Wolna konkurencja to prawo wyboru i pełniejsza kieszeń
Wolna konkurencja jest jak zdrowie - jeśli jest, to o niej nie myślimy, ale gdy zaczyna jej brakować, to szybko odczuwamy tego skutki. O jej znaczeniu dla gospodarki i naszego życia przypomina obchodzony dziś Światowy Dzień Konkurencji. Z tej okazji przyglądamy się, jak wygląda ochrona konkurencji i praw konsumentów w praktyce.
2018-12-05, 18:30
Posłuchaj
Choć na co dzień samo pojęcie konkurencja może nam się wydawać abstrakcyjne, to tak naprawdę stykamy się z tym tematem robiąc codzienne zakupy w sklepie. A o tym, że jej ochrona jest tematem jak najbardziej aktualnym, świadczyć może chociażby dzisiejszy komunikat UOKiK-u, który ustalił, że jedna z firm w niedozwolony sposób ustalała ceny sprzedaży sprzętu muzycznego ze sprzedawcami internetowymi.
Dziś - w Światowy Dzień Konkurencji - zajmujemy się tematem ochrony konkurencji i tym, dlaczego jest ona tak ważna dla każdego z nas. A ważna jest, bo choć samo pojęcie wydaje się nam odległe, trudno uchwytne, to jednak jej brak lub ograniczenie prędzej czy później przełoży się na zawartość naszego portfela.
Bo za brak zdrowej rywalizacji na rynku, koniec końców, zapłacimy wszyscy.
Różne punkty widzenia
Prezes Federacji Konsumentów Kamil Pluskwa-Dąbrowski podkreślił, że wolna konkurencja dla konsumentów ma bardzo pierwotne znaczenie, bo daje mu podstawowe prawo - prawo wyboru.
REKLAMA
- Jeżeli konkurencji na rynku nie ma, to klient jest skazany na kupowanie tego, co na nim jest. Nie może zagłosować nogami, nie może pójść tam, gdzie jest taniej, lepiej. Konkurencja jest w ogóle podstawą, żebyśmy mogli mówić o respektowaniu praw konsumenta - zaznaczył ekspert.
A co, jeśli chodzi o konkurencję, jest najważniejsze z punktu widzenia przedsiębiorców? Zdaniem Arkadiusza Pączki z Pracodawców RP w przypadku konkurencji wewnątrzkrajowej liczy się przede wszystkim stabilność legislacyjna.
- Najważniejsze dla firm są jasne i czytelne reguły gry, czyli przepisy prawne - dodał ekspert.
Jeśli chodzi natomiast o konkurencję międzynarodową, to, według Arkadiusza Pączki, spore znaczenie odgrywa tu wsparcie ze strony państwa. Jak mówił, widać to na przykład po zagranicznych firmach, działających w Polsce, które takie wsparcie otrzymują, i, jak wskazywał ekspert, de facto powodują zachwianie zasad konkurencji na naszym rynku.
REKLAMA
Konkurencja pod ochroną
My Polacy, doświadczeni PRL-em, wiemy, jak to jest nie mieć prawa wyboru. Ale pojawianie się karteli, zmów cenowych i monopoli jest tak stare jak kapitalizm. Dlatego w pewnym momencie na świecie pojawił się pomysł, by państwo dbało o to, by wszyscy uczestnicy rynku mieli mniej więcej te same warunki funkcjonowania. Ale były też koszty takiego podejścia - ochrona konkurencji jest sama w sobie ingerencją w rynek i zaburza naturalny przebieg procesów gospodarczych. Nie zmienia to faktu, że w naszej części świata troska o zachowanie równych reguł gry stała się w ostatnich kilkudziesięciu latach oczywistością, a prawo Komisji Europejskiej do dbania o konkurencję kwestionują głównie eurosceptycy i skrajni liberałowie.
Małgorzata Mroczkowska-Horne z kancelarii PwC Legal powiedziała w Polskim Radiu 24, że idea ochrony wolnej konkurencji opiera się na próbie obronienia konsumenta przed nieuczciwymi praktykami rynkowymi, bo za naruszanie przez firmy przepisów ostatecznie płaci właśnie konsument. Przyznała, że ochrona konkurencji jest ingerencją w rynek i - w pewnym stopniu - w ludzką wolność, ale z punktu widzenia państwa i klientów jest po prostu uzasadniona.
Zwróciła przy tym uwagę, że nie każde porozumienie między firmami musi oznaczać od razu zmowę.
- Oczywiście są pewne sytuacje, gdy przedsiębiorcy mogą współpracować, również ci, którzy są bezpośrednimi konkurentami, ale jest to w pewnym stopniu uregulowane, tak, by zadbać o interes konsumentów - mówiła. Tak jest na przykład w kwestii badań i rozwoju czy współpracy przy walce o zlecenia dostępne na rynku.
Konsumentów chroni prawo
Dziś o interesy konsumentów dba nie tylko UOKiK. Rynkom przyglądają się też instytucje unijne, w tym Komisja Europejska. A jest nas przed czym chronić - zaznaczyła Małgorzata Mroczkowska-Horne. Ekspertka powiedziała, że prawo unijne (i tym samym polskie) ma zapobiegać m.in. zmowom między firmami, które prowadzą do sztucznego podwyższania cen. Przepisy UE regulują też takie kwestie jak wykorzystywanie przez firmy swojej pozycji dominującej na rynku. Mają także przeciwdziałać np. tworzeniu monopolów i praktykom polegającym na dzieleniu się rynkiem przez wybrane, duże firmy, co zaburza reguły konkurencji.
- To zawsze ma skutek negatywny dla konsumentów. Konkurencja jako taka ma chronić nas - klientów, konsumentów - dodała.
REKLAMA
UOKiK na straży konkurencji
Prawo prawem, ale liczy się przede wszystkim to, jak ochrona konsumencka wygląda w praktyce. Prezes UOKiK Marek Niechciał tłumaczył w radiowej Jedynce, że jego urząd podejmuje sprawy po otrzymaniu informacji od sygnalisty, ewentualnie od "skruszonego" uczestnika zmowy, lub na podstawie ustaleń komórki analitycznej.
- Przyglądamy się poszczególnym rynkom, szukamy zachowań nietypowych, np. utrzymywania tych samych cen. Możemy też wejść do tych firm i potwierdzić nasze ustalenia. Później mamy postępowanie podobne do prokuratorskiego i naszą decyzję, zbliżoną do aktu oskarżenia. Jeśli firma się godzi to stosuje się do niej, jeśli nie - idzie do sądu - wyjaśniał Marek Niechciał.
Zmowa niejedno ma imię
Gość Jedynki zwrócił uwagę, że sposobów naruszania zasad konkurencji jest bardzo wiele. Tak jest ze zmową - możemy na przykład mieć zmowę cenową, gdy firmy sztucznie, w porozumieniu ze sobą, zawyżają ceny, ale możemy mieć też do czynienia ze zmową geograficzną - gdy firmy ustalają, że jedna np. działa na wschód, a druga na zachód od Wisły, i że nie będą wchodzić sobie w drogę.
Innym typem naruszenia przepisów jest tzw. wykorzystywanie pozycji dominującej. Marek Niechciał mówił, że dotyczy to głównie dużych firm, które, wykorzystując swoją siłę, mogą się starać zmusić innych uczestników rynku do zachowań niekorzystnych dla nich, ale korzystnych dla siebie. Prezes UOKiK podał przykłady takich zachowań - mogłoby to być na przykład celowe opóźnianie płatności dla innych podmiotów czy stosowanie cenników, które z automatu eliminowałyby inne firmy.
REKLAMA
I być może różnorodność tego typu działań, naruszających przepisy, sprawia, że czasami ściganie firm naruszających zasady konkurencji bywa trudne. Trudne, i - dodajmy - czasochłonne - bo np. postępowania w UOKiK często ciągną się miesiącami albo wręcz latami.
Łamanie zasad może zaboleć
A za nieuczciwe praktyki grożą wysokie kary, nawet do 10 procent rocznych obrotów danej firmy na świecie. Duże grzywny nie są częste, ale - jak wskazywał Marek Niechciał - np. w tym roku zapadł prawomocny wyrok dotyczący rynku cementu, przez co do budżetu państwa wpłynęło dodatkowe 400 mln zł. Za łamanie prawa czasem trzeba słono zapłacić.
W niektórych krajach odpowiedzialność, również karną, ponoszą także szefowie takich firm. Za złamanie przepisów może im nawet grozić kara pozbawienia wolności lub utrata prawa do pracy na stanowiskach kierowniczych nawet na 10 lat.
Małgorzata Mroczkowska-Horne powiedziała, że kary są bardzo bolesne i w założeniu miały odstraszać przed nieuczciwym działaniem, ale w praktyce nie zawsze tak się dzieje. Potwierdzają to dane, które podaje Arkadiusz Pączka - w 2017 roku kwota kar nałożonych na przedsiębiorców wzrosła dwukrotnie w porównaniu z 2016 rokiem, a w porównaniu z 2015 - nawet pięciokrotnie.
REKLAMA
Kto mieczem wojuje...
Mamy XXI wiek, a więc i metody łamania prawa się rozwijają. Dziś firmy coraz częściej korzystają z nowych technologii, by ukryć swoje działania, którymi niekoniecznie chcą się chwalić. Ale, jeśli chodzi o ochronę konkurencji czy praw konsumentów, to często postęp technologiczny przyczynia się do szybszego wykrycia naruszeń przepisów.
Małgorzata Mroczkowska-Horne potwierdza, że firmy, które chcą się zmówić w sprawie cen, coraz chętniej opierają się na przykład na skomplikowanych algorytmach. Jednak - podkreśliła ekspertka - dotychczasowa praktyka pokazuje, że Komisja Europejska i krajowe organy antymonopolowe prędzej czy później wykrywają takie zmowy, a technologie, które posłużyły do łamania prawa, później obracają się przeciwko działającym niezgodnie z prawem firmom i pozwalają dokładnie zbadać sprawę.
- Technologia, poza najsłabszym ogniwem, czyli czynnikiem ludzkim, jest zwykle głównym elementem, który pomaga odkryć zmowę - wskazywała ekspertka.
Przykładowo, wykryć zmowy cenowe teoretycznie może każdy. Kamil Pluskwa-Dąbrowski przypomina, że w Internecie jest dostępnych wiele porównywarek cen, agregujących wyniki z setek sklepów. Porównując ceny możemy łatwo stwierdzić, że coś jest nie tak.
REKLAMA
Wyścig zbrojeń?
Zdaniem Małgorzaty Mroczkowskiej-Horne postęp technologiczny i cyfryzacja nie powodują jednak wyraźnego wzrostu zagrożenia naruszeniami zasad konkurencji. Ekspertka wierzy tu w profesjonalizm organów antymonopolowych, które z roku na rok rozbudowują działy IT, by skuteczniej ścigać firmy łamiące prawo.
Ekspertka podkreśliła, że choć niezgodne z zasadami wolnej konkurencji działania firm nie zawsze są łatwe do wykrycia, to zarówno Komisja Europejska, jak i krajowe organy antymonopolowe mają duże doświadczenie w tej kwestii.
- Polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów w ostatnich 10 latach bardzo energicznie rozwijał różnego rodzaju narzędzia, służące do poszukiwania tego typu nieprawidłowości na rynku. Myślę, że UOKiK jest jednym z takich modelowych w Unii Europejskiej urzędów, który dość energicznie poszukuje i często wykrywa tego rodzaju zagrożenia - zaznaczyła.
W ten profesjonalizm wierzy też Arkadiusz Pączka. Docenia tu zwłaszcza pozytywną rolę naszego regulatora. Jak mówił, UOKiK nakłada więcej kar, ale też w wielu przypadkach działa pozytywnie, rozbijając zmowy i kartele. Ekspert dodał, że działania UOKiK-u poprawiają nie tylko sytuację konsumentów, ale też firm, a także pomagają w kształtowaniu normalnych relacji między uczestnikami rynku.
REKLAMA
Naczelna Redakcja Gospodarcza, Justyna Golonko, Marcin Jagiełowicz, Sylwia Zadrożna, Michał Dydliński, ak
REKLAMA