Na Syberii rośnie arsenał zagłady. Rosja szykuje się do długiej wojny
- Rosja buduje potężne zakłady materiałów wybuchowych, które pozwoliłyby na produkcję prawie 1,3 miliona pocisków rocznie. Nic nie wskazuje na to, by zatrzymała agresję. Na froncie nie widać oznak poszukiwania rozejmu - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl ukraiński pułkownik Serhij Hrabski. Wskazał też, jaki jest dalszy plan Rosji i co powstrzymuje Moskwę przed realizacją jej zamiarów. Ostrzegł, że Rosja rotuje jednostki na zachodnich granicach.

Agnieszka Kamińska
2025-05-17, 08:03
Rosja mówiła o rozejmie, a intensyfikowała walki
- Mimo oświadczeń, które padały z ust Władimira Putina o rozejmie i zawieszeniu broni, widzieliśmy wzrost intensywności walki na frontach - powiedział portalowi PolskieRadio24.pl ukraiński pułkownik rezerwy Serhij Hrabski. Między innymi, miały miejsce desperackie próby przesunięcia frontu na kierunku pokrowskim. Sytuacja na froncie w tym rejonie stała się w tym czasie niezwykle trudna - wskazał wojskowy.
Ukraińscy wojskowi oczekują kolejnej eskalacji, jeśli chodzi o natarcie Rosji. - Nie widzieliśmy ani jednego znaku, który wskazywałby na to, że Rosjanie są gotowi zaprzestać działań wojennych - zaznaczył nasz rozmówca. Przeciwnie, wojskowi w dalszym ciągu obserwowali większą niż zwykle aktywność Rosji w przerzucaniu dodatkowych jednostek na linię frontu. Jak przekazał pułkownik portalowi PolskieRadio24.pl, głównym celem wysiłków Rosjan były obszary obwodu dniepropietrowskiego i obwodu donieckiego. Rosjanie będą przesuwać się dalej i nic nie wskazuje na to, by mieli się zatrzymać.
Parada 9 maja i błędy Węgier oraz Słowacji
Wojskowy podkreślił, że bardzo uważnie przyglądał się paradzie wojskowej 9 maja w Moskwie. Zauważył, że Rosjanie nie pokazali absolutnie nic nowego, żadnej broni, która mogłaby być dowodem na to, że rozwijają swój kompleks wojskowo-przemysłowy. - Widzieliśmy tylko przemalowane egzemplarze wyposażenia, kombinacje starych elementów. Do tego Rosjanie już nawet nie ukrywali swojej terrorystycznej natury, pokazując na paradzie Shahedy. Drony typu Shahed mają taką charakterystykę, że one nie szkodzą wojsku, bo ono ma powiadomienia o kierunku nadlatujących dronów z Czaudy albo Kraju Krasnodarskiego. One są zagrożeniem dla ludności cywilnej, której nie można w 100 procentach ochronić - wskazał Serhij Hrabski.
Jak dodał, bardzo niepokojąca i smutna była obecność na Kremlu w dniu 9 maja przywódców Węgier i Słowacji. - Przywódcy Węgier i Słowacji nie rozumieją jednej rzeczy, nawet jeśli klękają przed Putinem, nie uchroni ich to przed rosyjskimi okropnościami, bo reżim na Kremlu już osiągnął inny poziom agresji. Nie chcą tworzyć marionetkowych reżimów, bo uważają kraje Europy Wschodniej za swoje kolonie, swoich wasali. A raczej będą zaprowadzać porządek, jak kiedyś na zachodniej Ukrainie i Białorusi. Wyciągnęli taką naukę z historii ZSRR. Obecność przywódców Węgier i Słowacji to zbrodnia przeciwko Unii Europejskiej. Nie można na to pozwalać - ocenił wojskowy.
REKLAMA
Rosja nie chce się teraz zatrzymać
Jak podkreślił pułkownik, Rosja nie chce się teraz zatrzymać. I nie może - nie ma tam sił, które by ją zastopowały. - Musimy więc zdać sobie sprawę, że Rosjanie będą teraz nadal desperacko posuwać się do przodu. Jeśli ktoś uważa, że są jakieś sankcje gospodarcze lub ograniczenia polityczne, które sprawią, że Rosja będzie gotowa zakończyć wojnę jutro, myli się. Rosja już przekroczyła pewną granicę, nie ma już tam sił, które mogłyby wpłynąć na sytuację. Dlatego mimo dalszego pogarszania się sytuacji gospodarczej, Rosjanie zrobią wszystko, co możliwe, aby kontynuować wojnę nawet kosztem życia i dobrobytu swoich obywateli - wskazał.
Pułkownik przypomniał, że są informacje, iż w Rosji trwa budowa zakładu produkcji materiałów wybuchowych do amunicji artyleryjskiej, który będzie produkował 6000 ton rocznie. Powstałoby z tego 1 mln 280 tysięcy pocisków - wskazał. O budowie takiego zakładu na Syberii napisali dziennikarze śledczy Agencji Reutera. Według Reutersa, dodatkowe materiały wybuchowe mają być produkowane w fabryce należącej do państwowej spółki zbrojeniowej imienia Swierdowa, czyli do głównego rosyjskiego producenta materiałów wybuchowych klasy wojskowej. Chodzić ma o materiały RDX lub HMX. 1,3 miliona pocisków to bardzo dużo. W 2024 r. Rosja wyprodukowała około 2 mln pocisków artyleryjskich kalibru 122 mm i 152 mm, poinformował Reuters ukraiński wywiad wojskowy. Importowała również około 2,7 mln z Korei Północnej, podał GUR. Natomiast dowódca wojsk USA w Europie generał armii USA Christopher Cavoli przewiduje, że Moskwa będzie w stanie produkować 3 miliony pocisków rocznie, co dałoby jej możliwość, na ten moment, stworzenia dużo większych zapasów niż obecnie może to uczynić Europa, pisze Reuters.
- Rosjanie na ten moment w żaden sposób nie rozważają dziś możliwości jakiegokolwiek uregulowania konfliktu, z wyjątkiem jednej możliwości: kapitulacji Ukrainy, powrotu całej Ukrainy do strefy kontroli Federacji Rosyjskiej i wtedy doszłoby szybko do dalszych działań wojennych na Zachodzie - ocenił wojskowy.
Rosja rotuje jednostki na zachodnich granicach
Jak podkreślał wojskowy, nie ma żadnych oznak, że Rosja chce zakończyć wojnę. Do tego Rosjanie rozmieszczają infrastrukturę wojskową na zachodnich granicach, na przykład na granicy z Finlandią. - Z jednej strony to oznacza, że Rosjanie nie są w stanie wykonać zadań od razu. Oznacza to, że ustępują w tempie rozmieszczania wojsk krajom zachodnim. Ale jednocześnie wskazuje na to, że Rosjanie postawili sobie strategiczne zadanie kontynuowania działań ofensywnych. I dlatego zatrzymanie wojny na Ukrainie, bez zniszczenia zagrożenia ze strony Rosji nie doprowadzi do pokoju - powiedział wojskowy.
REKLAMA
- I obserwujemy coś podobnego także w obwodzie kaliningradzkim, a to już jest bezpośrednie i oczywiste zagrożenie, zarówno dla Litwy, jak i dla Polski. Widzimy, że Rosjanie chcą wzmacniać obronę powietrzną, poprzez przerzucenie dodatkowych kompleksów S-300 i S-400. Widzimy, że wzmógł się ruch między bazami Floty Bałtyckiej w Zatoce Fińskiej a bazami w Kaliningradzie. Widzimy, że wróg stale rotuje personelem i gromadzi zapasy broni, amunicji i zasobów materialnych. A to, że Rosja wzmacnia obronę powietrzną, to w żaden sposób nie oznacza, że przygotowuje się do obrony, że im ktoś zagraża. Definicja obrony powietrznej w tym aspekcie oznacza osłanianie grup uderzeniowych. Chodzi o to, by te grupy uderzyły pod osłoną systemów obrony powietrznej, które powinny chronić je przed kontratakami litewskich, polskich sił powietrznych, a to też jest znak przygotowania do dalszych działań ofensywnych - powiedział płk Hrabski.
- Widzimy też aktywność Floty Bałtyckiej w tych rejonach od Kaliningradu po Kronsztadu do innych baz w Zatoce Fińskiej. Tam Rosja przemieszcza się, jakby to były jej misje bojowe - wskazał pułkownik. Dodał, że uwagę wojskowych przyciąga obecnie przygotowanie ćwiczeń Zapad, których ostrze zawsze skierowane było przeciw państwom bałtyckim i Polsce - dodał.
Zaznaczył, że trzeba obserwować uważnie sytuację, by nie stracić kontroli, nie przegapić momentu ewentualnej kumulacji i koncentracji prób uderzeniowych przez siły rosyjskie. Jak dodał, można temu atakowi (na razie) zapobiec. Bo Rosja nie jest w stanie prowadzić wojny na dwóch frontach. - Rosja, mając około 3-krotną przewagę na frontach ukraińskich, nie była w stanie prowadzić żadnych operacji ofensywnych na dużą skalę - mówił wojskowy.
- Oznacza to, że tak długo, jak Ukraina będzie tak skuteczna w niszczeniu wroga kosztem ekstremalnego obciążenia swoich zasobów wewnętrznych i kosztem wsparcia naszych zachodnich sojuszników, to Rosja nie będzie w stanie działać na froncie bałtyckim i pomorskim - powiedział wojskowy. Pułkownik zaznaczył, że choć Białoruś może zebrać armię dwa razy większą niż jej stan na ten dzień, to na ten moment armia ta nie jest w stanie samodzielnie prowadzić działań bojowych. Zawsze musiałaby działać jako satelita rosyjskiej armii okupacyjnej, czyli bez rozmieszczania dodatkowych kontyngentów rosyjskich na terytorium Białorusi nie można powiedzieć, że istnieje bezpośrednie i oczywiste zagrożenie inwazją na kraje bałtyckie lub Polskę, wskazał pułkownik Hrabski.
REKLAMA
- Obecnie takiego zagrożenia nie ma. I wszystko to rozstrzyga się na frontach ukraińskich, gdzie wróg jest niszczony przez siły obronne Ukrainy. Jest zdeterminowany, ale każdego dnia traci nawet dwa bataliony - wskazuje wojskowy. Ale te straty nie pozwalają mu na utworzenie nowych frontów, wskazał pułkownik Hrabski.
Czytaj także:
- Nowy typ drona. Królowa Szerszeni z granatnikiem. Razi z 5 kilometrów
- Wróciły sowieckie wypady "za róg". Ekspert: Rosja może uderzyć na Zachodzie
Źródło: PolskieRadio24.pl/Agnieszka Kamińska
REKLAMA