Władze Hongkongu: Chiny popierają decyzję Hongkongu o wycofaniu planów ekstradycji
Rząd ChRL "rozumie, szanuje i popiera" decyzję o wycofaniu projektu zmian w prawie ekstradycyjnym, ale została ona podjęta w Hongkongu – oświadczyła szefowa władz tego regionu Carrie Lam. Opozycja uznaje ten krok za mało znaczący i spóźniony.
2019-09-05, 12:20
Posłuchaj
- Władze Hongkongu ogłosiły, że Pekin wycofa się z planów wprowadzenia ekstradycji z Hongkongu do Chin
- Oznacza to spełnienie jednego z postulatów manifestantów z Hongkongu
- W ocenie fachowców decyzja rządu Chin nie zakończy protestów
- Chiny nie zrealizują pozostałych wniosków protestujących
- Mieszkańcy Hongkongu chcą m.in. komisji śledczej ds. nadużyć władzy w tłumieniu protestów
Powiązany Artykuł
Hongkong: policja zatrzymała prodemokratycznych aktywistów
- Od wczesnego etapu zgłaszania ustawy aż do jej wycofania wczoraj centralny rząd ludowy szanował moją opinię i całkowicie mnie popierał - oświadczyła Lam w odpowiedzi na pytanie, kto podjął decyzję o wycofaniu projektu.
Eksperci: demonstracje będą trwały
Szefowa lokalnych władz nie przychyliła się jednak do żadnego z czterech pozostałych żądań, a eksperci przewidują, że demonstracje będą trwały.
- Zajęło jej trzy miesiące, by formalnie użyć słowa »wycofać«. To za mało i za późno, kości zostały rzucone, popełniono poważne błędy. Rany i blizny Hongkongu wciąż krwawią. To pozostawi trwały ślad w historii Hongkongu - powiedziała posłanka Claudia Mo, przedstawicielka obozu demokratycznego.
>>> [CZYTAJ TAKŻE] Strzały podczas protestów w Hongkongu. Policja: naturalna reakcja
REKLAMA
Oprócz wycofania projektu demonstranci domagają się utworzenia niezależnej komisji śledczej do zbadania działań rządu i policji m.in. w związku z przypadkami nadużycia siły przez służby porządkowe przeciwko protestującym. Żądają też uwolnienia wszystkich zatrzymanych dotychczas demonstrantów, nienazywania protestów »zamieszkami« oraz przeprowadzenia demokratycznych wyborów władz Hongkongu.
Szczególne znaczenie "komisji prawdy"
Szczególne znaczenie ma kwestia komisji śledczej - czy też "komisji prawdy", jak określają ją niektórzy - ponieważ wielu Hongkończyków wychodziło na ulice, rozgniewanych przypadkami policyjnej brutalności wobec demonstrantów – wynika z ankiet przeprowadzonych między czerwcem a sierpniem wśród uczestników 12 manifestacji.
Na czwartkowym spotkaniu z dziennikarzami Lam powtórzyła jednak swoje stanowisko, że taka niezależna od władz komisja nie jest potrzebna, ponieważ zażalenia na pracę policji będzie w stanie rozpatrzyć Niezależna Policyjna Komisja Skarg (IPCC). Jest ona wprawdzie niezależna od policji, ale nie od władz - odpowiada przed szefem administracji regionu.
REKLAMA
Eksperci Rady Praw Człowieka ONZ (UNHRC) wyrażali w 2013 roku zaniepokojenie w związku z IPCC. Zwracali uwagę, że pełni ona jedynie funkcje kontrolne i doradcze w stosunku do Biura Skarg na Policję (CAPO), które z kolei jest jednostką należącą do policji. Podkreślali też, że członków IPCC wyznacza szef administracji.
Nie takiej komisji chcą demonstranci
Lam zapewniła, że rząd poważnie potraktuje zalecenia komisji, a pomagać jej będą eksperci zagraniczni. - Z pewnością nie jest to jednak "komisja prawdy", jakiej chcieliby demonstranci – ocenił politolog z Uniwersytetu Lingnan w Hongkongu Samson Yuen, jeden z autorów wspomnianych badań ankietowych.
Szefowa władz odrzuciła również pozostałe postulaty, w tym amnestię dla ponad 1000 zatrzymanych dotąd uczestników demonstracji. Części z nich postawiono zarzut udziału w zamieszkach, za co grozi nawet 10 lat więzienia. Według protestujących zatrzymania i zarzuty są motywowane politycznie i służą zastraszeniu mieszkańców miasta.
REKLAMA
Nie będzie debaty o demokracji
Lam nie zgodziła się również na wznowienie debaty na temat demokracji. Przyznała, że powszechne wybory faktycznie są celem zapisanym w hongkońskiej minikonstytucji, ale powtórzyła stanowisko rządu, że dyskusje na ten temat „muszą być prowadzone w ramach prawnych, w atmosferze sprzyjającej wzajemnemu zaufaniu i zrozumieniu oraz bez dalszego polaryzowania społeczeństwa”.
Hongkończycy od lat domagają się demokratycznych reform, dzięki którym mogliby wybrać szefa administracji regionu i wszystkich posłów Rady Legislacyjnej – lokalnego parlamentu. W 2014 roku walczyli o to uczestnicy tzw. rewolucji parasolek, ale rząd się na to nie zgodził i Lam, podobnie jak jej poprzednicy, wybrana została przez specjalny komitet elektorów, uznawany za lojalny wobec Pekinu.
mbl
REKLAMA