Wypadek autobusu z "osobówką". Pokaz ku przestrodze

W ciągu sekundy bok samochodu osobowego został zgnieciony, a przód autobusu całkowicie rozbity. Widzący z bliska to zdarzenie mieszkańcy Warszawy byli wyjątkowo poruszeni, ale tacy właśnie mieli być - niedzielna symulacja wypadku, jaką pokazano na ul. Marszałkowskiej, stanowiła ostrzeżenie przed tym, jakie mogą być skutki nieuwagi za kierownicą.

2018-11-18, 17:30

Wypadek autobusu z "osobówką". Pokaz ku przestrodze
Symulacja wypadku autobusu z samochodem osobowym w Warszawie. Foto: Bartłomiej Bitner

18 listopada obchodzimy Światowy Dzień Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych. Z tej okazji Fundacja Drogi Mazowsza oraz Miejskie Zakłady Autobusowe przeprowadziły symulację wypadku "osobówki" z pojazdem komunikacji miejskiej.

"Ten pan nie żyje?"

Tegoroczny pokaz zgromadził ok. 200 widzów. Już 40 minut przed wydarzeniem koło mieszczącego się w pobliżu kina "Luna" zatrzymywali się pierwsi ciekawscy. Intrygowały ich przygotowane do zderzenia pojazdy oraz kręcący się przy nich i dokonujący ostatnich poprawek przedstawiciele służb mundurowych.

- Uwaga, zaraz będzie wypadek. Nie wychodzimy poza ogradzające taśmy - ostrzegano głośno, bo widzowie, zwłaszcza dzieci i młodzież, chcieli z jak najbliższej odległości zobaczyć, co może stać się z samochodem osobowym po tym, jak jego kierowca nieostrożnie wycofa z zatoki przystankowej wprost pod autobus.

Zderzenie trwało sekundę. Niezbyt głośny huk uderzenia i "osobówka" została "przestawiona". Chwilę później do akcji wkroczyli ratownicy medyczni i strażacy, którzy dali krótki pokaz wyciągania rannych kierujących pojazdami.

REKLAMA

- Ten pan nie żyje? - spytał kilkulatek rodzica widząc kierowcę "osobówki", który udawał zabitego. - Nie, on żyje. To był tylko pokaz. Ale w prawdziwym wypadku, gdyby tak nie uważał, mógłby zginąć - wyjaśnił chłopcu tata.

"50 km/h wystarczy do tragedii"

"

Adam Sobieraj Liczba wypadków w Polsce wciąż jest spora. Ich główną przyczyną nie są narkotyki, alkohol czy szybka jazda, ale ignorancja.

O takie właśnie wpajanie dobrych nawyków młodym ludziom chodzi organizatorom akcji. Jak zaznacza Adam Sobieraj z Fundacji Drogi Mazowsza, ciągle trzeba przypominać o skutkach wypadków i ostrzegać wszystkich uczestników ruchu drogowego. - Dlatego, że liczba wypadków w Polsce wciąż jest spora. Ich główną przyczyną nie są narkotyki, alkohol czy szybka jazda, ale ignorancja. I to trzeba zmienić - podkreśla.

Jak dodaje, jedni muszą zobaczyć wypadek, by sobie uświadomić czym może skończyć się nieostrożność na drodze, drugim wystarcza mandat. - Uważamy jednak, że każda akcja edukacyjna jest potrzebna, bo widzimy, że oglądający je zmieniają postrzeganie pewnych spraw. Rok temu zademonstrowaliśmy zderzenie dwóch samochodów przy prędkości 50 km/h. Niektórzy mówili, że to żadna prędkość, ale po wypadku stwierdzili, że jednak jest wystarczająca, by wydarzyła się tragedia - mówi Adam Sobieraj z Fundacji Drogi Mazowsza.

Jest lepiej, ale wciąż bardzo źle

Raporty policji pokazują, że liczba zdarzeń drogowych się zmniejsza. W 2004 r. w kraju doszło do 51 069 wypadków, w których zginęło 5712 osób, a 64 661 zostało rannych, natomiast 10 lat później - w 2014 r. - wypadków wydarzyło się 34 970, a liczba zabitych wyniosła 3202, zaś rannych - 42 545. Z kolei w zeszłym roku było 32 760 wypadków, w wyniku których śmierć poniosło 2831 osób, a 39 466 zostało rannych.

REKLAMA

Statystyka poprawiła się także w woj. mazowieckim i Warszawie. Np. w 2014 r. wydarzyły się odpowiednio 2354 i 2031 wypadki, a już w zeszłym roku - 2271 i 1777. W wyniku tych zdarzeń drogowych cztery lata temu na Mazowszu i w stolicy zginęły odpowiednio 323 i 195 osób, zaś w 2017 r. - 281 i 183 osoby.

Jednak na tle Europy wciąż wypadamy słabo. Wypadków w Polsce jest zdecydowanie więcej niż np. w Niemczech. Według unijnych statystyk u naszych zachodnich sąsiadów liczba ofiar śmiertelnych wypadków drogowych na milion mieszkańców w 2010 r. wyniosła 45, w 2016 r. - 39, a w 2017 r. - 38. W naszym kraju w 2010 r. było 102 zabitych na milion osób, w 2016 r. - 80, a w 2017 r. - 75. O wiele lepszą średnią mogą pochwalić się też Francja i Hiszpania, gdzie w 2010 r. na milion mieszkańców zginęły w wypadkach odpowiednio 64 i 53 osoby, w 2016 r. - 54 i 39, a w 2017 r. - 53 i 40.

Dzień Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych został zapoczątkowany w 1993 r. przez angielską organizację Road Peace. W 2005 r. Zgromadzenie Ogólne ONZ zaprosiło państwa członkowskie i społeczność międzynarodową do obchodzenia trzeciej niedzieli listopada jako Światowego Dnia Pamięci o Ofiarach Wypadków Drogowych.

Bartłomiej Bitner

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej