Kocia prezydentura
"Pierwsza Dama pogryzła spodnie prezydenta USA", "Podczas rozmów z premierem Wielkiej Brytanii Pierwsza Dama wypluła kłaczek na stół" - tytuły nagłówków, jakie pojawiłyby się w prasie zagranicznej, jeśli w Pałacu Prezydenckim zagościłby Robert Biedroń z kotką Pierwszą Damą, można by mnożyć, tworząc coraz to śmieszniejsze zestawienia. Problem polega na tym, że kiedy prezydent jest śmieszny, to przestaje być zabawnie.
2020-01-11, 13:20
Powiązany Artykuł
"Gdzie te chłopy?" Jachira przegoniła!
Lewica zdecydowała, że to Robert Biedroń będzie walczył w jej imieniu o fotel prezydenta. 19 stycznia kandydatura ma być jeszcze zatwierdzona podczas odbywającej się wówczas konwencji, ale sprawa wydaje się raczej pewna. Chociaż sami zainteresowani robią dobre miny do złej gry, tajemnicą poliszynela jest, że zaszczytna funkcja kandydata była w obozie lewicy traktowana jak gorący kartofel, który z okrzykiem przerażenia odrzucali precz poszczególni politycy z Adrianem Zandbergiem na czele.
Ostatecznie padło na lidera zlewającej się właśnie z SLD Wiosny. I od razu o Biedroniu zrobiło się głośno. Dlaczego? Zaproponował nowy, ożywczy kierunek polityki międzynarodowej? Wymyślił rozwiązanie jakiegoś palącego problemu społecznego? Nie. Za to bardzo mocno pokazał, jak dotknęły go przytyki mecenasa Romana Giertycha. Przypomnijmy, że kiedy jeszcze trwały spekulacje co do nazwiska kandydata lewicy, były minister edukacji napisał na Twitterze: "wciąż nie wiemy, czy p. Śmiszek będzie kandydatem na prezydenta, a p. Biedroń na pierwszą damę, czy na odwrót. Naród zamarł w oczekiwaniu". Później co prawda tłumaczył, że chodziło mu o nepotyzm, nie zaś o orientację seksualną obu panów, a nawet przepraszał tych, co poczuli się urażeni. Ale nie pomogło. Biedroń w "Kropce nad i" na antenie TVN24 musiał się odciąć, zapowiadając, że dla zadowolenia Giertycha jako prezydent adoptuje kotkę i nazwie ją "Pierwsza Dama".
>>>[CZYTAJ TAKŻE] Stary diabeł Schetyna
Powiązany Artykuł
Biedroń o Giertychu: przedstawiciel nacjonalizmu
Ewidentnie widać, że kandydat na prezydenta nie zdaje sobie nawet sprawy, jakie ryzyko incydentów dyplomatycznych może na siebie ściągnąć. Jeśli np. kotka nasika do butów jakiegoś zagranicznego dygnitarza? Jak to traktować? Jako przypadek? Czy jako kierunek polityki międzynarodowej? W końcu to Pierwsza Dama! Co z gośćmi, którzy mają alergię na kocią sierść? Czy protokół dyplomatyczny przewiduje tu jakieś rozwiązania? Nie mówię już o nagłówkach, jakie pojawiałyby się w zagranicznych mediach: "Polska Pierwsza Dama rzuciła się z pazurami na fryzurę królowej", "Pierwsza Dama wylizywała sobie brzuch podczas wizyty ambasadora". A po sezonie marcowania? "Skandal w Polsce! Pierwsza Dama urodziła sześcioro dzieci. Prezydent Biedroń rozdał je swoim znajomym". Za granicą mało interesują się naszą ojczyzną, jeszcze nie zauważą, że chodzi o kota, nie o kobietę. I co wówczas? Jakby nie dość było, że do tej pory się w Polsce nie zdarzyło, by prezydent miał partnera tej samej płci, to wyjdzie na to, że jesteśmy tak zacofani, jak Egipt jakieś 3 tysiące lat przed naszą erą. Tam wówczas z nabożnym szacunkiem podchodzono do kotów! Biedny Robert Biedroń. Chciał dobrze, a tu znowu wstyd przed Europą!
REKLAMA
Poważniej jednak: wypowiedź Biedronia była śmieszna. Nie zabawna w pozytywnym tego słowa znaczeniu, ale właśnie śmieszna. I zarazem ośmieszająca funkcję, jaką w polityce, zwłaszcza tej międzynarodowej, pełni pierwsza dama. Czy przedstawiciele innych państw łatwo uznaliby autorytet prezydenta, który ośmiesza funkcję osoby mającej mu towarzyszyć w oficjalnych spotkaniach międzynarodowych? Na to pytanie odpowiedzcie sobie Państwo sami.
Ponadto w momencie, w którym zagmatwana i dynamiczna jest sytuacja międzynarodowa, zajmowanie się płcią ewentualnej nowej pierwszej damy wygląda na wykręcanie kota ogonem.
Magdalena Złotnicka
REKLAMA