74 lata temu oddział Kedywu AK wykonał wyrok na gen. Franzu Kutscherze - "kacie Warszawy"

"Była wielkim sygnałem niezgody na okrucieństwo hitlerowskiego okupanta. Te wydarzenia współtworzą naszą tożsamość" - napisał premier Mateusz Morawiecki w liście odczytanym podczas uroczystości z okazji 74. rocznicy Akcji "Kutschera" w stolicy.

2018-02-01, 17:49

74 lata temu oddział Kedywu AK wykonał wyrok na gen. Franzu Kutscherze - "kacie Warszawy"

Posłuchaj

Jan Kasprzyk o uczestnikach Akcji "Kutchera": Oni ryzykowali swoje zdrowie i życie (IAR)
+
Dodaj do playlisty

Obchody rocznicy Akcji "Kutchera", w której na rozkaz szefa Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej Armii Krajowej płk Augusta Emila Fieldorfa "Nila" zlikwidowano "kata Warszawy" Franza Kutscherę, odbyły się w przy Alejach Ujazdowskich 23. W miejscu, gdzie znajdują się pamiątkowy kamień i tablica. Wzięli w niej udział m.in. przedstawiciele najwyższych władz państwowych, przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej oraz kombatanci.

"Oni nie zadawali wtedy pytania: czy warto?"

Jak podkreślił Mateusz Morawiecki w liście odczytanym podczas uroczystości, była ona okazją do oddania hołdu bohaterom Armii Krajowej. "Chylimy czoła przed odwagą i męstwem żołnierzy batalionu Parasol, którzy w brawurowej akcji zadali śmierć katowi okupowanej Warszawy" - napisał premier. Jak dodał, "dziś także na nowo podejmujemy zobowiązanie, że będziemy pamiętać o bohaterach naszej wolności, że wielką, polską tradycję niepodległości, waleczności i honoru, którą współtworzyli, będziemy przekazywać przyszłym pokoleniom".

Morawiecki wskazał, że "akcja była wielkim sygnałem niezgody na okrucieństwo hitlerowskiego okupanta, ale była też przede wszystkim dowodem, że pragnienia wolności i wiary w odzyskanie niepodległej ojczyzny, nie zdławią prześladowania, upokorzenia i najcięższe represje". "Wolna Polska, w której dziś żyjemy wyrosła z pracy i krwi poprzednich pokoleń. Zbudowali ją swą krwią także żołnierze zgrupowania Parasol" - zaznaczył premier.

Jak podkreślił marszałek Sejmu Marek Kuchciński w liście odczytanym podczas ceremonii, akcje bojowe podejmowane w okręgu warszawskim przeciwko okupantowi, "świadczyły o czynnej walce z najeźdźcą" i choć "zbrojne akcje budziły obawy przed kolejnymi represjami, to niosły nadzieję na niepodległość". Jak uznał, dzięki "odwadze i poświęceniu" biorących udział w wykonaniu wyroku na Kutscherę, "zostało ocalonych wiele istnień ludzkich, gdyż wkrótce po zamachu odbyła się w Warszawie ostatnia już egzekucja uliczna". "Dla wszystkich, którzy noszą pamięć w sercu, ten bohaterski czyn budzi wdzięczność, zarazem głęboką refleksję", a obecnie "niezbywalnym obowiązkiem jest pielęgnowanie i przekazywanie młodszym pokoleniom wartości bliskich żołnierzom AK" - zaznaczył Kuchciński.

Szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych Jan Józef Kasprzyk przypomniał, że Polskie Państwo Podziemne "od samego początku podejmowało akcje bojowe mające na celu przestraszenie okupanta niemieckiego, mające na celu wykonywanie wyroków śmierci na tych, którzy byli najbardziej zajadliwi w mordowaniu Polaków, w mordowaniu obywateli polskich".

"Oni nie zadawali wtedy pytania: czy warto?, nie zadawali pytań: po co?, za ile?. Oni ryzykowali swoje zdrowie i życie (...), aby Polska mogła się odrodzić, aby Polacy w okupowanej przez Niemców stolicy mogli czuć się bezpieczni" - podkreślił Kasprzyk. Jak dodał, walczący "wiedzieli, że są rycerzami dobrej sprawy, że służą nie tylko niepodległości, ale służą całemu światu wartości, które budowały od setek lat Europę i Polskę" - zaznaczył Kasprzyk.

Ceremonię zakończyło złożenie wieńców i wiązanek przed tablicą pamiątkową; kwiaty złożono także w miejscu rozstrzelania warszawiaków - straconych w odwecie za zamordowanie Kutschery.

Zamach na "kata Warszawy"

Franz Kutschera był szefem SS i policji na okręg warszawski, znienawidzonym przez mieszkańców okupowanej stolicy. Od 25 września 1943 roku - czyli dnia, w którym objął urzędy - zaostrzył represje, którymi chciał złamać warszawiaków. W mieście wzrosła liczba łapanek. Ich ofiary były przewożone na Pawiak, skąd trafiały do obozów koncentracyjnych lub były rozstrzeliwane w różnych miejscach Warszawy.

W zamachu na "kata Warszawy", przeprowadzonym 1 lutego 1944 roku, uczestniczyło 12 osób ze specjalnego oddziału "Pegaz" (późniejszy "Parasol"): Bronisław Pietraszewicz "Lot" - dowódca, Stanisław Huskowski "Ali", Zdzisław Poradzki "Kruszynka", Michał Issajewicz "Miś", Marian Senger "Cichy", Henryk Humięcki "Olbrzym", Zbigniew Gęsicki "Juno", Bronisław Hellwig "Bruno", Kazimierz Sott "Sokół", Elżbieta Dziębowska "Dewajtis", Anna Szarzyńska-Rewska "Hanka" oraz Maria Stypułkowska-Chojecka "Kama", która dała sygnał do rozpoczęcia akcji.

W akcji zginęło czterech jej uczestników; "Juno" i "Sokół", otoczeni przez Niemców na Moście Kierbedzia, skoczyli do Wisły, ginąc w jej nurtach, a ciężko ranni "Lot" i "Cichy" zmarli kilka dni po zamachu.

Niemcy w odwecie za zabicie Kutschery nałożyli na Warszawę 100 mln zł kontrybucji, a dzień po zamachu, 2 lutego 1944 roku w Alejach Ujazdowskich 21, w pobliżu miejsca przeprowadzenia akcji, rozstrzelali 100 zakładników. Była to jedna z ostatnich publicznych egzekucji przed wybuchem Powstania Warszawskiego.


mg

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej