Reprywatyzacja Lutosławskiego 9. Komisja przesłuchała lokatorów i obecnego właściciela
Komisja weryfikacyjna do spraw warszawskiej reprywatyzacji, po niemal 11 godzinach zakończyła badanie zwrotu w prywatne ręce kamienicy przy Lutosławskiego 9. Gremium przesłuchało sześcioro świadków oraz obecną właścicielkę nieruchomości Izabelę Wierzbicką. W przypadku tego adresu istotna była nie sama decyzja zwrotowa, ale okoliczności jej wydania oraz wpływ na życie mieszkańców kamienicy.
2018-02-15, 22:25
Posłuchaj
Komisja weryfikacyjna zakończyła rozprawę ws. Lutosławskiego 9. Relacja Michała Fedusio (IAR)
Dodaj do playlisty
Lokatorzy, którzy zeznawali przed Wierzbickim, oskarżali nowych właścicieli, że po przejęciu kamienicy próbowali podnieść czynsz, stosowali przemoc wobec lokatorów, dochodziło do pobić, włamań i wyrzucania z mieszkań.
Jako pierwsza zeznania złożyła była lokatorka Alina Kołodziejczyk. Powiedziała między innymi, że tuż przed reprywatyzacją miasto wyremontowało budynek. Nieruchomość przekazano w marcu, a prace zakończyły się w styczniu. Miasto zainwestowało między innymi w wymianę okien i drzwi, a także remont dachu. Doprowadzono również ciepłą wodę, wymieniono instalację elektryczną i zamontowano nowe czytniki. Zeznająca podkreśliła, że miasto zrobiło w ten sposób prezent nowej właścicielce. Była lokatorka zeznała także, że po trzech miesiącach od prywatyzacji nowa właścicielka podniosła czynsz o kilkaset procent, mimo że tuż po przejęciu kamienicy deklarowała, iż podwyżki nie będzie. Alina Kołodziejczyk musiała płacić za mieszkanie tysiąc złotych miesięcznie. Była lokatorka zeznała, że właścicielka robiła też wszystko, by mieszkańcy wyprowadzili się z budynku. Dochodziło także do bezpośrednich napaści na lokatorów. Jeden z nich został pobity, po czym zabrano mu dowód osobisty. Innego wywieziono kilka kilometrów od domu, po czym w jego mieszkaniu wymieniono zamki. Lokatorzy byli też systematycznie zastraszani i nękani.
Jako druga zeznania złożyła Katarzyna Gołub, która opowiadała o relacjach lokatorów z nową właścicielką nieruchomości. Podczas posiedzenia komisji opowiadała o relacjach lokatorów z nową właścicielką nieruchomości. - Z chwilą, gdy odmówiłam przyjęcia umowy, nowa właścicielka zaczęła mnie poniżać, obrażać i natarczywie pytać, kiedy opuścimy lokal. Pytała, kiedy mieszkanie opuszczą "szczury" - zeznała kobieta.
Katarzyna Gołub Z chwilą, gdy odmówiłam przyjęcia umowy, nowa właścicielka zaczęła mnie poniżać, obrażać i natarczywie pytać, kiedy opuścimy lokal
Katarzyna Gołub opowiadała także o innych przykładach nękania, które miały nakłonić ją i jej rodzinę do wyprowadzki z budynku. Jak podkreśliła, była wówczas jedyną żywicielką rodziny. Katarzyna Gołub zeznała, że kiedy wracała z pracy czy z zakupów, właścicielka, "pani Wierzbicka wraz z rodziną utrudniali jej wejście do kamienicy, a nawet wpisanie kodu do drzwi wejściowych".
REKLAMA
TVP Info
- Do tego poniżano mnie określeniami, że idzie kobieta z dużą "de" - relacjonowała. Katarzyna Gołub, jako bezpośrednia sąsiadka Marka Orłowskiego, mówiła też o sytuacji lokatora, którego nowi właściciele budynku wyrzucili na bruk. Chorego na cukrzycę mężczyznę pozbawiono dostępu do leków, które zostały w mieszkaniu. Mężczyzna zmarł, nie doczekawszy się przeprowadzki do mieszkania socjalnego. Kamienica przy Lutosławskiego 9 na warszawskim Żoliborzu trafiła w prywatne ręce w 2014 roku.
Zeznania obecnej właścicielki - Izabeli Wierzbickiej
Właścicielka kamienicy zeznała przed komisją, że "jest od samego początku nękana". Podkreśliła też, że ona sama nikogo z kamienicy nie wyrzucała, nie nękała, nie obrażała, ani nie biła.
Dodała, że za nękaniem jej stoi jeden z lokatorów, który "zachowuje się jak rasowy +nękacz+ i mściciel" i zdaniem właścicielki "robi jej tyle krzywd"; "bez przerwy ją nagrywa i donosi".
REKLAMA
Przyznała, że w związku ze stresem związanym z konfliktem z mieszkańcami choruje i bierze leki. Dodała, że wobec wspólnoty mieszkaniowej ma dług w wysokości 70 tys. zł, bo po przejęciu kamienicy miała opłacać czynsz i media za wszystkie mieszkania. Wierzbicka jest również w sporze z miastem, które domaga się od właścicielki 2,6 miliona zł za odbudowę i modernizację budynku.
Jak przypomniała pełnomocniczka miasta Zofia Gajewska, sama właścicielka domaga się od miasta 5 milionów złotych za bezumowne korzystanie, a w innym postępowaniu za sprzedane lokale domaga się 4,5 miliona złotych.
Zdaniem Wierzbickiej, żona jednego z lokatorów dwukrotnie rzuciła klątwę na jej rodzinę. "Nie wiem, kim ona jest, może jest szeptuchą czy czymś takim, ja się nie znam" - mówiła.
Wierzbicka zapewniała również, że jedna z mieszkanek prosiła o podwyżkę czynszu, bo dzięki temu mogłaby dostać nowe mieszkanie.
REKLAMA
Piotr Wierzbicki: nie stosowałem przemocy wobec lokatorów
Wierzbicki pytany, czy stosował wobec lokatorów przemoc fizyczną i słowną, odpowiedział: "nie". Przekonywał, że nie śledził lokatorów, nie było zakazu dla byłych lokatorów zbliżania się do kamienicy. Zapewnił też, że nie odbierał jednemu z lokatorów emerytury na poczet czynszu.
Wierzbicki przekonywał, że są dowody, że został pomówiony. Wskazywał na jednego z lokatorów, który - jak powiedział świadek - miał go bezpodstawnie oskarżać, bo chciał "zdobyć status nękanego lokatora".
REKLAMA
Mąż właścicielki kamienicy podkreślił, że "nikogo nie pobił w kamienicy". Wierzbicki przekonywał, że oskarżenia o stosowanie przemocy wobec lokatorów to "kłamstwa i pomówienia".
Odpowiadając na pytania członków komisji, zeznał, że opróżniał lokal jednego z mieszkańców wyrzucając rzeczy przez okno na wygrodzony teren ogródka. Wierzbicki powiedział, że zrobił to, ponieważ rzeczy w mieszkaniu były zarobaczone; podkreślił, że lokator tego mieszkania był "skreślony jako lokator, miał eksmisję".
Szef komisji Patryk Jaki pytał, na jakiej podstawie prawnej świadek wyrzucił rzeczy lokatora przez okno. "Co miałem czekać aż te rzeczy same wyjdą?" - odpowiedział Wierzbicki. Dodał, że mieszkanie było "otwarte i opuszczone".
Pełnomocnik miasta Bartosz Przeciechowski przywołał dokument z grudnia 2017 roku wystosowany przez posłankę Prawa i Sprawiedliwości Krystynę Pawłowicz adresowany do wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego, w którym wyraża ona nadzieję, że "pan minister nie pozwoli wykorzystać komisji do prywatnej zemsty lokatora na właścicielu kamienicy". W załączeniu Pawłowicz miała dołączyć list właścicielki kamienicy Izabeli Wierzbickiej.
REKLAMA
Adwokat pytał świadka, czy w przypadku nieruchomości przy Lutosławskiego 9 może chodzić o zemstę jednego z lokatorów na nowych właścicielach kamienicy, Wierzbicki potwierdził.
TVP Info
Sytuacja mieszkańców
Sytuacja, w jakiej po reprywatyzacji znaleźli się mieszkańcy budynku, jest jednym z dwóch kluczowych wątków, którym dzisiaj zamierza przyjrzeć się gremium pod przewodnictwem Patryka Jakiego. Losy lokatorów zna dobrze członek działającej przy komisji Rady Społecznej Jan Popławski ze stowarzyszenia "Miasto jest nasze". - Jest to jedna z dramatyczniejszych historii, jakie badaliśmy. Tam doszło do wyrzucenia starszej, chorej osoby z domu na śmietnik. Przez pozbawienie dostępu do leków ta osoba zmarła - mówi w rozmowie z IAR Jan Popławski.
Komisja chce też wyjaśnić wątpliwości dotyczące złożonego w latach 40-tych wniosku dekretowego. Rzecznik Komisji Weryfikacyjnej Oliwer Kubicki tłumaczy, ze podczas rozprawy zeznania mają złożyć między innymi lokatorzy budynku. - Został wezwany również burmistrz Żoliborza oraz policjant, który często interweniował w tej kamienicy - dodaje Oliwer Kubicki.
REKLAMA
dad
REKLAMA