Mnisi pomogli, Pekin chce żeby wrócili do siebie
Buddyjskim mnichom, którzy od tygodnia nieśli pomoc ofiarom trzęsienia ziemi na Wyżynie Tybetańskiej, nakazano opuszczenie terenów dotniętych przez kataklizm - wynika z nieoficjalnych informacji.
2010-04-22, 08:12
W wielu miejscowościach to właśnie mnisi jako pierwsi rozpoczynali akcję ratowniczą. Informacji o tym na próżno jednak szukać w oficjalnych chińskich mediach.
W opinii komentatorów ofiarność i poświęcenie buddyjskich mnichów - to wyzwanie dla Pekinu. Klasztory buddyjskie w Chinach w pełni kontrolowane są przez komunistyczne władze. Pozostają one jednak nieufne wobec mnichów, którzy w wielu przypadkach potajemnie wspierają duchowego przywódcę Tybetańczyków - XIV Dalajlamę.
Według nieoficjalnych informacji, klasztory buddyjskie w Qinghai, a także sąsiednich prowincjach otrzymały w tym tygodniu ustne polecenie wezwania do powrotu wszystkich mnichów pracujących obecnie na terenach dotkniętych przez kataklizm. Mnisi, prócz udziału w akcji ratowniczej, organizowali m.in. pochówki ofiar trzęsienia.
W ubiegłą środę w prowincji Qinghai na północnym-zachodzie Chin ziemia zatrzęsła się z siłą 7,1 stopnia w skali Richtera. Zginęło ponad 2000 osób, a około 12000 zostało rannych. W związku z kataklizmem środa była w Chinach dniem żałoby narodowej.
REKLAMA
rk,nformacyjna Agencja Radiowa (IAR)
REKLAMA