Amerykanie stawiają czoła huraganowi Florence. Jak walczyć z tym żywiołem?

- Przed nadejściem huraganu Katrina zauważyłem kilka charakterystycznych zachowań ludzkich. Jedno z nich polega na lekceważeniu zagrożenia - powiedział w wywiadzie dla portalu PolskieRadio24.pl Kuba Kucharski, dziennikarz, interesujący się tematyką huraganów i autor książki "W uścisku Katriny".

2018-09-15, 10:00

Amerykanie stawiają czoła huraganowi Florence. Jak walczyć z tym żywiołem?
Zdjęcie ilustracyjne. Foto: fotolia.com

Stany Zjednoczone stawiają czoła huraganowi Florence. Według najnowszych informacji ten niszczycielski żywioł doprowadził już do śmierci 7 osób i dużych zniszczeń. Zdaniem Kuby Kucharskiego, który był w Nowym Orleanie podczas uderzenia Huraganu Katrina w 2005 roku, Amerykanie coraz bardziej są świadomi tego, jakim zagrożeniem jest to zjawisko.

Michał Szewczuk, PolskieRadio24.pl: Huragan Florence dotarł do wybrzeży USA. W tym momencie mówi się o nim jako o huraganie 1 kategorii. Co to w praktyce oznacza?

Kuba Kucharski, autor książki "W uścisku Katriny": W praktyce oznacza to, że ten wiatr wieje z prędkością maksymalnie do ok. 150 km/h, czyli znacznie mniejszą niż dotychczas, gdy huragan miał 4 kategorię. Ale ten huragan jest wciąż niezwykle niebezpieczny, wspomniana skala klasyfikuje bowiem w sposób uproszczony huragany głównie po sile wiatru, nie uwzględnia natomiast takich parametrów, jak wielkość huraganu (jego średnica), czyli jak wielkie opady może spowodować. A pod tym względem huragan Florence jest niezwykle groźny, amerykańscy obserwatorzy sugerują, by pod tym względem traktować go wciąż jako huragan kategorii 4. Ogromne opady mogą spowodować podtopienia i powodzie.

Obniżenie kategorii huraganu oznacza dużo mniejsze zagrożenie dla wschodniego wybrzeża USA?

Huragany charakteryzują się tym, że na lądzie tracą swoją siłę. Mimo to największym zagrożeniem huraganów, oprócz wiatru, są wspomniane wyżej obfite opady, a także fala przypływowa, czyli „ściana wody”, która powoduje nagły wzrost poziomu morza nawet o kilka metrów. Huragan ma średnicę ok. 650 km, a to oznacza olbrzymie opady na bardzo rozległym obszarze, co w efekcie może spowodować powodzie i zniszczenia przez wezbrane wody rzek na ogromną skalę. Efekty te dopiero po kilku dniach od przejścia huraganu mogą dać o sobie znać z największą siłą.

Istnieje jakaś możliwość zminimalizowania zniszczeń wyrządzanych przez ten żywioł?

Ciężko przewidzieć jakie szkody wyrządzi dany huragan. Natomiast niezwykle ważnym elementem jest odpowiednie zabezpieczenie miasta. Przykładowo, Nowy Orlean przed huraganem Katrina, w głównej mierze zabezpieczało 560 km betonowo-ziemnych wałów przeciwpowodziowych, które w momencie nadejścia huraganu zostały uszkodzone w kilkudziesięciu miejscach. Nie przez sam huragan, ale przez falę powodziową, która z ogromną siłą je przerwała. W ten sposób doszło do zatopienia 80 procent powierzchni miasta. Warto dodać, że te wały przeciwpowodziowe znajdowały się tylko w odległości kilkudziesięciu metrów od domów, a po przerwaniu wałów potężna fala wody zmywała z powierzchni ziemi całe domy. Po tragicznym w skutkach huraganie Katrina rząd amerykański przekazał na odbudowę i poprawę zabezpieczeń ogromne środki, dzięki którym wybudowano m.in. Wielki Mur Luizjany, który jest największym falochronem na świecie. Ma on ponad trzy kilometry długości i jest pierwszą linią obrony miasta przed wielką wodą. Jest w stanie powstrzymać nawet 550 milionów litrów wody wpychanych od strony morza przez huragan. Znajduje się kilkanaście kilometrów od centrum, a zakotwiczenia rur podtrzymujących konstrukcję betonową sięgają ponad 200 metrów w głąb grząskiego gruntu.

REKLAMA

Powstały także ogromne przepompownie, np. West Closure Complex, której zadaniem jest jak najszybsze odprowadzenie wody na wypadek przerwania wałów. Aby lepiej sobie zobrazować efektywność działania tych pomp, wystarczy sobie wyobrazić, że mogłyby one napełnić basen olimpijski w trzy sekundy.

Dodatkowo wzmocniono mosty, czasami podnosząc poziom jezdni o kilka metrów. W przypadku Nowego Orleanu są one podstawową drogą ewakuacji z miasta. Wzmocniono stadion Superdome, na którym podczas Katriny znalazło schronienie ponad 30 tysięcy ludzi. Zaczęto budować solidniejsze domy, na wysokich palach, aby nie dochodziło do ich podtopień. Podjęto także działania, które mają na celu powrót do natury np. odtwarzanie okolicznych mokradeł, które są naturalną ochroną przed huraganami.

Podsumowując, obszary na południu Stanów Zjednoczonych, znajdujące się na wybrzeżu są i będą zagrożone skutkami przejścia huraganów, bo siła tego żywiołu jest nie do okiełznania. Ale odpowiedni system nowoczesnych zabezpieczeń straty te minimalizuje, a wczesny system ostrzegania o nadchodzącym żywiole umożliwia skuteczną ewakuację zagrożonej ludności. Z całą pewnością w ciągu ostatnich kilkunastu lat amerykańskie służby poczyniły znaczący postęp w stawianiu czoła tym potężnym silom natury.

Jak Amerykanie szykują się do huraganów? W jaki sposób przeprowadza się ewakuację zamieszkanych terenów?

Ci, którzy decydują się na pozostanie w domach, kupują odpowiednie zapasy jedzenia i wody na okres kilku tygodni, bo powrót do normalności po przejściu huraganu może trwać stosunkowo długo. Naszej ewakuacji w Nowym Orleanie poświęciłem w mojej książce „W uścisku Katriny” osobny rozdział, ponieważ początkowo zamierzaliśmy pozostać w domu, co zapewne skończyłoby się tragicznie. Po przejściu Katriny okazało się, że nasz dom znalazł się całkowicie pod wodą, aż po sam czubek dachu.

REKLAMA

Kolejnym elementem jest zabijanie okien płytami pilśniowymi, a następnie przygotowanie miejsc na strychu czy poddaszach, by tam uciekać przed wezbranymi wodami. Ostatnią deską ratunku jest już tylko wejście na dach. Tak się często działo choćby po przejściu Katriny.

Pozostali ludzie, którzy nie wyjadą z miasta, mogą udać się do specjalnych schronów, lub miejsc do tego przeznaczonych. W naszym wypadku był to ogromny kryty stadion Superdome, którego solidna konstrukcja dawała szansę na przetrwanie. Ale ogromna moc żywiołu uszkodziła na tyle dach stadionu, że do środka wlewała się woda.

Ci, którzy wyjeżdżają, muszą liczyć się oczywiście z ogromnymi utrudnieniami komunikacyjnymi. Może się zdarzyć, że w związku z tym nie zdążą na czas opuścić zagrożonego obszaru. Znam historię ludzi, których huragan dopadł w momencie, gdy znajdowali się w samochodzie. Na szczęście udało się im wyjść cało z tej przygody, choć auto uległo zatopieniu.

Co roku słyszymy o kolejnych huraganach w USA. Czy można powiedzieć, że Amerykanie już przywykli do tego typu klęsk żywiołowych? A może zdarza się, że realne zagrożenie bywa bagatelizowane - czy to przez obywateli, czy też przez służby?

Przyznam szczerze, że jest to niezwykle interesujące zjawisko. Przed nadejściem huraganu Katrina zauważyłem kilka charakterystycznych zachowań ludzkich. Jedno z nich polega na lekceważeniu danego huraganu, skoro niemal każdego roku jest ich kilka, bądź kilkanaście i zazwyczaj nic złego z tego nie wynika. Muszę przyznać, że i ja tak początkowo myślałem, za co o mały włos przypłaciłbym życiem. Inni natomiast uważają, że ewakuacja jest zbyt kosztowna i za wszelką cenę chcą pozostać w domu i to nawet wówczas, gdy jest ogłoszona tak zwana „obowiązkowa ewakuacja”. Trzeba bowiem pamiętać, że w Stanach Zjednoczonych władze nie mogą nakazać ludziom opuszczenia domu siłą, natomiast ci, którzy zlekceważą ten nakaz, muszą się liczyć z faktem, że nie mogą potem liczyć na odpowiednią pomoc. Po prostu w trakcie przejścia huraganu nie jest możliwe prowadzenie akcji ratunkowej. Tak też się działo choćby w przypadku Katriny. Wówczas warunki, w jakich znalazło się zalewane miasto, nie pozwalały na przeprowadzanie skutecznej akcji ratunkowej.

REKLAMA

Inny problem mają ludzie niepełnosprawni, starsi i schorowani. Dla nich trudy ewakuacji mogą okazać się ponad ich siły. Historia zna wiele takich przypadków. Niestety, osoby takie są praktycznie skazane na pozostanie w miejscu zamieszkania, a wraz z nimi ci, którzy się nimi opiekują.

Obecnie w amerykańskim społeczeństwie świadomość zagrożenia, jakie niosą za sobą huragany, znacząco wzrosła, a co za tym idzie ludzie starają się unikać ryzyka, albo przynajmniej jak najlepiej przygotować się na stawienie czoła niszczycielskiej sile. Dzięki temu pomimo gigantycznych strat wywoływanych przez huragany liczba ofiar śmiertelnych jest wielokrotnie niższa, niż choćby w przypadku Katriny. Przypomnę tu, że wtedy zginęło prawie dwa tysiące ludzi, a podczas ubiegłorocznych huraganów liczba ofiar sięgała zaledwie kilkudziesięciu.

Dla władz i odpowiednich służb każde nadejście huraganu jest ogromnym wyzwaniem dotyczącym choćby odpowiedniej organizacji. Trzeba przyznać, że kiedyś Katrina drastycznie obnażyła niedostatki służb państwowych, co położyło się cieniem na drugiej kadencji prezydenta G.W. Busha. Podobnie i w obecnym przypadku stawienie czoła niszczycielskiej sile tegorocznych huraganów będzie ważnym testem dla administracji obecnego prezydenta.

Rozmawiał Michał Szewczuk

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej