Fałszywe paszporty, przemyt i łapówki. Polscy bohaterowie nie cofnęli się przed niczym, by pomóc Żydom
W przeciągu kilku ostatnich dni ambasada Polski w Szwajcarii upubliczniła szereg dokumentów pokazujących skalę polskiej pomocy w czasie II wojny światowej na rzecz Żydów. Dwaj polscy bohaterowie, członkowie polsko-żydowskiej tzw. grupy berneńskiej, zostaną w poniedziałek w Brnie upamiętnieni tablicą.
2018-02-09, 15:05
Ostatnio opublikowany przez polską ambasadę w Szwajcarii dokument to świadectwo tego, w jaki sposób Rząd RP pomagał w 1944 roku w wykupie ocalałych Żydów z rąk Niemiec. „Żydowski komitet Vaad Hatzalah, który prowadził rozmowy, korzystał z szyfrów, a depesze Sternbucha przez polskie ambasady w Szwajcarii i w USA trafiały do fundraiserów w USA i ocaliły tysiące ludzi.”
Na swoim profilu na Facebooku, ambasador Polski w Szwajcarii Jakub Kumoch prezentuje dokument, który określa, jako: "Jedna z najmocniejszych "depesz Sternbucha" wysłana z Berna do Londynu i Waszyngtonu w listopadzie 1944. Vaad Hatzalah informuje o zgodzie części kierownictwa III Rzeszy na stopniową ewakuację ocalałych Żydów za gigantyczne łapówki. Jeden z wykupionych transportów przybył do Szwajcarii w lutym 1945 roku. Mój żydowski znajomy, skoligacony z rodziną Sternbuchów uświadomił mi coś, na co sam nie zwracałem uwagi: gdyby nie wykorzystanie polskich szyfrów dyplomatycznych, depesze nie dotarłyby do środowisk żydowskich w USA i W.Brytanii i niemożliwe byłoby zebranie w krótkim czasie pieniędzy na łapówki. Vaad Hatzalah nie ufała pozostałym aliantom, ponieważ ci byli sceptyczni wobec wręczania Himmlerowi "kopert". Liczyło się tylko zwycięstwo militarne."
REKLAMA
Wcześniej ambasada przedstawiła dokumenty, świadczące o tym, jak polski rząd w 1944 roku domagał się od Szwajcarii rozpoczęcia natychmiastowej akcji dyplomatycznej na rzecz wstrzymania rzezi więźniów Auschwitz-Birkenau przed nadchodzącym wyzwoleniem obozu. Polska jako jedyna popierała zniszczenie torów do obozu koncentracyjnego Auschwitz.
Upamiętnienie bohaterów
Publikacja dokumentów zbiega się z zaplanowanym na poniedziałek odsłonięciem tablicy upamiętniającej polskich dyplomatów Konstantego Rokickiego (1899-1958) konsula w Bernie w czasie II Wojny Światowej i Juliusza Kuehla (1913-1985) jego współpracownika i eksperta w pomocy humanitarnej - członków tzw. grupy berneńskiej (znajdowali się w niej również kierujący grupą ambasador Aleksander Ładoś, jego zastępca Stefan Ryniewicz, oraz przedstawiciele organizacji żydowskich Abraham Silberschein i Chaim Eiss), która w latach 1941-1943 na masową skalę podrabiała paszporty krajów Ameryki Łacińskiej, które pomogły ocalić polskich Żydów z Holokaustu.
W uroczystości weźmie udział ambasador RP w Konfederacji Szwajcarskiej i Księstwie Lichtenstein Jakub Kumoch oraz zastępca prezesa Instytutu Pamięci Narodowej dr Mateusz Szpytma.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Serwis German Death Camps
Wystąpienie w Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu
O tym, jak wyglądała działalność tzw. grupy berneńskiej, mówił w zeszłą niedzielę w Muzeum Pamięci Shoah w Paryżu ambasador RP w Bernie Jakub Kumoch. Podczas wystąpienia w międzynarodowym kolokwium naukowym "Szwajcaria wobec ludobójstwa", przedstawiał on dokumenty o polskich dyplomatach w Szwajcarii, którzy w czasie wojny ocalili tysiące Żydów, dostarczając im fałszywe paszporty państw Ameryki Łacińskiej, głównie Paragwaju. - Wszystkie przesłuchiwane przez szwajcarską policję w 1943 roku osoby, w tym żydowscy działacze, wskazały, że to Poselstwo RP jest sprawcą i głównym centrum operacji paszportowej – powiedział Kumoch.
W rozmowie z PAP wyjaśniał, że sposobem na ocalenie było posiadanie paszportu obcego kraju. - Na samym początku wojny polscy dyplomaci wpadli na pomysł, że wystarczy kupić nielegalnie od konsula honorowego Paragwaju paszporty in blanco, zapłacić mu łapówkę, wypełnić te paszporty na nazwiska Żydów, a konsul je podstempluje i w ten sposób stworzy się fałszywych Paragwajczyków - wyjaśniał Kumoch.
REKLAMA
Paszporty latynoskie, głównie dokumenty Paragwaju, Salwadoru, Hondurasu, Boliwii, Peru i Haiti, chroniły swoich posiadaczy w gettach okupowanej Polski przed wywózką do niemieckich obozów zagłady. Ich właścicieli kierowano do obozów dla internowanych, gdzie pewna część z nich doczekała końca wojny.
Ocenia się, że konsulowie państw latynoamerykańskich wydali kilka tysięcy takich dokumentów, wiele z nich dla całych rodzin. Kumoch zwraca uwagę, że działania te nie mogły być masowe, ponieważ natychmiast by się wydały.
Jak ratowano Żydów?
- Pracownik polskiego konsulatu w Bernie Juliusz Kuehl, który sam był Żydem, chodził do konsula honorowego Paragwaju, wręczał mu prawdopodobnie łapówki, brał paszporty in blanco, które następnie zanosił do polskiego konsulatu. Z kolei konsul Konstanty Rokicki starannie je wypełniał nazwiskami, które otrzymywał od organizacji żydowskich – relacjonował Kumoch. I dodał przy tym, że całe listy z nazwiskami zostały odnalezione przez ambasadę RP w Bernie. - Znaleźliśmy listy ze zdjęciami przemycane z getta, danymi paszportowymi, znaleźliśmy ślady produkcji takiego paszportu, to znaczy korespondencję między konsulatem a organizacją żydowską – mówił Jakub Kumoch.
Powiązany Artykuł

Jacek Czaputowicz: nasze stosunki z Izraelem są bardzo dobre, sojusznicze
Następnie wypełnione paszporty wracały do konsula honorowego Paragwaju w Szwajcarii, który je podstemplowywał, wydawał potwierdzone notarialnie kopie, po czym organizacje żydowskie je brały i przemycały do gett. - Gdy ktoś pokazywał coś takiego na Gestapo, mówił, że nie podlega żadnym wywózkom. I rzeczywiście takie osoby najpierw kierowano na Pawiak, a stamtąd do obozu dla internowanych, najczęściej we Francji - wskazuje polski dyplomata.
„Czarny rynek paszportów”
Jak szacuje ambasada, takich paszportów wyprodukowano od kilkuset do kilku tysięcy, ale uratowanych było dużo więcej, ponieważ - jak mówi Kumoch - "na każdym paszporcie było po kilka osób, np. ktoś z rodziną i dziećmi". - W pewnym momencie oceniono, że tych paszportów zebrano ok. 4 tysięcy, ale nie jestem w stanie tej liczby potwierdzić. Na pewno mówimy o bardzo dużej liczbie paszportów, jak to powiedział Abraham Silberschein - o czarnym rynku paszportów - dodał.
REKLAMA
Ambasador Kumoch potwierdził przypuszczenia, że prawie wszyscy konsulowie honorowi państw latynoskich fałszowali paszporty dla zysku biorąc za to niemałe sumy. Według polskich dokumentów, jedynie Polacy oraz konsul Salwadoru, podjęli się nielegalnej i niebezpiecznej działalności z pobudek czysto humanitarnych.
Humanitarne działanie
Działania "grupy berneńskiej" finansowane było albo przez skarb państwa, albo przez organizacje żydowskie jak Światowy Kongres Żydów. - Z naszych dokumentów jasno wynika, że Polacy nie mieli z tego korzyści materialnych. Te same pieniądze, które otrzymywali na przekupywanie (dyplomatów), były wpłacane konsulom. Nie ma tu żadnych zarzutów pod ich adresem. Zresztą w 1945 roku otrzymali za tę działalność podziękowania od organizacji żydowskich - podkreśla Kumoch.
Powiązany Artykuł

"Indywidualna zbrodnia nie może przykryć polskiego bohaterstwa"
Dyplomata zwraca uwagę, że grupą kierował sam ambasador Ładoś, który wraz ze swoim zastępcą Ryniewiczem - jak wynika z dokumentów szwajcarskich - "w przypadku jakiejkolwiek wpadki interweniowali u władz szwajcarskich, uzyskując przymknięcie oczu na ten proceder". - Kuehl był odpowiedzialny za kontakty z organizacjami żydowskimi, być może za wręczanie łapówek, trudno niektóre rzeczy odtworzyć - dodaje Kumoch. I zaznacza, że "operacja berneńska jest operacją polsko-żydowską i o tym nie należy zapominać".
Przemycanie paszportów
W skład "grupy berneńskiej" wchodziło dwóch przedstawicieli organizacji żydowskich, których głównym zadaniem było przemycanie paszportów, ich kopii, zdjęć oraz danych personalnych między Szwajcarią i okupowanymi krajami Europy, w tym Polski. Jednym z nich był Abraham Silberschein, syjonista, przedwojenny poseł na Sejm, a drugim Chaim Eiss - ortodoksyjny działacz w Zurychu.
REKLAMA
Drugą część działalności "grupy Berneńskiej" było udostępnianie żydowskim organizacjom szyfrów polskich, dzięki którym mogli informować Żydów w Ameryce, co dzieje się w Polsce, o Holokauście.
Wszyscy członkowie "grupy berneńskiej" pozostali po wojnie na obczyźnie. Jedynie pohseł Ładoś wrócił w 1960 roku schorowany do Polski, gdzie po paru latach zmarł. Kuehl wyemigrował do Kanady, Ryniewicz osiadł w Argentynie, zaś konsul Rokicki pozostał w Szwajcarii, gdzie zmarł w 1958 roku. W Genewie w 1951 roku zmarł również Abraham Silberschein. Żaden z nich nie opisał akcji paszportowej, żaden też nie został za nią w żaden sposób odznaczony.
pp/PAP/IPN
REKLAMA