Prof. Rafał Habielski: w stwierdzonych ponad wszelką wątpliwość przypadkach szmalcownictwa Polskie Państwo Podziemne orzekało kary śmierci

- Spirala terroru powodowała, że ofiarami byli nie tylko ukrywający, ale niekiedy także osoby pełniące funkcje administracyjne, sołtysi czy wójtowie pociągani do odpowiedzialności za niedostateczny nadzór – powiedział w rozmowie z portalem PolskieRadio.pl historyk prof. Rafał Habielski.

2018-02-28, 09:08

Prof. Rafał Habielski: w stwierdzonych ponad wszelką wątpliwość przypadkach szmalcownictwa Polskie Państwo Podziemne orzekało kary śmierci
Prof. Rafał Habielski. Foto: Grzegorz Śledź/PR2

W niedawnym komunikacie IPN podkreślono, że „skala wykorzystania ludności cywilnej przez Rzeszę Niemiecką powinna być przedmiotem rzetelnych badań” i że dotyczący okresu II wojny światowej "opis wydarzeń i zachowań społecznych powinien uwzględniać proporcje, tło wydarzeń, indywidualne postawy i motywacje oraz warunki stworzone przez politykę okupanta". Dlaczego brakuje tego w tak wielu artykułach czy wypowiedziach krytycznych wobec Polski?

Przeszłość pada często ofiarą uproszczeń i schematów nie zawsze wynikających ze złej woli, niekiedy z niekompetencji, czasami uprzedzeń, niedostatków warsztatowych, względnie nieznajomości realiów i kontekstu wydarzeń. Myślę, że to jest przyczyną zjawiska, o którym mowa. Historia jest procesem składającym się z elementów, ogniw. Żeby trafnie rozpoznać całość zagadnienia, trzeba starać się poznać i zrozumieć jego składowe, chcieć i potrafić je wyjaśnić i połączyć, do tego zaś trzeba umiejętności oraz dobrej woli, nie zaś emocji i posługiwania się ocenami. To nigdy nie prowadzi do niczego dobrego.

Zobacz internetowy serwis edukacyjno-społeczny Polskiego Radia - GermanDeathCamps.info >>>


Powiązany Artykuł

andrzej duda 1200.jpg
Andrzej Duda: wierzę w mądry wyrok TK ws. noweli ustawy o IPN

Co należy brać pod uwagę podejmując temat różnych postaw Polaków wobec Zagłady Żydów? Jakie były postawy polskiego społeczeństwa? Z czego one wynikały, przed jakimi dylematami stawano?

Na stosunek Polaków wobec Zagłady składało się kilka czynników; sporą rolę odgrywały relacje i doświadczenia przedwojenne, w tym różnego rodzaju stereotypy, niekiedy mająca różne powody obojętność wobec Żydów oraz antysemityzm, który ułatwiał godzenie się z Holokaustem. Zagadnieniem, które ważyło na postawach było przekonanie, że Żydzi, będący obywatelami państwa polskiego, nie należą, mimo tego, do wspólnoty, są kimś obcym. Wypada pamiętać, że Polacy mieszkający w Generalnym Gubernatorstwie od jesieni 1939 r. poddani byli prowadzonej przez niemieckie władze okupacyjne propagandzie antysemickiej, która mogła odegrać pewną rolę w kształtowaniu opinii, oferować coś w rodzaju alibi, nawet nie na przyzwolenie na los Żydów, ale na neutralność wobec położenia, w jakim się znaleźli. Kwestią, którą trzeba brać pod uwagę, był strach, za ukrywanie Żydów groziła kara śmierci, na wsi, w najlepszym wypadku, spalenie obejścia. Pomoc Żydom warunkowana była możliwościami różnego rodzaju – odpowiednim mieszkaniem, środkami na zakup żywności, którą trzeba było zdobywać poza przydziałami kartkowym, na czarnym rynku – czyli bardzo drogo. Jeśli takich możliwości nie było, efektywna pomoc była trudna, ogólny poziom materialny społeczeństwa był w czasie okupacji dramatycznie niski. Poza tym sytuacja inaczej wyglądała w miastach, inaczej na wsi; w pierwszym wypadku, pod warunkiem dysponowania odpowiednim mieszkaniem, niesienie pomocy było łatwiejsze, w mieście łatwiej jest zachować anonimowość; w drugim, w razie dekonspiracji, groziło masowymi represjami, utratą dobytku. Spirala terroru powodowała, że ofiarami byli nie tylko ukrywający, niekiedy także osoby pełniące funkcje administracyjne, sołtysi czy wójtowie pociągani do odpowiedzialności za niedostateczny nadzór. W obu przypadkach, miasta i wsi, istotną sprawą był zróżnicowany stopień asymilacji ukrywających się Żydów. Oprócz identyfikujących się z Polską i z polskością, mówiących po polsku, znających polski styl życia i obyczaj, którym pomagać było łatwiej, byli tacy, którzy nie mówili po polsku, im niesienie pomocy było szczególnie trudne.

Jak Polskie Państwo Podziemne oceniało osoby zajmujące się szmalcownictwem?

Państwo Podziemne miało do szmalcownictwa stosunek jednoznacznie negatywny; potępiało szantażowanie ukrywających się Żydów i pomagającym im Polakom, którzy również bywali obiektem szantażu. W stwierdzonych ponad wszelką wątpliwość przypadkach szmalcownictwa orzekało kary śmierci, które były wykonywane.

REKLAMA

Słowa premiera Mateusza Morawieckiego wypowiedziane w Monachium, o tym, że byli też „żydowscy sprawcy” zostały bardzo negatywnie odebrane przez Izrael. Na czym polegała m.in. działalność policji gettowej czy Urzędu do Walki z Lichwą i Spekulacją w Dzielnicy Żydowskiej w Warszawie, zwanego zwyczajowo „Trzynastką”?

Niemcy zezwolili, a raczej zdecydowali, o powołaniu w gettach instytucji o charakterze quasi samorządowym, Judenratów, uznając, że ułatwi im to zarządzanie gettami, a jednocześnie doprowadzi do podziałów i konfliktów wśród ludności żydowskiej, której część, mniej lub bardziej zasadnie, widziała w Judenratach narzędzie niemieckie. Rady miały ograniczone kompetencje, będąc w zasadzie zmuszane do wykonywania poleceń niemieckich władz okupacyjnych. Skalę wyzwania, przed którymi stawali członkowie Rad, a zwłaszcza stojący na ich cele, ilustruje dramat Adama Czerniakowa kierującego Judenratem w getcie warszawskim, któremu w lipcu 1942 r., polecono przygotowanie imiennych list osób przeznaczonych do deportacji, innymi słowy wysłania do obozu śmierci. Zareagował na to popełnieniem samobójstwa.


Powiązany Artykuł

auschwitz 1200 shutt.jpg
Dr Rafał Brzeski: Polskę od dawna wpędza się w poczucie winy

Podobnie było z tzw. policją żydowską w gettach, czyli służbą porządkową, podległą de facto rozkazom niemieckim oraz Urzędem do Walki z Lichwą, założonym również z inicjatywy niemieckiej, mającym na celu nie tyle przeciwdziałanie lichwie czy spekulacji, ile poszukiwanie i rabowanie dobytku ukrywanego przez mieszkańców gett. Członkowie policji i pracownicy Urzędu podzieli los ludności żydowskiej wówczas, kiedy instytucje, w których służyli przestawały być potrzebne.

Nie wydaje mi się przy tym, by można mówić o sprawstwie; współpraca Żydów z Niemcami, dość ograniczona w sensie ilościowym, była próbą ocalenia, na ogół opartą na błędnych przesłankach, nie zawsze motywowana pobudkami zasługującymi na aprobatę, podejmowaną jednak w warunkach, które skłaniają do ostrożności diagnoz.

Wiceprezes IPN Mateusz Szpytma apelował niedawno, że badania dotyczące skali przemocy, jak i pomocy Polaków wobec Żydów, powinny być prowadzone na poziomie każdej polskiej miejscowości, która znajdowała się pod okupacją niemiecką, że istotne jest prowadzenie badań na poziomie tzw. mikrohistorii. Dlaczego? Co dzięki temu możemy więcej zrozumieć?

Mikrohistorię warto badać, dzięki niej przeszłość staje się bliższa, bardziej zrozumiała, pozwala poznać i zrozumieć motywacje i zachowania jednostkowe, często odmienne, podejmowane pod wpływem różnych czynników. Jej odkrywanie utrudnia, a nawet uniemożliwia posługiwanie się uogólnieniami, które zawsze prowadzą do deformacji przeszłości.

REKLAMA

Jak Polska powinna mówić o historii II wojny światowej żeby przełamywać na świecie negatywne stereotypy? Nasza narracja może być odebrana jako "pisanie historii na nowo" czy próba wybielania się.

Zawsze trzeba mówić prawdę, tylko ona jest ciekawa, wtedy trudno o zarzuty pisania historii na nowo. Przełamywanie stereotypów jest procesem trudnym i długotrwałym, tym bardziej, że przekaz poświęcony własnej przeszłości przychodzi adresować do środowisk zewnętrznych, słabo zorientowanych, niekiedy z góry, choć bezpodstawnie, nastawionych krytycznie, uprzedzonych, często reagujących urazowo, niechętnych rewizji swoich dotychczasowych przekonań, wyrosłych wśród opinii i ocen nie zawsze prawdziwych, ale głęboko zakorzenionych, znajdujących uprawomocnienie w różnorakich przekazach, kulturze wysokiej i masowej, operujących błędami i uproszczeniami podręcznikach szkolnych, niekiedy w wypowiedziach osób cieszących się zaufaniem społecznym. Wszystko to nie zmienia faktu, że warto walczyć o prawdę o własnej przeszłości, pod warunkiem rzecz jasna, że robi się to w imię zasad i sprawiedliwości, pamiętając o tym, że ani się nie przekona, ani nie zadowoli wszystkich. Kwestią równie niełatwą, co treść przekazu jest jego forma, dobrze by była zróżnicowana, przybierała właściwości pozwalające na dotarcie do osób w różnym wykształceniu i wieku, odwoływała się do wielu narzędzi i poziomów komunikowania.

Rozmawiał Petar Petrović

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej