak przy potężnym uderzeniu Lukaku, stawał Hugo Lloris.

REKLAMA

"Czerwonym Diabłom" brakowało impulsu, większość akcji była przewidywalna, bezlitośnie kasowana przez defensorów gospodarzy. To oni stwarzali okazje, mogli podwyższyć wynik, gości ratowały jedynie interwencje Davida De Gei. Mimo wielu szans więcej bramek na Wembley nie padło.

Kibice z Londynu przeżyli kapitalny wieczór, przyjezdni na pewno chcieliby jak najszybciej zapomnieć o tym meczu.

W czołowej czwórce robi się niezwykle ciasno, różnice punktowe są bardzo nieduże. Tottenham czeka teraz morderczy maraton, w którym zmierzy się m.in. z Liverpoolem, Juventusem i Arsenalem. Sezon wchodzi w kluczowy okres, i choć nikt nie ma większych szans na dogonienie Manchesteru City, to walka o pozostałe lokaty w czołówce będzie wyjątkowo zacięta.

ps, PolskieRadio.pl

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej