Okno transferowe za nami. Reszta Europy w cieniu Anglii
O północy zamknęło się okienko transferowe w najsilniejszych ligach Europy. Najbardziej rozrzutni okazali się Anglicy, chociaż największą kwotę za jednego piłkarza zapłaciła FC Barcelona.
2018-02-01, 16:37
O przejściu Philippe Coutinho z Liverpoolu do Barcelony mówiło się od kilku okienek transferowych. Za każdym razem, „The Reds” odrzucali jednak oferty za swoją największą gwiazdę. Piłkarz konsekwentnie powtarzał, że gra na Camp Nou jest jego marzeniem. Kwota 120 milionów euro (plus 40 milionów bonusów) sprawiła, że marzenie Brazylijczyka mogło się ziścić.
Katalończykom również udało sie zrealizować swój główny transferowy cel. Włodarze Barcelony zintensyfikowali starania o kupno Coutinho od momentu letniego odejścia Neymara do PSG. Wygląda na to, że jeżeli nowy nabytek utrzyma formę z angielskich boisk, może sprawić, że katalońscy fani ostatecznie zapomną o jego bardziej znanym rodaku.
Powiązany Artykuł

Styczniowe okienko nie pozostawia wątpliwości. To piłkarze dyktują warunki, nie kluby
Transfer Coutinho był niewątpliwie najszerzej komentowanym i najdroższym w minionym okienku, jednak największymi kwotami na rynku, tradycyjnie, operowały kluby angielskie. Łącznie zespoły Premier League poczyniły zakupy za 430 milionów funtów (492 mln euro). Jest to absolutny rekord finansowej aktywności Anglików w styczniowym oknie transferowym. Do tej pory najbardziej rozrzutni byli zimą 2011 roku, kiedy wydali „tylko” 225 milionów funtów, niemal dwukrotnie mniej niż teraz.
Klub z miasta Beatlesów nie sprowadził nikogo w miejsce znakomitego rozgrywającego. Zamiast sprowadzać gracza o podobnej charakterystyce do Brazylijczyka, menedżer Jurgen Klopp zdecydował się na wzmocnienie defensywy, z którą jego piłkarze mieli w ostatnich miesiącach największe kłopoty.
REKLAMA
Liverpoolowi szczególnie brakowało stopera najwyższej klasy. Ten kłopot ma rozwiązać Virgil van Dijk. 26-latek został pozyskany z Southampton za niemal 79 milionów euro. Warto zaznaczyć, że nikt dotąd nie zapłacił takiej kwoty za obrońcę. Holender zaczął spłacać się już kilka dni po transferze, strzelając decydującą o wygranej bramkę w meczu derbowym z Evertonem.
Kolejny wielomilionowy transfer defensora przeprowadził także Manchester City. Po letnim zakontraktowaniu Benjamina Mendy’ego i Kyle’a Walkera, menedżer Josep Guardiola zdecydował się na wyłożenie 65 milionów euro za stopera Athleticu Bilbao – Aymerica Laporte. O mającego francuskie obywatelstwo Baska przez kilka lat starała się Barcelona, którą jednak ubiegł jej były trener.
Laporte, uważany za jednego z najbardziej obiecujących środkowych obrońców w Europie, powinien być wzmocnieniem defensywy „Obywateli”, która, mimo świetnej postawy całej drużyny, miała ostatnio kilka gorszych momentów, jak choćby w spotkaniu z Liverpoolem (3:4).
Powiązany Artykuł

Premier League: I wilk syty, i owca cała. Saga transferowa z udziałem Alexisa Sancheza zakończona
Nie wszystkie najważniejsze transfery stycznia miały charakter gotówkowy. Do hitowej wymiany doszło na linii Arsenal-Manchester United. Londyńczyków opuścił Chilijczyk Alexis Sanchez. Skrzydłowy nie zamierzał przedłużać wygasającego z końcem czerwca kontraktu, wobec czego Arsene Wenger korzystał z jego usług coraz rzadziej.
REKLAMA
Z Henrichem Mkhitaryanem nadziei nie wiązał już z kolei menedżer „Czerwonych Diabłów” Jose Mourinho. W ramach bezgotówkowej transakcji Ormianin powędrował więc na Emirates Stadium, podczas gdy Sanchez, który od kilku miesięcy dawał do zrozumienia, że chce opuścić Arsenal, został podopiecznym Mourinho.
Podobnie jak w ubiegłych latach, kluby Premier League czekały z transferami do ostatniego dnia okna. Hitem tzw. deadline day okazało się przejście Pierre’a-Emericka Aubameyanga do Arsenalu Londyn. Borussia Dortmund otrzymała za niesfornego Gabończyka prawie 65 milionów euro. Król strzelców poprzedniego sezonu Bundesligi stał się tym samym najdroższym transferem w historii Arsenalu, kojarzonego w ostatnich latach raczej z wydawania nieco mniejszych kwot niż jego główni rywale do najwyższych miejsc w ligowej tabeli.
W minionym oknie klub z północnego Londynu pokazał jednak, że jest w stanie dokonywać interesujących i drogich zakupów. Zakontraktowania Aubameyanga i Mkhitaryana oraz przedłużenie kontraktu z Mesutem Ozilem, a także letni transfer Alexandre'a Lacazette'a wskazują, że "Kanonierzy" wciąż mają duże ambicje i chcą się liczyć w walce o najwyższe cele w kraju i w Europie.
REKLAMA
Przejście Aubameyanga przypieczętowało los Olivera Giroud. Nowym klubem Francuza będzie derbowy rywal „Kanonierów”. Chelsea zdecydowała się na zapłacenie za niedawnego snajpera Arsenalu 17 milionów euro. Giroud ma natomiast zastąpić na Stamford Bridge Belga Michy’ego Batshuayi’a, który został wypożyczony na pół roku do… Borussii Dortmund. Który klub najlepiej wyjdzie na tej wzajemniej wymianie trzech napastników?
Kluby, na teoretycznie słabsze, zmienili w niedawnym okienku dwaj piłkarze, którzy jeszcze kilka lat temu uchodzili za gwiazdy reprezentacji Anglii. Theo Walcott, który w obecnym sezonie stracił miejsce w składzie Arsenalu, za około 20 milionów funtów przeniósł się do Evertonu.
29-letni piłkarz, który w Londynie spędził 12 sezonów, chce załapać się do reprezentacji swojego kraju na mistrzostwa świata w Rosji. Siedzenie na ławce Arsenalu na pewno nie ułatwiłoby mu zadania. W drużynie z Liverpoolu o grę będzie zdecydowanie łatwiej. Wraz z nowo pozyskanym niedawnym gwiazdorem Besiktasu Stambuł – Cenkiem Tosunem, Walcott ma stworzyć duet atakujących, który wywinduje Everton do ligowej czołówki.
Chęć gry na mundialu towarzyszy także Danielowi Sturridge’owi. Nękany w ostatnich latach kontuzjami Anglik nie odrywał już pierwszoplanowej roli w Liverpoolu. Szukając regularnych występów, zdecydował się na półroczne wypożyczenie do West Bromwich Albion.
REKLAMA
Mający jamajskie korzenie skrzydłowy został więc klubowym kolegą, również przebywającego na wypożyczeniu, Grzegorza Krychowiaka. W umowie zapisano opcję transferu definitywnego. Możliwe więc, że Sturridge pozostanie zawodnikiem WBA na dłużej, tym bardziej, iż Klopp dawał mu do zrozumienia, że nie wiąże z nim przyszłości swojej drużyny.
Pośród wielomilionowych transakcji, na angielskim rynku transferowym warto odnotować także polski akcent. 23-letni stoper Jarosław Jach zdecydował się zamienić Zagłębie Lubin na Crystal Palace. Dwukrotny reprezentant Polski podjął ryzykowną decyzję na pół roku przed rosyjskim mundialem. Dotąd nie zadebiutował jeszcze w barwach londyńskich „Orłów”, co może ograniczyć jego szanse wyjazdu na mistrzostwa świata.
Menedżer Roy Hodgson przyznał jednak, że zakupu polskiego defensora dokonał z myślą o przyszłości, więc niewykluczone, że piłkarz z czasem wywalczy sobie miejsce w klubie, który w tym sezonie musi walczyć o utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Anglia, była miejscem najciekawszych wydarzeń stycznia, jednak w innych krajach kluby również nie przespały okresu transferowego. W Atletico Madryt wreszcie zagrać mógł Diego Costa. Reprezentant Hiszpanii, skonfliktowany z menedżerem Antonio Conte, ostatnie pół roku spędził na trybunach, nie mając szans na grę w Chelsea.
REKLAMA
Pochodzący z Brazylii napastnik liczył na powrót do swojego byłego klubu już wcześniej, jednak ze względu na zakaz rejestracji nowych piłkarzy nałożony na Atletico przez FIFA, nie było to możliwe. Costa ma za sobą już pierwsze bramki zdobyte po powrocie do „Los Colchoneros”. Niewykluczone więc, że znowu okaże się gwiazdą klubu z Madrytu, tak jak miało to miejsce w latach 2012-2014.
W Hiszpanii najwięcej emocji w końcówce okna nie wywołał jednak żaden z transferów dokonanych przez gigantów tamtejszej piłki, a przejście stopera Realu Sociedad San Sebastian - Inigo Martineza do lokalnego rywala z Kraju Basków - Athleticu Bilbao. Szefowie drugiego z klubów, mając do dyspozycji ogromne pieniądze z transferu Laporte’a zdecydowali się wpłacić sumę odstępnego zapisaną w kontrakcie Martineza. Piłkarz przeniósł się do znienawidzonego w San Sebastian klubu za 32 miliony euro.
Kibice Realu zareagowali na transfer bardzo emocjonalnie, niszcząc koszulki z nazwiskiem niedawnego idola oraz niewybrednie atakując go w mediach społecznościowych. Do pierwszej wizyty piłkarza w roli gościa na Estadio Anoeta ma dojść 29 kwietnia, kiedy to odbędą się kolejne derby Kraju Basków. Należy przypuszczać, że przez najbliższe trzy miesiące uczucia fanów klubu z San Sebastian nie ulegną zmianie, toteż Martinez może się spodziewać naprawdę „gorącego” powitania…
Kluby zmieniło też dwóch stoperów kojarzonych przez kibiców jednoznacznie z Barceloną. Javier Mascherano, po ośmiu latach, zdecydował o odejściu z klubu z Camp Nou. Argentyńczyk będzie kontynuował karierę w Hebei Fortune z ligi chińskiej.
REKLAMA
Do Hiszpanii wróci natomiast Marc Bartra. Były stoper "Dumy Katalonii" został piłkarzem Betisu Sewilla. Klub z Andaluzji zapłacił Borussii Dortmund około 10,5 mln euro. Hiszpan stracił miejsce w składzie niemieckiej drużyny po przyjściu nowego trenera Petera Stogera. Chcąc zachować szanse wyjazdu na mundial, zadecydował więc o zmianie barw klubowych.
Nieco spokojniej wyglądało tym razem okno transferowe w Niemczech. Jedna z transakcji niewątpliwie ucieszyła jednak Roberta Lewandowskiego. Polski napastnik jesienią kilkukrotnie narzekał w wywiadach, że brakuje mu w Bayernie Monachium zmiennika, przez co nie może odpowiednio odpocząć w mniej ważnych meczach.
Działacze bawarskiego klubu wzięli sobie słowa swojego gwiazdora do serca i na Allianz Arena ściągnęli Sandro Wagnera. Niemiecki napastnik zdążył już zresztą strzelić bramkę dla Bayernu. Uczynił to w meczu… ze swoim poprzednim klubem, Hoffenheim. O ile pozycja Lewandowskiego pozostaje niezagrożona, o tyle, mając solidnego dublera, będzie mógł oszczędniej dysponować swoimi siłami.
REKLAMA
Nie udał się pobyt w Ligue 1 Wesleyowi Sneijderowi. Dawny gwiazdor Interu Mediolan i reprezentacji Holandii, po kompletnie nieudanej rundzie jesiennej, rozwiązał kontrakt z Niceą i zdecydował się na transfer do ligi katarskiej.
Nowym pracodawcą środkowego pomocnika został klub Al-Gharafa. Sneijder zdecydował się na ten kierunek, mimo ofert z Chin i Stanów Zjednoczonych. Kiepska forma prezentowana we Francji pokazała jednak, że 35-latek zbliża się już do schyłku swojej bogatej w sukcesy kariery.
Powiązany Artykuł

Eredivisie: van Persie po 14 latach wraca do domu
Inny z wybitnych holenderskich piłkarzy, 34-letni Robin van Persie postanowił kończyć karierę w inny sposób, niż Sneijder. Były napastnik m.in. Arsenalu i Manchesteru United po czternastu sezonach gry poza ojczyzną, zdecydował się na powrót do klubu, z którego wyruszył w wielki futbolowy świat.
Podpisał 1,5-roczny kontrakt z Feyenoordem Rotterdam, którego trenerem jest jego dawny kolega z reprezentacji - Giovanni van Bronckhorst. Dyspozycja dwukrotnego króla strzelców Premier League pozostaje jednak niewiadomą, gdyż jesienią bardzo sporadycznie grywał w tureckim Fenerbahce.
REKLAMA
Zaskakujący transfer stał się także udziałem innej byłej gwiazdy światowych boisk. 33-letni Robinho, który ostatnio występował w lidze brazylijskiej, zdecydował się na przejście do średniaka ligi tureckiej Sivassporu. Piłkarz podpisał kontrakt, zdążył nawet zadebiutować w meczu ligowym, jednak nie ma pewności że jego przygoda z Turcją potrwa choćby kilka miesięcy.
W listopadzie ubiegłego roku były skrzydłowy Realu Madryt i AC Milan został bowiem skazany na dziewięć lat więzienia za udział w zbiorowym gwałcie. Wyrok nie był jednak prawomocny, a piłkarz odwołał się już od decyzji sądu. Jako nieskazany prawomocnym wyrokiem może więc, póki co, występować na boisku. W przypadku odrzucenia jego apelacji, Brazylijczyka czeka ekstradycja do Włoch, gdzie będzie musiał odbyć karę.
Oprócz transferów obecnych i dawnych gwiazd europejskiego futbolu, w styczniu mogliśmy obserwować także kilka zmian barw klubowych przez zawodników, których polscy kibice powinni doskonale kojarzyć z niedawnych występów w Ekstraklasie.
REKLAMA
Z Legią Warszawa już w grudniu pożegnał się Guilherme. Brazylijczyk, po wygaśnięciu kontraktu z mistrzami Polski, zapragnął przejścia do drużyny outsidera Serie A – Benevento Calcio. Długo wydawało się jednak, że przez nieporozumienia między agentem piłkarza a szefostwem włoskiego klubu, Brazylijczyk nie trafi do ligi włoskiej.
Ostatecznie udało się dokonać transferu, a skrzydłowy ma za sobą dwa pierwsze występy w nowym klubie. Benevento wciąż pozostaje jednak na ostatnim miejscu w tabeli, z dużą stratą do pozostałych drużyn. Niewykluczone więc, że przygoda Guilherme z jedną z najlepszych lig Europy nie potrwa zbyt długo.
Legię opuścił także Armando Sadiku. Albański napastnik nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje. W Ekstraklasie udało mu się strzelić tylko dwie bramki. Nie przeszkodziło to jednak działaczom hiszpańskiego Levante w złożeniu warszawianom oferty. Klub z Walencji zaproponował za reprezentanta Albanii około miliona euro i transakcja stała się faktem. Legionistom udało się zarobić na odchodzącym piłkarzu, gdyż przed sezonem zapłacili za jego pozyskanie z FC Zurich 750 tysięcy euro.
O ile transfer mającego za sobą przeciętną rundę Albańczyka, może co niektórych dziwić, o tyle fakt przejścia Ryoty Morioki z Waasland-Beveren do Anderlechtu Bruksela był naturalnym krokiem dla zachwycającego w lidze belgijskiej Japończyka. Polscy kibice pamiętają rozgrywającego z jego półtorarocznych występów w Śląsku Wrocław. Morioka dał się poznać jako gracz kreatywny, świetny technicznie, który jednak nie potrafił utrzymać dobrej dyspozycji dłużej niż przez dwa-trzy mecze.
REKLAMA
Po transferze do Belgii pokazał jednak zaskakującą regularność. 9 goli, 11 asyst i miejsce w jedenastce rundy wystarczyły włodarzom najsłynniejszego belgijskiego klubu do wyjścia z propozycją kupna Morioki. Nieoficjalnie mówi się o kwocie dwóch milionów euro, z czego około 15 procent powinno trafić na konto Śląska, który zagwarantował to sobie przy sprzedaży piłkarza do Waasland.
Okno transferowe w czołowych ligach na zachodzie Europy zakończyło się 31 stycznia. Polskie kluby mogą natomiast dokonywać transferów przychodzących do końca lutego. Możliwe więc, że w ciągu najbliższego miesiąca usłyszymy jeszcze o ciekawych zawodnikach, którzy wzmocnią drużyny Ekstraklasy.
Paweł Majewski, polskieradio.pl
REKLAMA
REKLAMA