Rudolf Hoess na szubienicy. Wyrok śmierci na komendancie Auschwitz-Birkenau
78 lat temu, 16 kwietnia 1947 roku wykonano wyrok śmierci na Rudolfie Hoessie, byłym komendancie niemieckiego nazistowskiego obozu śmierci Auschwitz-Birkenau. Został powieszony na terenie obozu, obok budynku komendantury, w której urzędował.
2025-04-16, 06:05
Pod szubienicę szedł spokojnie
Na zachowanych czarno-białych zdjęciach widać grupki gapiów, którzy przyjechali by zobaczyć śmierć byłego komendanta Auschwitz-Birkenau. Dlaczego doszło do niej blisko dwa lata od zakończenia wojny?
Rudolf Hoess (rocznik 1900) miał zostać misjonarzem. Tak przynajmniej wynika z jego wspomnień, które zaczął pisać w polskim więzieniu.
- Wskutek złożonego przez mojego ojca ślubu – pisał Hoess - w myśl którego miałem zostać duchownym, zawód mój był już z góry ustalony. (…). [Ojciec często] mówił o religijnej i cywilizacyjnej działalności zgromadzeń misyjnych [w Afryce]. (…). Gdy tylko czas mu pozwalał, wyjeżdżał ze mną do różnych cudownych miejsc w moim kraju, do pustelni w Szwajcarii oraz do Lourdes we Francji. Gorąco błagał o błogosławieństwo niebios dla mnie, abym został kiedyś świątobliwym kapłanem.
Tak się jednak nie stało. Rudolf Hoess w wieku zaledwie 23 lat został skazany na wyrok dziesięciu lat więzienia za zabójstwo (wyszedł po sześciu). Wkrótce zaczął pracę na terenach kilku obozów koncentracyjnych. I tak w 1933 roku jako strażnik trafił do Dachau (później był także w zarządzie tego obozu). W 1938 roku przeniósł się do Sachsehnhausen, gdzie początkowo był adiutantem komendanta a później kierownikiem obozu. W 1940 roku otrzymał rozkaz zorganizowania działalności Auschwitz-Birkenau. Komendantem tego obozu był do jego wyzwolenia w styczniu 1945 roku.
REKLAMA
Śledztwo w sprawie obozu
Już wiosną 1945 roku na teren byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau wraz z grupą współpracowników zaczął przyjeżdżać sędzia śledczy Jan Sehn, by prowadzić swoje najważniejsze dochodzenie w karierze. Zbierał dowody, zabezpieczał dokumenty, przesłuchiwał świadków.
Po latach jedna z jego najbliższych współpracowniczek Sehna, Krystyna Szymańska, tak wspominała ten czas:
- Od wiosny do jesieni 1945 roku bardzo często wyjeżdżaliśmy z Krakowa do Oświęcimia. Nierzadko opuszczaliśmy Kraków w poniedziałek, [a dopiero] w sobotę powracaliśmy do domu, i znów w następny poniedziałek udawaliśmy się do byłego obozu. Podróże odbywaliśmy zazwyczaj ciężarówką wyposażoną w ławki. Ja byłam przerażona tym wszystkim, co zobaczyłam w Oświęcimiu, gdy w kwietniu 1945 roku tam się po raz pierwszy znalazłam. Duże wrażenie zrobiły na mnie ruiny krematoriów i inne obiekty obozowe, szczególnie jednak głęboko poruszył mnie widok byłych więźniów, mężczyzn, kobiet i dzieci.
REKLAMA
Poza ciężką pracą zabezpieczania dowodów popełnionych w Auschwitz-Birkenau zbrodni, sędzia Sehn przesłuchiwał podejrzewanych o ich popełnienie Niemców:
- Kolosalnym przeżyciem dla mnie – wspominała Szymańska - było przesłuchiwanie byłego komendanta obozu oświęcimskiego Rudolfa Hoessa. Przesłuchiwaliśmy go [w sędzią Sehnem] osiemnaście dni. W pierwszym dniu sędzia Sehn powiedział mu, że ma mówić o sobie i obozie tylko prawdę. Odpowiedział [Hoess], że będzie mówił tylko prawdę i potem relacjonował różne wydarzenia i swój w nich udział w sposób zgodny w naszym odczuciu z prawdą. Opowiadał o wszystkim spokojnie…
Złożone wówczas obszerne i w dużej mierze szczere zeznania Hoessa pozwoliły polskim śledczym na sporządzenie precyzyjnego i obszernego aktu oskarżenia przeciwko byłemu komendantowi Auschwitz-Birkenau.
Proces, wyrok, egzekucja
Proces Hoessa przed Najwyższym Trybunałem Narodowym odbył się w Warszawie wiosną 1947 roku (niecały rok wcześniej, w maju 1946 roku, Hoessa i 8 innych niemieckich zbrodniarzy przewieziono do Polski). Wyrok dla byłego komendanta Auschwitz-Birkenau zapadł 2 kwietnia 1947 roku: kara śmierci przez powieszenie. Prezydent Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Dwa tygodnie później Hoessa powieszono w Oświęcimu na specjalnie zbudowanej szubienicy.
REKLAMA
Jak wyjaśniała po latach Krystyna Szymańska:
- Nie chciano go wieszać na szubienicy, przy pomocy której pozbawiano przedtem życia więźniów. [Na miejsce egzekucji] eskortowało go dwóch katów – funkcjonariuszy milicji. On do ostatniej chwili podążał na miejsce przeznaczenia spokojnie, jak podczas parady wojskowej. Gdy wszedł na zapadnię nie pozwolił się dotknąć, (…). Otworzono zapadnię... Wiem, że będący byłymi więźniami pracownicy działającego już wtedy na terenie obozowym Muzeum sfotografowali egzekucję. Uczynili to jednak po kryjomu, gdyż oficjalnie nie wolno było tego robić…
Była to ostatnia wykonana publicznie egzekucja w powojennej Polsce. Po jej wykonaniu zwłoki Hoessa zabrano. Miejsce ich pochówku do dziś pozostaje nieznane.
Piotr Litka
REKLAMA
Źródła: Polskie Radio, Archiwum IPN
"Wspomnienia Rudolfa Hoessa, komendanta obozu oświęcimskiego", oprac., wstęp i przypisy dr Jan Sehn, Warszawa 1960; relacja audio Krystyny Szymańskiej złożona 9 marca 1990 r. w Krakowie, przechowywana w Archiwum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau;
***
Posłuchaj podcastu - "Strefa interesów", co jest prawdą, a co fikcją w filmie o życiu rodziny Rudolfa Hoessa:
REKLAMA
REKLAMA