Jerzy Łojek. "W tej sprawie nie może być przebaczenia, ani zapomnienia ..."
Jerzy Łojek, wybitny polski historyk i autor jednej z pierwszych w polskiej historiografii książek o zbrodni katyńskiej. Jego los i los jego najbliższych w tragiczny sposób splotły się z ludobójstwem w Katyniu i katastrofą smoleńską.
2021-04-13, 05:40
Urodził się 3 listopada 1932 roku w Warszawie. Był synem Leopolda Łojka – doktora medycyny i majora Wojska Polskiego, którego Sowieci zamordowali w Katyniu.
Zwłoki Leopolda Łojka – jak pisał po latach jego syn - "znaleziono dopiero pod koniec ekshumacji w 1943 roku, [dlatego] wnioskuję, że został [on] zamordowany jako jeden z pierwszych więźniów obozu w Kozielsku. (…). Na grobie mojej matki na Cmentarzu Powązkowskim znajduje się symboliczny napis Jemu poświęcony. Tekst brzmi: ur. 13 I 1897, zamordowany w kwietniu 1940 (wolne miejsce) spoczywa na obcej ziemi".
Posłuchaj
REKLAMA
Powiązany Artykuł
Katyń - zobacz serwis historyczny
Po zakończeniu wojny Jerzy Łojek ukończył Wydział Historii Uniwersytetu Warszawskiego (1956). Tam też, jedenaście lat później, uzyskał habilitację. W swojej pracy naukowej i dydaktycznej zajmował się przede wszystkim historią Polski i Europy w okresie między XVIII a XX wiekiem. Wiele z jego publikacji dotyczyło również trudnych relacji polsko-rosyjskich a także polsko-sowieckich.
Wśród kilkuset naukowych rozpraw i ponad 30 książek, wiosną 1980 roku opublikował w podziemnym wydawnictwie "Głos" niewielką objętościowo pracę monograficzną "Dzieje sprawy Katynia". Książka ukazała się w 40 rocznicę zbrodni katyńskiej i była podpisana pseudonimem Leopold Jerzewski. Później była wielokrotnie wznawiana w tak zwanym "drugim obiegu".
Sam autor zdawał sobie sprawę z tego, że jego praca nie jest wolna od błędów. Książka – jak czytamy we wstępie z 1989 roku - "poszła w świat [dziewięć lat temu] z licznymi błędami drukarskimi, z przeinaczeniami nazwisk, z przypadkowymi zmianami treści w kilku ważnych miejscach". Wynikało to z jednego powodu: w przypadku wydania podziemnego autor książki nie miał możliwości korekty tekstu. Do licznych błędów dochodziło też podczas ręcznego składania książki a później pomyłki te siłą rzeczy były powielane.
Praca Łojka, dziś już w wielu aspektach zdezaktualizowana (autor podczas pisania jej nie miał dostępu do wielu źródeł rozsianych po archiwach), jest ważna przede wszystkim z jednego powodu. To głos historyka a zarazem krewnego jednej z ofiar sowieckiego reżimu, który na początku lat 80. XX wieku przywracał pamięć o tej zbrodni i sprzeciwiał się tym samym zakłamywaniu prawdy na jej temat. Wystarczy dodać, że jeszcze w końcu lat 80. XX wieku na cmentarzu w Katyniu można było przeczytać napis: "Ofiarom faszyzmu, oficerom polskim rozstrzelanym przez hitlerowców w 1941 roku".
REKLAMA
Znajomość z księdzem Niedzielakiem
Zainteresowania historyczne Jerzego Łojka – jak się okazuje po latach – doprowadziły do bliskiej znajomości z kapelanem warszawskich Powązek – księdzem prałatem Stefanem Niedzielakiem. Ksiądz Niedzielak (rocznik 1914) był duchownym od lat zaangażowanym w kultywowanie pamięci o żołnierzach podziemia niepodległościowego oraz o zbrodni katyńskiej. Znajomość tę – według żony profesora Łojka – zainicjował Wojciech Ziembiński, znany warszawski działacz niepodległościowy.
Powiązany Artykuł

Wojciech Ziembiński - stróż pamięci ofiar Wschodu
- Tak dokładnie to nie pamiętam – opowiadała Bożena Mamontowicz-Łojek w rozmowie jesienią 2006 roku. - ale wydaje mi się, że to mogło być w połowie lat 70. ubiegłego wieku. Zostaliśmy zaproszeni do księdza Niedzielaka jako kapelana największej warszawskiej nekropolii i człowieka, który zajmował się właśnie mówieniem prawdy historycznej o zbrodni katyńskiej i o poległych na Wschodzie.

Później te kontakty zrobiły się intensywniejsze. Ksiądz Niedzielak dyskutował z Jerzym Łojkiem – jak wspominała żona profesora:
- Kiedy potrzebował ustalić jakiś fakt historyczny, jakąś datę, dzwonił czy zapraszał do siebie albo wypożyczał książki. Jednym słowem: wytworzyły się coraz bardziej przyjacielskie, serdeczne i życzliwe stosunki między nimi - wyjaśniała.
REKLAMA
Kulminacją znajomości historyka z księdzem prałatem była uroczystość, która odbyła się na Powązkach wojskowych na tydzień przed wprowadzeniem stanu wojennego. W niedzielę 6 grudnia 1981 roku wmurowano na terenie tego cmentarza akt erekcyjny pod Pomnik Budowy Ofiar Zbrodni Katyńskiej. Dwa dni wcześniej w siedzibie NSZZ Solidarność Regionu Mazowsze w Warszawie ów akt erekcyjny podpisało blisko 50 krewnych - żon, dzieci, braci oraz sióstr - pomordowanych w Katyniu.
- Stan wojenny to wszystko przerwał – przyznawała w rozmowie Bożena Mamontowicz-Łojek. - Zostały spotkania, rozmowy i plany dotyczące budowy pomnika w przyszłości… Później razem z Wojtkiem Ziembińskim ksiądz Niedzielak stworzył [na jednej ze ścian kościoła pod wezwaniem św. Karola Boromeusza] Ścianę Poległym Pomordowanym na Wschodzie. Wszystkie napisy o Katyniu: "gdybyśmy o nich zapomnieć mieli…" I setki tablic z imionami i nazwiskami.

Śmierć i pogrzeb na Powązkach
Profesor Jerzy Łojek zmarł w październiku 1986 roku. 10 października odbył się jego pogrzeb. We wstrząsającej mowie pożegnalnej żegnał zmarłego ksiądz prałat Stefan Niedzielak. Mówił, wspominając przyjaciela, że "największą chwałą człowieka [w chwili śmierci jest to], kiedy staje przed Bogiem z pełnymi rękoma dokonań w swoim życiu. (…). I rzeczywiście wszystkie osiągnięcia swoje umiał [on] uporządkować i podsumować [w taki właśnie sposób]".
W testamencie, opublikowanym po śmierci, Jerzy Łojek pisał:
REKLAMA
"Proszę wszystkich ludzi mi bliskich, aby zawsze i konsekwentnie podnosili publicznie sprawę zbrodni katyńskiej i żądali jej ukarania. W tej sprawie nie może być przebaczenia, ani zapomnienia (…). Należy się domagać ekshumacji wszystkich ofiar, przewiezienia szczątków do Polski, złożenia ich z czcią na specjalnym cmentarzu w Warszawie i wzniesienia tam pamiątkowej bazyliki, (…)".
Posłuchaj

- Nie wiedziałam – wspominała Bożena Mamontowicz Łojek – że ksiądz Niedzielak też niedługo umrze, że zostanie zamordowany. To był dla nas wszystkich znających go po prostu szok. Później okazało się, że przed śmiercią dostawał pogróżki, anonimowe telefony...
Powiązany Artykuł

Śmierć ks. Stefana Niedzielaka. Ostatnia ofiara Katynia
Księdza Niedzielaka znaleziono 21 stycznia 1989 roku w jego warszawskim mieszkaniu na plebanii przy ulicy Powązkowskiej 14 ze skręconym karkiem. Sprawcy ukradli... sztućce. Sprawa do dziś nie znalazła swego finału w sądzie. Po otwarciu sejfu w mieszkaniu zamordowanego księdza znaleziono w nim między innymi woreczek ziemi przywiezionej z Katynia.
REKLAMA

- Sprawcy zbrodni na księdzu Niedzielaku – podkreślała Bożena Mamontowicz-Łojek – tak jak sprawcy zbrodni katyńskiej, pozostali nieukarani. I dlatego dla mnie ksiądz Stefan pozostaje "ostatnią ofiarą Katynia".

* * *
Bożena Mamontowicz-Łojek zginęła 10 kwietnia 2010 roku w katastrofie prezydenckiego samolotu w Smoleńsku.
REKLAMA

Piotr Litka
REKLAMA