Kropla brexitu czy szkocka z lodem?
I stało się. W sobotę Wielka Brytania opuściła Unię Europejską. A jeszcze niedawno wydawało się, że Unia będzie się tylko rozszerzać o kolejne kraje. A już na pewno nie kurczyć - pisze dla PolskieRadio24.pl Miłosz Manasterski.
2020-02-03, 07:29
Kto pamięta na jakim etapie są zaawansowane rozmowy z Turcją o wejściu do UE? Czy trwa jeszcze debata czy Izrael powinien się przyłączyć do Unii? Gdzie podziały się francuskie wizje, że w przyszłości UE obejmie cały basen Morza Śródziemnego? I co z naszymi polskimi marzeniami, że Unia połączy także Ukrainę i Białoruś, a kiedyś nawet Gruzję i Armenię?
Tymczasem mamy Unię 28-1. Owszem, księgowo może się jeszcze wszystko zgodzić. I to niekoniecznie za sprawą mglistej szkockiej niepodległości. Mimo coraz większego braku entuzjazmu z obu stron, są jeszcze kraje mające mniejsze czy większe nadzieje na przyszłość w UE. Gdyby zakończyć negocjacje z Serbią czy Czarnogórą, na papierze znów może być 28. Na Bałkanach ciągle są jeszcze chętni by wstąpić do UE. Mniej entuzjastyczna do przyjmowania nowych krajów wydaje się sama Unia.
Ruch Wielkiej Brytanii raz na zawsze przekreśla wizję Europy jednoczącej się, budującej wbrew narodowym egoizmom największą na świecie strefę państw bezpiecznych, zamożnych i jak magnes przyciągających kolejne kraje. Ten magnes działa coraz słabiej, a nawet zaczyna działać w przeciwnym kierunku. Niezależnie od prognoz krótkoterminowych, Wielka Brytania w przeciągu kilku lat odzyska z nawiązką ewentualne straty wynikające z opuszczenia wspólnoty. A sukces Wielkiej Brytanii poza Unią będzie odpowiedzią na pytanie, czy da się żyć bez brukselskiej biurokracji i wspólnego budżetu. Sygnałem ważnym nie dla potrzebujących wsparcia i europejskiej solidarności krajów Europy Wschodniej i Południowej, tylko dla silnych i bogatych państw tzw. „starej unii”. To właśnie tam, zaczną się pojawiać coraz częściej pytania, czy Unia im się jeszcze opłaca.
Jeszcze wszystko działa po staremu, a brexitu tyle, co kropla wody z kanału La Manche. Ciągle nie czujemy konsekwencji rozpadu związku. Może poza posłem Dominikiem Tarczyńskim, który właśnie zamieni Sejm na Parlament Europejski. „Beneficjentem” brexitu jest też Mariusz Gosek, świeżo upieczony poseł Solidarnej Polski, który przejmuje sejmowy mandat Tarczyńskiego. Kolejnym chce być osoba, która uważana jest za jednego z jego „sprawców”. Na brexicie promować się zaczął przewodniczący EPL Donald Tusk, który przyznał właśnie, że czasem „czuje się jak Szkot”. Pro-szkocki Tusk umywa od brexitu ręce, bo w końcu to wszystko dzieje się już nie za jego kadencji jako przewodniczącego RE. Były minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski ocenia wypowiedzi Tuska jako podżeganie do rozbicia Zjednoczonego Królestwa. Czy tak teraz będą grać euro-elity z brytyjskim społeczeństwem? Podgrzewanie nastrojów na wyspach, demonstracje poparcia dla pozbawionych europejskiego paszportu Szkotów? Czy szkocka z lodem stanie już niebawem ulubionym drinkiem w Brukseli?
REKLAMA
Jedno jest pewne – wypowiedzi Tuska nie służą ani dalszym rozwodowym negocjacjom, ani przyszłej współpracy Unii z Wielką Brytanią. Kropla brexitu drąży skałę i jeśli unijne elity nie wykażą w najbliższych dniach i miesiącach woli porozumienia, rozpad wspólnoty europejskiej może się bardzo głęboki. Już dzisiaj mówi się, że wyspiarskie państwo będzie stanowić dla Unii konkurencję w wielu dziedzinach. Czy relacja Wyspy-Kontynent będzie przyjazna, czy coraz bardziej wroga, zależy w głównej mierze od ustaleń jakie zapadną (lub nie) w najbliższych miesiącach.
Miłosz Manasterski
REKLAMA
REKLAMA