Feliks "Manggha" Jasieński. Pierwszy entuzjasta sztuki japońskiej

96 lat temu, 6 kwietnia 1929 roku, zmarł Feliks "Manggha" Jasieński, krytyk i kolekcjoner sztuki. Był właścicielem jednej z największych kolekcji dzieł sztuki japońskiej w Europie. Pod koniec życia podarował ją Muzeum Narodowemu w Krakowie.

2025-04-06, 08:15

Feliks "Manggha" Jasieński. Pierwszy entuzjasta sztuki japońskiej
Fragment portretu Feliksa Jasieńskiego namalowany przez Jacka Malczewskiego. Foto: Wikipedia/domena publiczna

Posłuchaj

Fragment rozmowy Hanny Marii Gizy z Andrzejem Wajdą i Krystyną Zachwatowicz na temat Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha w Krakowie w audycji z cyklu "Sezon na dwójkę" (PR, 27.01.2005) 16:59
+
Dodaj do playlisty

 

Gest Wajdy

W 1997 roku Andrzej Wajda powołał do życia fundację, której celem było wybudowanie siedziby dla kolekcji dzieł sztuki japońskiej znajdujących się w Muzeum Narodowym w Krakowie. Finansowym zaczynem fundacji była nagroda Kyoto Prize, którą Wajda otrzymał od miasta Kyoto.

- Kiedy zdecydowaliśmy z Krystyną, że to jest dobry pomysł, żeby stworzyć fundację wiedzieliśmy też, że to jest za mało, żeby wybudować budynek – opowiadał w audycji Polskiego Radia Andrzej Wajda. - Ale kiedy odbierając nagrodę, ogłosiłem z trybuny, że przekażę ją na rzecz powołania fundacji, już następnego dnia wielki japoński architekt Arata Isozaki powiedział, że jego poruszył ten gest i że on zrobi projekt architektoniczny takiej budowli w Krakowie. To zmieniało zupełnie sytuację – mówił reżyser.

Dzięki zaangażowaniu także innych źródeł finansowania z Japonii udało się wybudować budynek Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha.

REKLAMA

- Nie powstałaby galeria sztuki japońskiej Manggha, gdyby nie wielki zbieracz sztuki japońskiej Feliks Jasieński – mówił Wajda. - Zbiory te widziałem jeszcze w czasie wojny. Niemcy wystawili je w ramach przyjaźni na osi Berlin – Tokio – dodawał twórca.

Postać pełna sprzeczności

Kim był Feliks Jasieński? Przede wszystkim bardzo wyrazistą osobowością. Miał polemiczną naturę i lubował się w sprzecznościach. Pomimo, że miał kłopoty ze wzrokiem, zgromadził ogromną kolekcję dzieł sztuki. Najliczniej w jego zbiorach reprezentowana była sztuka japońska, której zgromadził ponad sześć tysięcy eksponatów, choć nigdy nie był w Japonii. Studiował na uczelniach w Dorpacie, Berlinie i Paryżu, ale nigdy nie zrobił matury. Jak się okazuje w jego czasach było to możliwe.

Urodził się 8 lipca 1861 roku w Grzegorzowicach pod Warszawą w bogatej rodzinie ziemiańskiej, jednak większość swojego dorosłego życia spędził w Krakowie. Zanim jednak do tego doszło Jasieński jako młody mężczyzna odbył liczne podróże po Europie, Azji Mniejszej i Egipcie. Już wtedy był pasjonatem sztuki, a warunki finansowe pozwalały mu na jej kolekcjonowanie. Kupował sztukę europejską, a po powrocie do kraju – polską. Przede wszystkim jednak zgromadził ogromne zbiory sztuki dalekowschodniej, nie tylko japońskiej.

W latach 90. XIX wieku powrócił do Polski na stałe, ustatkował się i ożenił. Przez kilka lat mieszkał w Warszawie wzorem paryskich marszandów-kolekcjonerów organizując wystawy i publikując w prasie polemiki poświęcone sztuce. Zajmowała go muzyka, sztuki plastyczne i literatura. Interesował się też filozofią.

REKLAMA

Drobnomieszczańskie gusta Warszawy

W związku z krytycznymi głosami na temat zorganizowanej przez niego w Zachęcie wystawy obraził się i wyjechał z miasta. Przebywał przez krótki czas we Lwowie, by ostatecznie osiąść w Krakowie. W owym czasie funkcjonowało tam liczne środowisko twórców młodopolskich, którzy stanowili przeciwwagę dla konserwatywnych gustów mieszczan, które tak oburzyły Jasieńskiego w Warszawie.

Krakowski spleen

Od tej pory Feliks Jasieński był już wierny Krakowowi. Organizował liczne wystawy, publikował teksty, stale powiększał swoją kolekcję dzieł sztuki i prowadził ożywione życie towarzyskie. Przyjaźnił się z licznymi artystami tamtego czasu, motywował ich do działania i dbał o to, aby za wszelką cenę podtrzymywać artystyczny ferment.

Według anegdoty jego mieszkanie, po brzegi wypełnione dziełami sztuki, było domem otwartym, do którego przychodziło bardzo wiele osób. Jasieński miał nawet zawiesić przy drzwiach wyrzeźbioną sztuczną dłoń, którą wchodzący mieli ściskać na znak powitania, żeby nie fatygować za każdym razem ekscentrycznego gospodarza.

Zmysł polemiczny


Jasieński miał zmysł polemiczny. Jeśli coś mu się nie podobało, swoje zdanie wyrażał bardzo dobitnie. Niektóre z polemik o artystyczne imponderabilia, w których brał udział, skończyły się nawet rozlewem krwi. Jasieński zaaranżował między innymi pojedynek między malarzami Józefem Mehofferem, a swoim wielkim przyjacielem Leonem Wyczółkowskim o jakąś rzekomą krytykę jednej z krakowskich artystek.

Jak się później okazało autorem opublikowanej pod pseudonimem krytyki nie był Mehoffer, lecz ktoś zupełnie inny. Pojedynek skończył się na ranie ciętej przez klatkę piersiowa Wyczółkowskiego, czym oczywiście żył cały ówczesny Kraków. Plotkarskie tradycje tego miasta nie są bowiem wymysłem naszych czasów.

REKLAMA

Feliks Jasieński publikował miedzy innymi w "Chimerze", "Miesięczniku Literackim i Artystycznym", "Lamusie", "Krytyce", "Prawdzie", "Świecie" czy "Wędrowcu". Najważniejszym jego dziełem jest esej wydany w 1901 roku jednocześnie w Krakowie i Paryżu zatytułowany "Manggha. Spacery po światach, sztuce i pomysłach", poświęcony sztuce japońskiej. Jasieński jego popularności zawdzięcza swój pseudonim.

Duże ego

Jasieński nie był człowiekiem obdarzonym nadmierną skromnością. Bardzo lubił być uwieczniany na obrazach, a przyjemność tę czynili mu twórcy takiej miary jak Jacek Malczewski, Leon Wyczółkowski czy Józef Pankiewicz i wielu innych. Malarze czynili to chętnie, a nawet akceptowali nietypowy sposób budowania swojej kolekcji przez Jasieńskiego. Koneser miał bowiem zwyczaj zabierania z pracowni swoich znajomych obrazów, które mu się spodobały bez pytania o zdanie właściciela. Artyści pokornie znosili takie zachowanie, ponieważ z gustem i opinią Jasieńskiego liczyli się wszyscy i jeżeli coś mu się spodobało, to stanowiło to jedynie dobrą reklamę dla wyróżnionych w ten sposób twórców. Pozwalano mu więc na wiele.

Nie wszyscy jednak akceptowali jaskrawą megalomanię marszanda. Według anegdoty, kiedy Stanisław Wyspiański zobaczył obraz Leona Wyczółkowskiego, który przedstawiał Jasieńskiego grającego na fisharmonii oraz powieszony nad nim wielki krzyż z wiszącym na nim Chrystusem, miał powiedzieć, że obraz jest bardzo piękny, ale wolałby, żeby Chrystus grał, a Jasieński wisiał.

Dziewięć lat przed śmiercią, w 1920 roku Feliks Jasieński zdecydował się podarować swoją kolekcję Muzeum Narodowemu w Krakowie, choć do jego śmierci zbiory pozostawały w jego mieszkaniu. Dzieło życia Jasieńskiego w ogromnej większości przetrwało do naszych czasów i dzięki szlachetnej inicjatywie wybitnego polskiego reżysera możemy je dziś podziwiać w nowoczesnym muzeum w Krakowie.

REKLAMA

az

Źródło: Polskie Radio

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej