Human Rights Watch oskarża izraelskich żołnierzy o zbrodnie wojenne podczas pacyfikacji protestu Palestyńczyków
Sprawa dotyczy protestów Palestyńczyków na granicy Strefy Gazy i Izreala. 14 maja, gdy izraelscy żołnierze otworzyli ogień do protestujących, zginęło ponad 60 osób. Według świadków armia izraleska oddała strzały mimo braku zagrożenia.
2018-06-19, 14:08
Posłuchaj
Organizacja praw człowieka Human Right Watch opublikowała raport, w którym cytuje zeznania dziewięciorga świadków, którzy stali po palestyńskiej strony granicy. Według nich izraelscy żołnierze otworzyli ostrą amunicję pomimo braku zagrożenia ze strony protestujących, którzy stali w odległości od płotu granicznego. Wojskowi mieli strzelać zarówno w nogi jak i w klatki piersiowe i głowy Palestyńczyków.
Wśród rannych mieli być dziennikarze, wolontariusze obrony cywilnej, którzy usiłowali ratować wcześniej postrzelonych, a także dzieci. Świadkowie twierdzą, że żadna z rannych osób nie miała ze sobą broni. Jedna z osób zabitych miała zostać zastrzelona, gdy była transportowana na noszach w kierunku pobliskiej karetki.
Human Rights Watch twierdzi, że strzelanie ostrą amunicją w kierunku cywilów, którzy nie zagrażali żołnierzom jest zbrodnią wojenną. Organizacja podkreśla w raporcie, że ONZ oraz międzynarodowe trybunały powinny pociągnąć do odpowiedzialności zarówno szefów armii, którzy wydawali żołnierzom rozkazy jak i izraelskich polityków, w tym premiera Netanjahu, który miał według Human Rights Watch, zgodzić się na strzelanie ostrą amunicją do Palestyńczyków.
Od końca marca w każdy piątek Palestyńczycy z Gazy zbierają się przy płocie granicznym między palestyńską enklawą a Izraelem. Pokojowe w założeniu demonstracje nazwane zostały “Marszem Powrotu”. Mieszkańcy Gazy domagają się zwrotu ziem, zabranych im w ciągu ostatnich dekad przez Izrael.
REKLAMA
W czasie cyklicznych demonstracji izraelskie wojsko wielokrotnie otwierało ogień do Palestyńczyków. W sumie w starciach zginęło ponad 100 Palestyńczyków. Izraelskie wojsko twierdzi, że demonstracje są prowokacją ze strony rządzącego Strefą Gazy radykalnego Hamasu.
msze
REKLAMA