Sejm: Premier nie przedstawi w Sejmie listy nagrodzonych premiami
Sejm nie zajmie się projektem uchwały autorstwa PO wzywającej premiera Mateusza Morawieckiego do przedstawienia w Sejmie listy m.in. ministrów, wiceministrów, wojewodów i członków gabinetów politycznych, którym w latach 2016-2018 zostały wypłacone nagrody lub premie. Odrzucono też wnioski dotyczące przedłużenia obrad dotyczących zmian w Sądzie najwyższym i likwidacji subwencji dla partii politycznych.
2018-07-20, 11:49
Za uzupełnieniem porządku dziennego o projekt uchwały w sprawie nagród i premii głosowało w piątek 196 posłów, przeciw było 230, dwóch wstrzymało się od głosu. Platforma złożyła projekt uchwały w kwietniu.
Składając projekt PO argumentowała, że sprawa nagród budzi w opinii publicznej "głębokie zaniepokojenie" oraz "liczne wątpliwości". "W szczególności ze względu na niejasne okoliczności, tryb oraz legalność przyznania określonym osobom rzeczonych świadczeń pieniężnych" - napisano w projekcie uchwały. Według PO, godzi to w "konstytucyjną zasadę jasności działań organów państwowych oraz transparentność pracy wysokich urzędników państwowych i całego obozu rządzącego".
W grudniu ubiegłego roku w odpowiedzi na interpelację PO ws. nagród przyznanych członkom Rady Ministrów wiceszef kancelarii premiera Paweł Szrot przedstawił tabelę z łącznymi kwotami nagród brutto dla poszczególnych ministrów w 2017 r. Według tabeli nagrody otrzymało 21 konstytucyjnych ministrów - od 65 tys. zł do ponad 80 tys. zł rocznie; 12 ministrów w KPRM od blisko 37 tys. do prawie 60 tys. zł rocznie oraz ówczesna premier Beata Szydło (65 100 zł).
Informacja o przyznanych nagrodach wywołała oburzenie opozycji, która wielokrotnie apelowała do rządzących o ich zwrot.
Komitet Polityczny PiS zdecydował na początku kwietnia, że w Sejmie zostanie złożony projekt, którego celem będzie 20-procentowa obniżka uposażeń parlamentarzystów, zaś członkowie rządu, którzy otrzymywali nagrody, mają przekazać je na Caritas. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że w jego rządzie nagród nie będzie.
Nowelizacja ustawy o wykonywaniu mandatu posła i senatora została przyjęta przez Sejm w maju. Zgodnie z jej zapisami uposażenie posła i senatora będzie odpowiadało 80 proc. wysokości wynagrodzenia podsekretarza stanu, ustalonego na podstawie przepisów o wynagrodzeniu osób zajmujących kierownicze stanowiska państwowe, z wyłączeniem dodatku z tytułu wysługi lat.
Zmiany w Sądzie Najwyższym: posiedzenie nie będzie odroczone
Sejm odrzucił też w piątek wnioski złożone przez posłów opozycji w sprawie odroczenia posiedzenia do 11 września, oraz ogłoszenia przerwy w obradach do godziny 11. Wnioski zostały złożone w związku z pracami nad projektem PiS dotyczącym m.in. procedury obsadzania stanowisk sędziowskich w SN.
Po odrzuceniu wniosków Sejm przeszedł do bloku głosowań.
Wnioski zostały złożone w związku z pracami nad projektem PiS dotyczącym między innymi procedury obsadzania stanowisk sędziowskich w Sądzie Najwyższym i procedury wyboru I prezesa SN. Pierwsze czytanie tego projektu odbyło się w czwartek. W nocy z czwartku na piątek prace nad nim zakończyła sejmowa komisja, drugie czytanie odbyło się w piątek przed południem. Jeszcze w piątek Sejm ma głosować nad tym projektem.
- Przewodniczący komisji sprawiedliwości (Stanisław Piotrowicz) podczas wczorajszego posiedzenia wprowadził nas w totalny świat absurdu PiS, mieliśmy po 30 sekund na przygotowanie się do zadawania pytań dotyczących poprawek, Biuro Legislacyjne nie mogło odpowiadać na pytania - uzasadniał swój wniosek o odroczenie obrad Jerzy Meysztowicz (Nowoczesna), dodając, że "nie jest dopuszczalne, aby ustrojową ustawę przyjmować w ciągu 24 godzin".
Natomiast Michał Szczerba (PO) złożył wniosek o przerwę, aby "przez ten czas Prezydium Sejmu dokonało analizy wczorajszego posiedzenia komisji sprawiedliwości" w sprawie nowelizacji ustaw o SN i sądach. Obrady komisji określił jako "skandal".
Wniosek o odroczenie posiedzenia poparło 178 posłów, przeciw było 240, zaś wstrzymało się od głosu czterech posłów. Z kolei wniosek o przerwę do godz. 11 poparło 175 posłów, przeciw było 245, zaś sześciu posłów wstrzymało się od głosu.
Dotacje dla partii pozostaną
Sejm odrzucił w piątkowym głosowaniu wniosek o uzupełnienie porządku obrad o pierwsze czytanie projektu noweli ustawy o partiach politycznych oraz kodeksu wyborczego autorstwa Kukiz'15. Zakładał on likwidację subwencji i dotacji dla partii politycznych.
Za uzupełnieniem porządku obrad głosowało 196 posłów, 231 było przeciw, 3 posłów wstrzymało się od głosu.
Zgodnie z obecnie obowiązującymi przepisami podstawą finansowania partii politycznych są środki publiczne w postaci subwencji na realizację ich celów statutowych. Wysokość subwencji jest uzależniona od uzyskanego wyniku w wyborach i obliczana na podstawie specjalnego algorytmu. Ponadto partie mogą być finansowane ze składek członkowskich, ściśle określonych, limitowanych, pochodzących od osób fizycznych darowizn, spadków, zapisów oraz dochodów z majątku. Partiom przysługuje też dotacja związana z kosztami kampanii wyborczych do Sejmu i Senatu oraz Parlamentu Europejskiego.
Stanisław Tyszka (Kukiz'15) zapowiadając w marcu tego roku złożenie projektu zakładającego zmiany w systemie finansowania partii politycznych, stwierdził, że subwencje z budżetu państwa dla partii politycznych są niesprawiedliwe i niekonstytucyjne, ponieważ partie polityczne nie są instytucjami państwowymi.
Jego zdaniem partie powinny być finansowane z dobrowolnych wpłat obywateli. - Jeżeli ktoś popiera jakąś partię, to powinien dobrowolnie przekazywać swoje pieniądze na jej działalność - powiedział Tyszka. Dodał, że nie powinno się "przymusem odbierać pieniędzy obywatelom i przekazywać podmiotom, które nie reprezentują ich wartości i postulatów".
Według Tyszki, "same subwencje, bez dotacji, w czasie całej kadencji, to 208 mln złotych z kieszeni obywateli". Dodał, że Prawo i Sprawiedliwość otrzyma 72 mln subwencji za lata 2016-2019, a Platforma Obywatelska 64 mln złotych. - PiS nie ucierpi, jeżeli im się odbierze te pieniądze - ocenił.
Jak mówił, projekt ustawy Kukiz'15 zakładającej likwidację subwencji budżetowej dla partii, ma na celu zaoszczędzenie 200 mln zł dla obywateli. - Te pieniądze są zazwyczaj marnotrawione - powiedział poseł dodając, że "partie wydają je na organizowanie zlotów partyjnych, konfetti, spoty i głupawe billboardy" - powiedział Tyszka. Według niego likwidacja subwencji i dotacji miałaby też wyrównywać szanse na scenie politycznej.
Kukiz'15 nie jest partią polityczną. W wyborach parlamentarnych startował jako komitet wyborczy. Ugrupowanie nie pobiera subwencji z budżetu, w ubiegłym roku otrzymał zwrot kosztów poniesionych w trakcie kampanii wyborczej do parlamentu w wysokości około 3 milionów zł. Dotację podmiotową z budżetu państwa otrzymują komitety, które dostały się do Sejmu. Szef Kukiz'15 Paweł Kukiz zapowiedział wówczas, że pieniądze te przeznaczone zostaną na działalność dobroczynną i społeczną.
msze