Beata Mazurek: będziemy egzekwować z całą stanowczością dyscyplinę ws. nagród
- Mam nadzieję, że decyzja prezesa Jarosława Kaczyńskiego w sprawie nagród przywróci większe poparcie społeczne dla PiS. Nie docierają do nas żadne informacje o tym, że członkowie partii są z niej niezadowoleni - powiedziała rzecznik PiS Beata Mazurek.
2018-04-06, 13:41
Komitet Polityczny PiS na wniosek Jarosława Kaczyńskiego ustalił, że w Sejmie zostanie złożony projekt przewidujący obniżenie o 20 procent pensji poselskich i senatorskich. Mają też zostać "wprowadzone nowe limity obniżające" wynagrodzenia dla wójtów, burmistrzów, prezydentów, marszałków i starostów, a także dla ich zastępców. Kaczyński zapowiedział też, że ministrowie konstytucyjni i sekretarze stanu, którzy są politykami, zdecydowali się na przekazanie swoich nagród na cele społeczne do Caritasu.
"To skutecznie utnie temat nagród"
Beata Mazurek wyraziła nadzieję, że decyzja ta "skutecznie utnie temat nagród oraz w pewien sposób przywróci większe poparcie społeczne dla Prawa i Sprawiedliwości". - Mam nadzieję, że sobie poradzimy z tym problemem. Jestem przekonana, że do każdego z polityków PiS dotarło to, o czym wczoraj mówił prezes - dodała rzeczniczka PiS.
Mazurek zapewniła, że do władz ugrupowania nie docierają żadne informacje o tym, że politycy tej partii są niezadowoleni z decyzji prezesa. Podkreśliła, że każdy z nich ma wybór: "może się do tej decyzji dostosować lub nie".
Prezes PiS ogłaszając w czwartek swoją decyzję powiedział też, że PiS będzie "egzekwować z całą stanowczością dyscyplinę" ws. nagród i wynagrodzeń polityków. - Jeżeli ktoś by nie chciał głosować za tego rodzaju decyzjami, bo powtarzam, one w większości wypadków muszą być podjęte poprzez ustawy, to traci szansę na miejsce na liście wyborczej, traci szansę na dalszy udział w polityce - oświadczył Kaczyński.
W piątek lider PO Grzegorz Schetyna zażądał informacji na temat nagród, które otrzymali ministrowie, ich zastępcy oraz inni pracownicy poszczególnych resortów, wojewodowie i wicewojewodowie, a także członkowie gabinetów politycznych ministrów i wojewodów.
Dopytywana o to Mazurek odparła, "że nie jest tajemnicą kto ile dostał nagród". - Przecież rząd został zasypany interpelacjami i zapytaniami ze strony polityków PO, więc to jest mydlenie oczu opinii publicznej. Interpelacje i zapytania są jawne, można to sprawdzić. Nie wiem o co jeszcze chcą pytać politycy PO, ale wiem, że rząd Prawa i Sprawiedliwości od odpowiedzi na pytania się nie uchyla" - podkreśliła.
"Konwój wstydu"
W grudniu ubiegłego roku w odpowiedzi na interpelację PO ws. nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 roku. Według tabeli, nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie. 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).
Informacja o przyznanych nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot. Politycy PO w kilku miastach zorganizowali też "konwój wstydu" - kolumnę aut, które ciągnęły na przyczepach plakaty z wizerunkami polityków PiS i kwotami przyznanych im nagród.
Na początku marca premier Mateusz Morawiecki zapowiedział likwidację wszelkich nagród, premii dla ministrów i wiceministrów. Zapowiedział również, że w ciągu najbliższych 2-3 miesięcy chce zredukować liczbę ministrów i wiceministrów o 20-25 proc., a także przejście podsekretarzy stanu do grupy urzędników służby cywilnej. Dotychczas Morawiecki przyjął dymisję 21 wiceministrów.
W marcu decyzji o przyznaniu nagród w Sejmie broniła była premier Beata Szydło. Powiedziała wówczas, że "ministrowie, wiceministrowie w rządzie PiS, otrzymywali nagrody za ciężką uczciwą pracę". - I te pieniądze się im po prostu należały - zaznaczyła. Mówiła, że "to były nagrody oficjalne, które zostały przyznane w ramach budżetu uchwalonego w tej Izbie, a nie zegarki od kolegów-biznesmenów".
REKLAMA
mg
REKLAMA