Lojalista i nacjonalista wpólnie potępili rozruchy
Po gwałtownych, dwudniowych rozruchach w Irlandii Północnej tamtejsza policja zarzuca władzom, że nie zaprezentowały jednolitego frontu.
2010-07-13, 21:39
Ponad 80 policjantów odniosło obrażenia podczas starć z nacjonalistami w Belfaście, doszło też do wielu incydentów w innych miastach.
Pierwszy minister rządu w Belfaście, lojalista Peter Robinson i jego zastępca, nacjonalista Martin McGuinness wspólnie potępili "chuligaństwo i wandalizm" demonstrantów. Stało się to jednak dopiero po interwencji jednego z dowódców policji, który publicznie skierował do nich pytanie, czy w przyszłym roku też będą czekać, każdy w swoim narożniku, aż dojdzie do nieuchronnych starć 12 lipca.
Ten dzień jest szczytem okresu letnich parad protestanckiego Zakonu Oranżystów, który od ponad 300 lat świętuje w ten sposób klęskę katolików w wojnie domowej 1690 roku.
Wczorajsze i przedwczorajsze starcia między nacjonalistami a lojalistami oraz interweniującą policją objęły kilka dzielnic Belfastu, gdzie obrzucono policję petardami oraz butelkami z benzyną. Spłonęły co najmniej 2 samochody. W Londonderry w ten sam sposób spalono wóz policyjny, a jeden z demonstrantów otworzył ogień z pistoletu. Również w Armagh nacjonalistyczna młodzież obrzuciła policję koktajlami mołotowa, a w Lurgan zatrzymała pociąg ekspresowy z Belfastu do Dublina i próbowała go podpalić, ale maszynista zdołał uruchomić lokomotywę i odjechać.
REKLAMA
rr
REKLAMA