K2 dla Polaków: "cisza przed burzą" na K2, tymczasem na Evereście chcą "pobić" Polaków

W bazie pod K2 trwa regeneracja przed dalszą walką z drugą co do wysokości górą Ziemi. Nasi himalaiści odpoczywają i czekają na poprawę pogody, tymczasem na "Dachu Świata" wspinacze zaczynają atak na szczyt.    

2018-02-22, 14:55

K2 dla Polaków: "cisza przed burzą" na K2, tymczasem na Evereście chcą "pobić" Polaków
Marek Chmielarski powyżej obozu pierwszego . Foto: screen/Polski Himalaizm Zimowy im. Artura Hajzera/Facebook

Ciężka w ostatnich dniach praca całego zespołu przyniosła rezultaty. Adam Bielecki i Denis Urubko dotarli na wysokość ok. 7400 m, zaaklimatyzowali się spędzając dwie noce w obozie trzecim na 7200 m i teraz, po owocnym rekonesansie odpoczną w bazie. Duet Bielecki i Urubko w bazie przetrawi też zapewne na spokojnie wrażenia z ekstremalnej wspinaczki ostatnich dni. 

Bielecki w rozmowie z portalem wspinanie.pl przyznał, że łatwo nie było: dostaliśmy w kość podczas schodzenia. To dowód, że same trudności techniczne i wysokość nie są dla nas problemem. Problemem jest wiatr. W zejściu był bardzo mocny. 20 do 40 km/h to nie jest coś, co robi na nas duże wrażenie. Powyżej 40 km/h zaczyna być problem". Bielecki zdradził także, że ponownie przeżył chwile grozy. Podczas schodzenia wiatr przerzucił go bowiem na drugą stronę grani, wobec czego Bielecki był bezradny. Musiał poddać się podmuchom. 

Himalaiści w bazie pod K2 w najbliższych dniach bacznie będą też spoglądali na dane dotyczące prognozy pogody. Zapewne kierownictwo będzie w stałym kontakcie z Polską. Prognozy pogody, z których korzystają nasi himalaiści działając na K2, w pierwszej kolejności trafiają nie do bazy, ale do dwóch osób w Polsce. Pierwszą analizą zajmuje się Piotr Pietrzak, były pracownik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Wspiera go Michał Pyka.

REKLAMA

Wiadomo, ze w najbliższych dniach wiatr ma wiać, hulać i dmuchać. - Przy sile 30-40 km/h na wysokości powyżej 7000 m nic się na zrobić, nie można prowadzić żadnej działalności, a przez najbliższe kilka dni ma wiać na górze ponad 50-60 km/h - mówi Janusz Majer, szef komitetu organizacyjnego wyprawy. 

Polscy himalaiści oprócz prognoz śledzić będą też, to, co się dzieję na Evereście. Tam bowiem, po wielodniowym okresie oczekiwana, w górę ruszyła ekipa Baska Alexa Txikona.

Txikon, który zimą 2016 roku wraz z Simone Moro i Alim Sadparą, zdobył Nanga Parbat, teraz chce przejść do historii zdobywając zimą i bez użycia butli z tlenem Mount Everest.

Ekipa Txikona jest w bazie pod Mount Everestem od początku stycznia. W 15 dni wspinacze zaporęczowali drogę przez Icefall i osiągnęli wysokość obozu drugiego na 6500 m. Potem Bask postanowił - w ramach aklimatyzacji - zdobyć pobliski szczyt Pumori (7161 m). Kolejne działania sprawiły, że ekipie udało się zaporęczować drogę do 7800 m. Potem nadszedł "moment" złej pogody, który trwał ponad trzy tygodnie. Ważne wieści pojawiły się 21 lutego. Txikon poinformował, że podejmie próbę zdobycia szczytu. Wraz z zespołem liczącym sześć osób ma zaatakować 25 lutego. Bask nie informował jednak, o tym, że spędził noc powyżej 7000 m. Brak tego ważnego elementu wspinaczkowej układanki może sprawić, że o sukces będzie trudno. 

REKLAMA

W bazie pod K2 działaniami Baska żywo zainteresowany jest cały zespół, a szczególnie kierownik naszej wyprawy Krzysztof Wielicki. To On bowiem, 17 lutego 1980, podczas kierowanej przez Andrzeja Zawadę wyprawy, wraz z Leszkiem Cichym stanął na szczycie Everestu. Polacy dokonali wówczas przełomowego osiągnięcia w dziejach światowego himalaizmu. Po raz pierwszy zimą zdobyli ośmiotysięcznik. Polscy himalaiści korzystali wtedy z tlenu, teraz Alex Txikon chce tego dokonać w jeszcze bardziej spektakularny sposób.

***

Pod K2 działa ekipa w składzie: Krzysztof Wielicki - kierownik wyprawy, Janusz Gołąb - kierownik sportowy, Dariusz Załuski - filmowiec oraz Adam Bielecki, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Marek Chmielarski, Piotr Tomala, Denis Urubko, Maciek Bedrejczuk i Piotr Snopczyński, kierownik bazy. 

REKLAMA

Jarosław Botor, ratownik medyczny z powodów osobistych musiał wrócić do Polski, Rafała Fronię do powrotu do kraju zmusiła kontuzja, wspinacz złamał rękę. 

Aneta Hołówek, Polskieradio.pl

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej