Śmierć sierżanta Karosa - młodzieńcza naiwność i cynizm komunistów
43 lata temu w Warszawie grupa młodych ludzi próbowała rozbroić sierżanta MO, Zdzisława Karosa. W wyniku niefortunnej szamotaniny funkcjonariusz został postrzelony, a rana okazała się śmiertelna. Sprawa zabójstwa była wykorzystana przez władze do usprawiedliwienia terroru stanu wojennego oraz stała się źródłem dokonanego siedem lat później mordu politycznego na księdzu.
2025-02-18, 05:45
Akcja, która nie potoczyła się zgodnie z planem
18 lutego 1982 roku, niedługo przed 13.00 do tramwaju nr 24 na pętli przy Lasku na Kole weszło czworo młodych ludzi – Robert Chechłacz, Tomasz Łupanow, Krzysztof Michalak i Anna Pryszczak. Na przodzie pojazdu ujrzeli 35-letniego sierżanta Milicji Obywatelskiej, Zdzisława Karosa, który właśnie zmierzał na swoją zmianę na służbie. Młodzi mężczyźni podeszli do niego, a Robert Chechłacz wyciągnął z kieszeni pistolet TT i wycelował prosto w milicjanta.
Chłopcy wcześniej już dwukrotnie w podobny sposób rozbrajali funkcjonariuszy. Na ich i swoje nieszczęście, sierżant Karos nie przestraszył się i próbował obezwładnić napastników.
– Doszło do szamotaniny, w której został postrzelony przez jednego z licealistów – powiedział dr hab. Sebastian Ligerski w audycji Roberta Tekielego z cyklu "PRL – historia prawdziwa".
Posłuchaj
REKLAMA
Przerażeni nastolatkowie wybiegli z tramwaju i ruszyli do ucieczki, po drodze wyrzucili pistolet. Sierżant Karos został zabrany karetką pogotowia do szpitala, ale zmarł po pięciu dniach w wyniku ran. Osierocił dwójkę dzieci.
Młodzi mężczyźni dotarli wieczorem 18 lutego do plebanii św. Anny w Grodzisku Mazowieckim, w której przyjął ich ksiądz Sylwester Zych. Opiekował się młodymi ludźmi, którzy po wprowadzeniu stanu wojennego utworzyli konspiracyjną organizację i próbował odciągnąć ich od pochopnych czynów.
Zdyszani młodzieńcy opowiedzieli mu o sprawie i wybłagali od księdza obietnicę milczenia. Po dwóch dniach dodatkowo zgodził się na przechowanie pistoletu, który chłopcy odszukali w zaroślach.
Młodzieżowa konspiracja
Zabójstwa dokonała grupa młodych ludzi, która niedługo po wprowadzeniu stanu wojennego, na początku 1982 roku zawiązała tajną organizację o nazwie Siły Zbrojne Polski Podziemnej. Postanowili aktywnie bronić się przed przemocą władzy, a za wzór posłużyła im konspiracja Armii Krajowej z czasów II wojny światowej.
REKLAMA
– Na początku głównie przygotowywali i roznosili ulotki, a potem postanowili pójść dalej i odbić opozycjonistów z więzień. Potrzebowali do tego broni, w związku z tym zaczęli rozbrajać funkcjonariuszy milicji i wojskowych – powiedział dr hab. Sebastian Ligerski w audycji Polskiego Radia z 2020 roku.
Przed napaścią na Zdzisława Karosa członkowie organizacji z powodzeniem rozbroili dwóch żołnierzy. Kolejna akcja miała być rutynowym działaniem, ale zdarzenia potoczyły się w niespodziewany przez nich sposób.
Reakcja komunistów
Chłopcy po ataku w tramwaju byli poszukiwani przez aparat bezpieczeństwa PRL. Na początku marca 1982 roku aresztowani zostali sprawcy napadu oraz ksiądz Sylwester Zych, u którego na plebanii spotykali się młodzi spiskowcy. Byli brutalnie bici i poniżani w trakcie przesłuchań.
REKLAMA
Wyrok został wydany 8 września 1982 roku. Robert Chechłacz, został skazany na maksymalny wymiar kary – 25 lat więzienia, Tomasz Łupanow miał do odsiedzenia 13 lat. Inni członkowie organizacji dostali kilkuletnie wyroki więzienia. Sprawa została wykorzystana przez propagandę PRL.
– Władze starały się pokazać, że miały rację wprowadzając stan wojenny, ponieważ krajowi groziła anarchia. Warto dodać, że śmierć sierżanta Karosa miała miejsce pięć dni po tym, gdy w Lubinie znaleziono ładunek wybuchowy pod jedną ze stacji benzynowych. Prasa przedstawiała te wydarzenia jako zbrojenie się podziemia solidarnościowego i starała się przedstawić wprowadzenie stanu wojennego jako konieczność do spacyfikowania tych grup i odseparowania ich od społeczeństwa – powiedział dr hab. Sebastian Ligerski w audycji z cyklu "PRL – historia prawdziwa".
"Zemsta z opóźnionym zapłonem"
Ksiądz Sylwester Zych został skazany na cztery lata więzienia za "przynależność do nielegalnej organizacji zbrojnej i przechowywanie broni bez zezwolenia". Wkrótce wyrok został zrewidowany i zaostrzony do sześciu lat pozbawienia wolności.
Jeszcze w trakcie odbywania kary stał się obiektem ataku rządowych mediów. W 1986 roku generał Czesław Kiszczak publicznie oskarżył go o morderstwo sierżanta Zdzisława Karosa.
REKLAMA
Powiązany Artykuł

Śmierć ks. Sylwestra Zycha. Kapłan na celowniku bezpieki i milicji
Wyszedł z więzienia w 1986 roku. Dalej otwarcie krytykował w swoich kazaniach działania komunistycznej władzy, zaangażował się także w pracę duszpasterską w antykomunistycznej Konfederacji Polski Niepodległej oraz w Hucie Warszawa. Był stale nękany pogróżkami, a w marcu 1989 roku został napadnięty przez zamaskowanych sprawców.
11 lipca 1989 roku w Krynicy Morskiej zostało odnalezione zmasakrowane ciało księdza Sylwestra Zycha. Śledztwo było prowadzone w skandalicznie nierzetelny sposób, a okoliczności śmierci do dziś pozostają niejasne. Jak jednak ocenia dr hab. Patryk Pleskot - "z perspektywy historycznej z większą niż zwykle dozą pewności można stwierdzić, że mieliśmy tu do czynienia z morderstwem politycznym, i to być może planowanym".
sa
Źródło: Polskie Radio
REKLAMA
Na podstawie: Patryk Pleskot, Zabić. Mordy polityczne w PRL, Kraków 2016.
REKLAMA