Eksperci: zatrudnienie i płace jeszcze rosną, ale już widać spowolnienie
To, że cały czas rośnie zatrudnienie, wynika z ciągłego zapotrzebowania na pracowników, choć stopniowo ono maleje. Nie należy też spodziewać się już tak znacznego wzrostu wynagrodzeń. To, które obserwujemy obecnie, wynika przede wszystkim ze skokowej podwyżki płacy minimalnej - powiedział w audycji "Rządy Pieniądza" ekonomista Marek Zuber, odnosząc się do danych GUS za styczeń 2020 r.
2020-02-20, 12:40
Posłuchaj
GUS podał, że przeciętne zatrudnienie w styczniu liczone rok do roku wzrosło o 1,1 proc. Wynagrodzenie za styczeń wyniosło 5283,80 zł brutto i było wyższe rok do roku o 7,1 proc.
Powiązany Artykuł
Eksperci: dynamika wzrostu płac na stabilnym poziomie
- Element rosnących wynagrodzeń minimalnych, narzucanych odgórnie powoduje, że jest część społeczeństwa, która przy niższych stawkach by nie pracowała, a teraz decyduje się pójść do pracy. To dobrze, że ten proces ma miejsce, ale trzeba pamiętać, że biorąc pod uwagę państwa, które mają największe zatrudnienie w Unii Europejskiej, a najbliższe są nam Niemcy, to tam zatrudnieni sięga 77 proc. My nie dobijamy nawet do 70 proc. Różnica jest więc w dalszym ciągu bardzo wyraźna – mówił Marek Zuber.
Gość audycji przewidywał spadek dalszej dynamiki wzrostu płac. Odniósł to do zakładanego w budżetu wzrostu PKB na poziomie 3,7 proc., zaznaczając, że w jego opinii, może nie udań się go osiągnąć.
>>>[CZYTAJ TAKŻE] Eksperci: dynamika wynagrodzeń w ujęciu rdr najwyższa od lipca 2019 roku
REKLAMA
- Jeśli chodzi wysokość wynagrodzenia, to nie ma wielkiego zaskoczenia. Większe znaczenia mają dane o zatrudnieniu, bo styczniowe dane są sygnałem na cały rok. (…) Zatrudnienie wzrosło o 1,1 proc, a nie jak w grudniu o 2,6 proc. (…). To pokazuje, że spowolnienie gospodarcze z drugiej połowy ubiegłego roku plus podwyżka płacy minimalnej wpłynęły negatywnie na wzrost zatrudnienia. Jest to sygnał ostrzegawczy - mówił dr Przemysław Kwiecień z firmy X-Trade Brokers.
Odniósł się też do problemów gospodarki europejskiej oraz do sytuacji w Chinach. W opinii Przemysław Kwietnia w zbyt małym stopniu bierzemy pod uwagę kłopoty gospodarki chińskiej sądząc, że minie kryzys i jakoś to będzie.
Zauważył również wpływ inflacji na nastroje konsumentów, które według GUS, są coraz mniej optymistyczne.
REKLAMA
- Czynnikiem, który nastroje schładza, jest inflacja. Odwykliśmy już od inflacji na poziomie 4 proc. To niepokoi Polaków. Będą więc prawdopodobnie mniej kupowali, przyrosty dochodów będą odczuwalnie mniejsze, szczególnie że rosną ceny towarów i usług, z których i tak nie jesteśmy w stanie zrezygnować – mówił dr Przemysław Kwiecień.
Wymieniał ceny żywności, szeroko rozumiane koszty utrzymania mieszkania jak droższa energia czy, od początku tego roku, czterokrotny wzrost cen za wywóz śmieci.
>>>[CZYTAJ TAKŻE] Wynagrodzenia rosną szybciej niż ceny
- Obok samego wzrostu cen, tego, że sporo gospodarstw domowych kupiło już takie rzeczy jak sprzęt RTV czy AGD, dochodzi jeszcze element strachu przed spowolnieniem. I to będziemy obserwować w następnych miesiącach – stwierdził Marek Zuber
REKLAMA
Według Przemysława Kwietnia większe pieniądze, które w najbliższym czasie trafią do emerytów i rencistów: stosunkowo wysoka waloryzacja oraz 13 emerytury, na pewno będą czynnikiem stabilizującym rynek, ale nie będą miały decydującego znaczenia dla ogólnego poziomu konsumpcji.
Anna Grabowska, Polskie Radio 24, akg
REKLAMA