Kristina Vogel wzorem nie tylko dla sportowców. "Dlaczego mam być nieszczęśliwa?"
- Czasem dzwonię do mojego przyjaciela i tak razem płaczemy przez kilka minut. Później jest już w porządku, wycieram łzy i wszystko toczy się dalej - powiedziała dwukrotna mistrzyni olimpijska w kolarstwie torowym Kristina Vogel. Niemka po raz pierwszy od wypadku pojawiła się na wózku podczas konferencji prasowej w berlińskim szpitalu.
2018-09-14, 12:10
Dramat Vogel rozegrał się 26 czerwca 2018 roku kiedy podczas treningu na torze w niemieckim Chociebużu. Jedenastokrotna mistrzyni świata jadąc z prędkością około 60 km/h zderzyła się z młodym kolarzem z Holandii. Natychmiast przetransportowano ją do szpitala w Berlinie, gdzie przeprowadzono kilka operacji. Holender wyszedł z tego wypadku bez szwanku...
Niemka jest najbardziej utytułowaną zawodniczką w historii tej dyscypliny. Dla kolarstwo torowego to wielka strata, jednak jak przyznaje Vogel: "Wciąż kocham swoje życie, nic się nie zmienia - naprawdę".
Na konferencji prasowej w Berlinie Kristina Vogel pojawiła się w asyście lekarzy. Była to jej pierwsza dłuższa rozmowa z mediami po wypadku w Chociebużu. Również po raz pierwszy można było zobaczyć mistrzynię olimpijską... na wózku.
Kristina Vogel Wielką rzeczą było nauczenie się tego, że płacz jest OK
- Wielką rzeczą było nauczenie się tego, że płacz jest OK. Nigdy nie byłam osobą, która dużo płakała, zwłaszcza wtedy gdy nie udało mi się sięgnąć po złoty medal olimpijski w 2012 i 2016 roku (Vogel zdobyła złoto w sprincie drużynowym - przyp. red.). Ja nigdy nie płakałam. Nigdy - przyznała Vogel na spotkaniu z dziennikarzami.
REKLAMA
Podczas swojej bogatej kariery w kolarstwie torowym, gdzie udało jej się osiągnąć praktycznie wszystko, po tym co można było usłyszeć na konferencji w Berlinie - Kristina Vogel wydaje się być jeszcze silniejsza niż przed wypadkiem.
- Czasem dzwonię do mojego przyjaciela i tak razem płaczemy przez kilka minut. Później już jest w porządku, wycieram łzy i wszystko toczy się dalej - dodała.
Źródło: YouTube/WELT
Jak wspomina Vogel, był to całkowicie normalny dzień. Dodatkowo miała zaplanowaną imprezę urodzinową u swojego kolegi.
REKLAMA
- To był normalny dzień, plus jeszcze zaplanowaliśmy kilka rzeczy na popołudnie, w związku z urodzinami naszego kolegi Maxa Levy'ego. Trenowałam ze swoją koleżanką Pauline Grabosch. Jechała przede mną, a nagle zniknęła... tylko ciemność. Od pierwszych sekund wiedziałam, że jestem sparaliżowana. Może to brzmi dziwnie, ale od zawsze wszystko tłumaczyłam sobie racjonalnie. Obudziłam się na torze, tłumacząc sobie spokojnie: oddychaj, oddychaj. Zdjęli mi buty i nie mogłam nic poczuć, kiedy dotykali moich stóp. Widziałam kolegę, który zdejmował mi buty. W tamtym momencie już wiedziałam: to już po wszystkim, nie czuję nóg - powiedziała 27-latka.
Niemka kochała rywalizację na torze. Nigdy nie kryła, że lubi szybko jeździć. Za tym wszystkim stoi jedenaście tytułów mistrza świata, mistrzostwo Europy i dwa razy złoto na igrzyskach olimpijskich. Wypadek na torze spowodował u niej przerwanie rdzenia kręgowego. Niemka jest sparaliżowana od klatki piersiowej w dół.
- Szczerze, to myślałam że umrę. Po pierwszym zabiegu ciężko było dla mnie znaleźć odpowiedni lek. Pierwsze dni po przebudzeniu ze śpiączki to była najtrudniejsza walka w moim życiu. Każdy oddech był niesamowitym bólem. Nie mam pojęcia jak to przeżyłam.
Kristina Vogel Naprawdę nic się nie zmieniło w moim życiu. Prawda, poruszam się na wózku, ale to wciąż moje życie. Dlaczego mam być nieszczęśliwa?
Niemka nie ukrywa, że dzięki bliskim i rodzinie potrafiła przeżyć te wszystkie ciężkie momenty. Przed nią kolejny "trudny" rozdział w życiu.
REKLAMA
- Mój wypadek to g*** i cały czas się zastanawiam, dlaczego nic nie pomaga. Jestem jednak niezwykle dumna z tego jak pomogła mi moja mama. Dała mi tyle siły, że mogę sobie z tym poradzić. Nigdy nie byłam wściekłą osobą, zawsze kochałam życie i ludzi. Naprawdę nic się nie zmieniło w moim życiu. Prawda, poruszam się na wózku, ale to wciąż moje życie. Dlaczego mam być nieszczęśliwa? - powiedziała.
Vogel nie ukrywa, że planem było zdobycie dwunastego medalu na zbliżających się mistrzostwach świata w kolarstwie torowym. Jednak nie załamuje się i będzie starała się szukać nowej sportowej drogi.
- Planem było zdobycie 12 medalu, ale teraz w mojej głowie nie ma czasu na takie przemyślenia. Może jest inny sposób na sięgnięcie po złoty medal? Jeśli nie, to i tak uważam że udało mi się wiele osiągnąć. Po raz pierwszy czuję się wolna. Nie muszę nic robić, nie ma na mnie presji z zewnątrz. Chcę pokazać, że jestem dobra. Znajdę swoją drogę, może do sportu, a może nie - przyznała kolarka torowa.
Niemka wciąż jest pełna energii i nie straciła "duszy wojownika".
REKLAMA
- Nadal chcę iść do przodu. Cały czas mam w sobie duszę wojownika, nawet gdy lekarze stoją przy moim łóżku i mówią: Kristina potrzebujesz czasu. Nie, nie pokażę Ci, że potrafię! - po czym dodaje: "Tygrys wciąż jest w moim sercu. Raz wojownik, wojownik na zawsze, prawda?".
(mb), BBC Sport
REKLAMA