Prezydent Turcji sugeruje możliwość wysłania wojsk do Libii
Prezydent Turcji oświadczył, że jest gotów do wysłania wojsk do Libii, w której od 2011 roku toczy się wojna domowa. W czasie niezapowiedzianej wizyty w stolicy Tunezji, Recep Tayyip Erdogan, powiedział, że taki krok jest uzależniony od tego, czy z prośbą o turecką interwencję wystąpi libijski Rząd Jedności Narodowej z siedzibą w Trypolisie.
2019-12-25, 18:48
Powiązany Artykuł
Nielegalny pociąg z Rosji na okupowanym Krymie. Ukraina wszczyna śledztwo
Podczas wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Tunezji turecki prezydent oświadczył, że prawo do ewentualnej interwencji to konsekwencja obecności na terytorium Libii "prywatnych armii". - Po co i z jakiego powodu w Libii przebywa pięć tysięcy najemników z Sudanu i dwa tysiące z Rosji? Co oni tam robią? - retorycznie pytał Erdogan.
Na początku listopada o aktywności w Libii rosyjskich najemników z tzw. "grupy Wagnera" donosił między innymi "New York Times". Dowodem na ich obecność miały być charakterystyczne rany postrzałowe, pozbawione rany wylotowej.
Takie rany postrzałowe uchodzą za wizytówkę rosyjskich snajperów działających w Donbasie.
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Przetrwać zimę w namiotach. Polska organizacja pomaga uchodźcom w Libanie
Libia rozdarta między dwoma ośrodkami władzy
Prezydent Turcji podkreślił, że prawowitym premierem Libii jest uznawany przez społeczność międzynarodową Fajiz as-Sarradż, a zbuntowany generał Chalifa Haftar, wspierany m.in. przez Rosję i Egipt, jest uzurpatorem.
Pogrążona w chaosie po obaleniu dyktatury Muammara Kadafiego w 2011 roku Libia jest rozdarta między dwoma rywalizującymi ośrodkami władzy: na zachodzie funkcjonuje, uznany przez ONZ rząd jedności narodowej premiera Fajiza Mustafy as-Saradża, na wschodzie rząd Libijskiej Armii Narodowej.
W 2017 roku wraz ze zdobyciem Bengazi przez siły Chalify Haftara na znaczeniu stracili islamscy radykałowie powiązani z Al-Kaidą.
kstar
REKLAMA
REKLAMA