Po pierwsze: nie szkodzić
Do swoich problemów wizerunkowych związanych z oskarżeniami o korupcję zgłaszanymi przez byłych pacjentów, marszałek Senatu Tomasz Grodzki dorzucił brak odpowiedzialności za innych – w tym najbliższych współpracowników. Dlaczego ktoś, kto przysięgał, że jako lekarz, że przede wszystkim nie będzie szkodzić, postępuje w taki sposób?
2020-03-11, 22:20
Powiązany Artykuł
Grodzki nie przestrzegał zasad w związku z koronawirusem? Bielan: skrajnie nieodpowiedzialne zachowanie
- Apelujemy do marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego o rezygnację z zajmowanej funkcji (…) W ostatnim czasie zachowywał się w sposób nieodpowiedni, nonszalancki - oświadczył 11.03. br wicemarszałek Senatu Stanisław Karczewski. Dzisiaj marszałek Grodzki i sprzyjający mu politycy mogą bagatelizować: przecież jednak nie zaraził się koronawirusem podczas urlopu we Włoszech. Ale, co byłoby gdyby stało inaczej?
Główny Inspektor Sanitarny od dłuższego czasu odradza podróżowanie do Włoch. Linie lotnicze zawieszają loty. Codziennie przedstawiciele rządu i świata medycyny apelują do Polaków o rozsądek i odpowiedzialność. Dziesiątki Polaków bez wykształcenia medycznego w dobrze pojętym interesie własnym, rodzinnym i społecznym ogranicza podróże, rezygnuje z urlopów, spotkań, zagranicznych konferencji. Tymczasem te wyrzeczenia, których oczekujemy od "zwykłego Kowalskiego" przerastają możliwości trzeciej osoby w państwie.
Odwołanie urlopu, utrata pieniędzy za rezerwację czy lot, to wszystko niewątpliwie przykre. Ale zachowujemy się odpowiedzialnie nie tylko ze względu na własne zdrowie, ale przede wszystkim dla innych. Unikając regionów świata, gdzie choroba rozprzestrzenia się dramatycznym tempie chronimy osoby starsze i cierpiące na przewlekłe choroby, które są szczególnie narażone na ciężki przebieg choroby COVID-19. Kilkanaście dni temu Robert Biedroń w wywiadzie dla jednego z mediów chwalił się, że jedzie w sześćdziesiątą którąś zagraniczną podróż… do Chin. Bo tam jest teraz niesłychanie tanio. Już na drugi dzień sztab wyborczy "wybił z głowy" Biedroniowi i Śmiszkowi wycieczkę do centrum pandemii. Co obiecał Robert Biedroń to zrobił marszałek Tomasz Grodzki. Co prawda nie pojechał do Chin, tylko do Włoch, kraju który ma największą liczbę zachorowań i śmiertelnych ofiar COVID-19 w Europie. To zapewne jeszcze taniej niż podróż do Chin. Tyle, że w przeciwieństwie do Biedronia, prof. Grodzki swój wyjazd usiłował ukryć przed mediami. Urlop marszałka Grodzkiego spowodował opóźnienie w głosowaniu nad specustawą o koronawirusie przez Izbę Wyższą. Ale to wszystko nic w porównaniu ze szkodami, jakie mógł spowodować osobiście marszałek, gdyby wrócił z Półwyspu Apenińskiego zainfekowany.
REKLAMA
Marszałek Grodzki urlopujący się we Włoszech w czasach to doskonały wręcz przykład tego, czego robić nie powinniśmy, przykład postawy wręcz antyobywatelskiej. Wyobraźmy sobie – a naprawdę choroba nie omija polityków, że marszałek Grodzki przywiózłby do Polski ze sobą koronawirusa. Z urlopu wrócił 6 marca i ruszył prosto do Senatu, gdzie miał szansę zainfekować 99 pozostałych senatorów, liczbą ochronę, obsługę administracyjną i wielu dziennikarzy obsługujących posiedzenie Izby Wyższej. Nie koniec na tym. Każdy, kto choć raz był w polskim parlamencie zdaje się sprawę z tego, że Senat i Sejm to połączone budynki, a tuż obok nich znajduje się jeszcze Kancelaria Prezydenta. Urzędnicy, posłowie, którzy byli w tym czasie w parlamencie, przedstawiciele ministerstw – lista osób, które mogło mieć bliższy i dalszy kontakt z marszałkiem Grodzkim jest naprawdę długa. W tym przecież jego najbliżsi współpracownicy z administracji Senatu, koledzy z Platformy Obywatelskiej… Centrum naszego parlamentaryzmu przy ulicy Wiejskiej w Warszawie mogło zamienić się w centralny szpital zakaźny dzięki marszałkowi Grodzkiemu. Do rozniesienia infekcji parlament nadaje się idealnie – tutaj przyjeżdżają politycy ze wszystkich zakątków Polski. A ci, w ramach wykonywanego zawodu odbywają codziennie dziesiątki spotkań z różnymi osobami. W trakcie kampanii wyborczej tych spotkań jest jeszcze więcej niż zwykle. Wszystkie, póki co skuteczne, wysiłki rządu i ministerstwa zdrowia do powstrzymania szybkiego rozprzestrzeniania się epidemii w Polsce mógł tak naprawdę zniweczyć osobiście profesor Tomasz Grodzki. Marszałek Senatu i dodajmy - lekarz.
Na okoliczność infekcji koronawirusem marszałek Grodzki przebadał się dopiero w poniedziałek 9 marca. Dlaczego postąpił w ten sposób? Czy to efekt przekonania o swojej wyjątkowości – typowy dla przedstawicieli tzw. elit, reprezentatywny dla wielu polityków opozycji? Przekonania o tym, że zasady i reguły (nawet reguły w walce z epidemią!) są dla maluczkich. A wybitnych jednostek nie dotyczą. Owszem można pięknie mówić o odpowiedzialności i nawet uczyć społeczeństwo jak myć ręce, samemu jednocześnie stawiając się ponad nim.
Miłosz Manasterski
REKLAMA