Samochód spalinowy już za kilka lat nieopłacalny?
Już za kilka lat ceny samochodów elektrycznych i spalinowych wyrównają się, a kupowanie tych drugich straci ekonomiczne uzasadnienie - ocenił podczas poniedziałkowej debaty w Sosnowcu prezes Fundacji Promocji Pojazdów Elektrycznych Marcin Korolec.
2018-11-26, 15:50
Korolec podkreślił, że europejscy producenci samochodów stoją przed dużym wyzwaniem przestawienia się na produkcję pojazdów elektrycznych. Na razie w rozwoju tej technologii przodują firmy z Azji i Ameryki Północnej.
Za 7 lat ceny pojazdów elektrycznych zrównają się ze spalinowymi
− Rok do roku cena baterii spada mniej więcej o 20 proc. i różne ośrodki analityczne mówią o tym, że cena samochodu elektrycznego i porównywalnego samochodu spalinowego będzie wyrównana w okolicach 23-25 roku, gdzieś tutaj się to prawdopodobnie stanie - powiedział Korolec podczas Dialogu Obywatelskiego, dyskusji o przyszłości przemysłu motoryzacyjnego z udziałem unijnej komisarz ds. rynku wewnętrznego i przemysłu Elżbiety Bieńkowskiej.
Cena pojazdu taka sama, ale koszt poruszania się autem elektrycznym o 80 proc. mniejszy niż spalinowym
− Jeżeli do tego dołożymy fakt, że przejechanie odcinka na prądzie jest o 80 proc. tańsze niż przejechanie tego odcinka na ropie czy benzynie, to nie będzie żadnego ekonomicznego uzasadnienia, by kupować te tzw. samochody tradycyjne, spalinowe. To się zdarzy za chwilę - podkreślił prezes.
Elektryczne pojazdy bardzo korzystne dla gospodarki
Korolec wyraził przekonanie, że zamienienie przez kierowców aut na elektryczne będzie korzystne dla polskiej gospodarki pod kilkoma względami. Lokalnie wytwarzany prąd zastąpi importowaną ropę, zaś tańsze pokonywanie dystansów da „gigantyczne oszczędności”, dzięki którym powstanie wiele miejsc pracy, poprawi się wzrost PKB – mówił.
„Dla polskiej gospodarki makro, w momencie, kiedy się wszyscy przesiądziemy na samochody elektryczne, to generalnie będzie dobrze” - powiedział prezes. Zastrzegł, że ten efekt nie nastąpi natychmiast, ale w ciągu 20-30 lat.
Czy Europa poradzi sobie z wprowadzaniem elektromobilności?
Korolec zaznaczył, że transformacja technologii wymaga dostosowania się europejskich producentów. Zauważył, że Europa przez dziesięciolecia przodowała w konstruowaniu silników spalinowych, najwięcej w skali świata inwestowała w rozwój „schyłkowej” już dziś technologii diesla. Dziś kontynent stoi przed wyzwaniem wpisania się w trend globalny.
Europa ma kłopoty z bateriami
Podobnie jak wcześniej podczas tej samej debaty Bieńkowska, Korolec zwrócił uwagę, że bolączką Europy jest brak producentów baterii do aut elektrycznych - dwie trzecie z nich produkuje się dziś w Azji (głównie w Chinach, Japonii i Korei Południowej), jedna trzecia pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, głównie z Kalifornii. „A cała reszta jest w Europie” - żartował Korolec.
Europa musi dogonić z produkcją aut elektrycznych Azję i USA
Unijna komisarz podczas dyskusji ostrzegła, że europejscy producenci motoryzacyjni muszą przyspieszyć w dziedzinie samochodów nieemisyjnych, jeżeli tego nie zrobią za kilkanaście lat Europejczycy będą jeździć autami chińskimi czy amerykańskimi.
„Pytanie, jak przeżyć dzisiejsze nierównowagi, które się pojawiają w tym przemyśle i jak uratować de facto tę kompetencję jakościową, którą się charakteryzuje europejski przemysł. Mam nadzieję, że będziemy jeździć tymi europejskimi samochodami, ale dzisiaj tym centralnym elementem, wokół którego najłatwiej zrobić samochód jest bateria – najdroższa i najtrudniejsza część” - wskazał Korolec.
W Polsce nadal auta elektryczne za drogie, problem z zachętami
Prezydent Sosnowca Arkadiusz Chęciński zwrócił uwagę, że obecnie samochody elektryczne są jednak wciąż bardzo drogie; wyraził przekonanie, że bez dodatkowych zachęt, np. w postaci dopłat, elektromobilność nie rozwinie się w najbliższym czasie. Przytaczał przykład Szwecji – kraju uważanego za bardzo proekologiczny – w której sprzedaż samochodów zasilanych prądem spadła, gdy zredukowano dopłaty. Jednocześnie podkreślił, że zmiany są nieuchronne. „Jeżeli nie będziemy nadążać za nowościami, zostaniemy w tyle. Znikną dziesiątki tysięcy miejsc pracy, a nie powstaną nowe” - przekonywał.
PAP, jk
REKLAMA