K2 dla Polaków: Urubko bez radia idzie do góry. "Młode wilki" ruszyły za "starym lisem". Bielecki zmartwiony
W niedzielę pod i na K2 jest dobra pogoda. Samotny atak kontynuuje Denis Urubko. W ścianie, zgodnie z planem kierownictwa wyprawy, działają również dwa zespoły. W bazie jest Adam Bielecki. - Adam był zasmucony tym, co się stało, bo martwi się o Denisa. Trudności przed nim duże, jest sam, a prognozy pogody nie są najlepsze. Martwi się, żeby Denis wrócił cały - mówi Janusz Niedbał, menedżer himalaisty.
2018-02-25, 19:30
Posłuchaj
Paweł Pawlica o sytuacji na K2 (IAR)
Dodaj do playlisty
W sobotę kierownik wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki poinformował, że z bazy samotnie i bez uprzedzenia, w górę wyszedł Denis Urubko. Ze wspinaczem nie ma kontaktu radiowego. Wiadomo, że spędził on noc na wysokości 6500 m, a rano wyruszył w górę. Urubko ma zapewne w głowie plan, będzie chciał dojść do obozu 3. Stoi tam namiot - na wysokości około 7200 m - który podczas wcześniejszego rekonesansu pozostawili tam Adam Bielecki i Urubko.
W drodze do "trójki" Denis Urubko samodzielnie będzie musiał pokonać bardzo trudny teren - Komin House’a, a także Czarną Piramidę.
Powiązany Artykuł
K2 dla Polaków: kamery w bazie. Lud potrzebuje chleba i igrzysk?
Tak ten fragment trasy opisuje himalaista Piotr Michalski: pierwsze metry zaczynają się od nachylenia ok. 45 stopni, aby z czasem dojść nawet do 90. Spiętrzenie skalne na 6400 m, bezpośrednio poprzedzające podejście do Komina House'a, na które trzeba się wspiąć do połowy wysokości, a następnie obejść lewą stroną. Dociera się wtedy do niewielkiej przełączki, na której niektóre ekipy rozbijają tzw. niższą dwójką (obóz 2). Paręnaście metrów wyżej zaczyna się śnieżno-lodowe podejście do formacji znanej jako Komin House'a, mniej więcej na wysokości 6500 m. Sam Komin jest na wysokości około 50 metrów i stosunkowo łatwy technicznie do pokonania, wisi nawet metalowa drabinka i mnóstwo starych lin poręczowych. Gorzej jest z wysiłkiem na tej wysokości. Po osiągnięciu kumulacji Komina, trzeba jeszcze pokonać dwa pola śnieżno-lodowe o nachyleniu ok 50 stopni - wyjaśnia Michalski.
Michał Leksiński Najważniejsze, by Denis nie narażał zdrowia i życia swojego, a także pozostałych członków wyprawy. Jesteśmy przygotowani na to, by ewentualnie pośpieszyć z pomocą Denisowi. Jednak liczymy na to, że taka sytuacja nie będzie miała miejsca. Jego zaletą jest to, że posiada dobrą aklimatyzację na dużych wysokościach, a także jest silnym i bardzo wytrzymałym himalaistą, co niejednokrotnie udowadniał. Największym przeciwnikiem będzie dla niego pogoda
Akcja Denisa Urubko wzbudza kontrowersje, pewnie podobne do tych, jakie kiedyś wywoływały decyzje podejmowane przez Krzysztofa Wielickiego, Wandę Rutkiewicz, czy Jerzego Kukuczkę. Pewne jest, że doświadczony i utytułowany Urubko jest zdeterminowany, by zdobyć K2 w lutym. Denis ma własną opinię dotyczącą zimy w Karakorum i Himalajach. W Tienszanie, z którego pochodzi, mówi się, że końcówka lutego to koniec okresu zimowego i wejścia zimowe powinny być zrealizowane do tego momentu. Urubce pozostało więc kilka dni na zrealizowanie swojego planu.
REKLAMA
Wielką niewiadomą są warunki w górnych partiach K2, a prognozy pogody na kolejne dni są mało optymistyczne. Ekipa pod K2 analizy pogody otrzymuje od Piotra Pietrzaka, byłego pracownika Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, którego wspiera Michał Pyka, specjalista od jet streamu. Wiatr to dla Michała Pyki wielkie wyzwanie, bada go, sprawdza, analizuje, a jego obserwacje mogą mieć istotne znaczenie w walce z K2. - Okazało się, że Michał przez lata obserwuje jet stream. Z jego obserwacji wynika, że to, co się dzieje w Arktyce, ma wpływ na wiatr w Karakorum. On bada te wpływy, ale do tej pory nie było na świecie ludzi, którzy te informacje wykorzystywali. Ale wszystko do czasu, Polacy pojechali zimą na K2 i teraz te dane mogą się przydać - wyjaśnia Rafał Fronia, który po tym jak doznał urazu ręki, wrócił do Polski i teraz wspiera himalaistów na odległość - także analizując prognozy pogody.
Ostatnia prognoza Michała Pyki wygląda tak:
Michał Pyka/michalpyka.blogspot.com
REKLAMA
Denis Urubko działa samodzielnie, ale w ścianie są też inni. Młode himalajskie wilki Marcin Kaczkan i Maciej Bedrejczuk idą do C2, a Marek Chmielarski i Artur Małek są w drodze do C1. Do bazy z kolei dotarł Przemysław Guła, który jest lekarzem i ratownikiem TOPR.
Co z Adamem Bieleckim?
W ostatnich dniach kierownictwo wyprawy przekazuje mało informacji dotyczących Adama Bieleckiego. O himalaiście, który wraz z Urubko kilka dni temu doszedł na 7400 m, wypowiedział się Rafał Fronia. - Ja ubolewam nad tym, że Adam Bielecki, który jest po wypadku, który ma nie do końca drożny nos, nie towarzyszy Denisowi. Teraz Denis, wspinając się samotnie w kopule szczytowej, naraża się na niebezpieczeństwo. Najważniejszą rzeczą jest to, żeby zapewnić mu suport, on może być ważniejszy od samego wspinania. Nie chodzi o to, żeby on na górę wlazł, tylko żeby później z niej bezpiecznie zszedł. Trwają działania w bazie, żeby Denisowi zapewnić ten suport - mówił w sobotę Rafał Fronia. Być może zatem Adam Bielecki także powoli szykuje się do wyjścia w górę.
Janusz Niedbał, menedżer Adama Bieleckiego powiedział w rozmowie z portalem PolskeiRadio.pl, że Adam przede wszystkim martwi się o Denisa. - Adam był zasmucony tym, co się stało, bo martwi się o Denisa. Trudności przed nim duże, jest sam, a prognozy pogody nie są najlepsze. Martwi się, żeby Denis wrócił cały - powiedział Janusz Niedbał. Menedżer dodał także, że stan zdrowia Bieleckiego jest dobry. - Dobrze, że w bazie pojawił się lekarz, ale ostatnie informacje od Adama były takie, że z jego nosem jest wszystko w porządku. Nie mniej jednak przynajmniej się upewnimy, czy odczucia Adama się potwierdzą - dodał. W górze są koledzy Bieleckiego, ten pozostaje w bazie. - Chyba taki był, wcześniej opracowany przez kierownika Krzysztofa Wielickiego, długoterminowy plan wyprawy. Zgodnie z rotacją wyruszyli inni. Adam i Denis mieli najlepszą aklimatyzację, a Krzysztof dba o to, żeby pozostali mieli szanse tę aklimatyzację zdobywać - wyjaśnił Niedbał.
Wyprawa na drugi pod względem wysokości szczyt Ziemi (8611 m) jest jednym z najważniejszych przedsięwzięć wysokogórskich w historii. Zimowe wejścia na ośmiotysięczniki stanowią największe, sportowe wyzwania współczesnego himalaizmu.
REKLAMA
Z końcem grudnia do Karakorum wyruszyli: Krzysztof Wielicki (kierownik wyprawy), Maciek Bedrejczuk, Adam Bielecki, Jarosław Botor (ratownik medyczny), Marek Chmielarski, Rafał Fronia, Janusz Gołąb, Marcin Kaczkan, Artur Małek, Piotr Snopczyński (kierownik bazy), Piotr Tomala, Dariusz Załuski (filmowiec) i Denis Urubko. Na miejscu do ekipy dołączyło czterech pakistańskich wspinaczy.
Z początkiem lutego z powodów rodzinnych do kraju musiał wrócić Botor, a dwa tygodnie po nim Fronia, który jak mówił "został opluty przez górę". Wspinacz otrzymał cios kamieniem, ucierpiała jego ręka (pęknięcie przedramienia).
Góra pogroziła także Adamowi Bieleckiemu. Podczas wspinaczki do "jedynki" Bielecki doznał urazu twarzy. Spadający kamień złamał mu nos. Himalaista po założeniu szwów (zszywał Piotr Tomala) wrócił jednak "w ścianę".
Urubko przed wylotem na K2: zimowe K2 to marzenie i dowód na to, że jesteś prawdziwym atletą, sportowcem. I ja nie będę słuchać mojej żony, że mi powie zostań w domu, nie jedź na zimową wyprawę. Nie, nie ( ...) Będę słuchać Krzysztofa Wielickiego. Będę działał pod jego kierownictwem - powiedział Urubko.
Początkowo himalaiści działali na drodze Basków, ale po wypadkach Krzysztof Wielicki podjął decyzję o przeniesieniu działalności górskiej na klasyczną drogę pierwszych zdobywców przez tzw. Żebro Abruzzi.
K2 było atakowane zimą trzykrotnie. Na przełomie 1987 i 1988 roku próbę podjęła międzynarodowa grupa pod kierunkiem Andrzeja Zawady, w 2003 roku ekipą dowodził Wielicki, a w 2012 wspinali się Rosjanie. Żadna z tych ekspedycji nie przekroczyła jednak progu 7650 m.
REKLAMA
Aneta Hołówek, PolskieRadio.pl,
REKLAMA