"Salto". Film zawieszony miedzy jawą a snem
- Konwicki przestał wyraźnie wskazywać co jest jawą, a co jest snem. Wcześniej tego w literaturze i w filmie nie było tak wyraźnie. To nowy ciekawy punkt widzenia – mówił Michał Sprusiński w audycji Polskiego Radia w 1972 roku.
2024-06-11, 05:40
59 lat temu, 11 czerwca 1965 roku miała miejsce premiera filmu "Salto" w reżyserii Tadeusza Konwickiego. To jeden z najbardziej niezwykłych i magicznych filmów w polskiej kinematografii.
Tadeusz Konwicki był reżyserem nietypowym ponieważ w udany sposób łączył aktywność filmową i literacką, przy czym w powszechnej świadomości, mimo wszystko, kojarzony jest bardziej jako literat. Pewnie właśnie z powodu poświęcania dużej ilości czasu na literaturę filmy robił rzadko. Niemal zawsze były to jednak dzieła bardzo istotne, a "Salto" jest być może spośród nich najważniejsze.
Posłuchaj
Miedzy jawą a snem
Przede wszystkim jest to film niezwykle pojemny, który ciężko przypisać do któregoś z gatunków czy stylów. Konwicki tworzył filmy zdecydowanie autorskie. Tym co wybija się na pierwszy plan jest więc osobowość twórcy, choć w każdym filmie objawia się ona w nieco inny sposób. Konwicki nie należał do osób, przynajmniej w swojej twórczości filmowej, które próbują dwa razy wejść do tej samej rzeki.
REKLAMA
Tym jednak, co właściwe wszystkim filmom Tadeusza Konwickiego jest atmosfera pewnego zawieszenia pomiędzy jawą, a snem.
Posłuchaj
Metafora społeczeństwa
W "Salcie" mamy do czynienia z opowieścią o mężczyźnie (Zbigniew Cybulski), który przybywa do pewnej miejscowości na ziemiach odzyskanych i niemal każdemu z mieszkańców przedstawia się jako kto inny i inaczej opowiada swój życiorys. Mieszkańcy miasteczka stanowią swoisty przekrój polskiego powojennego społeczeństwa. Pamiętać jednak należy, że jest to metafora bardzo umowna.
Mamy tu więc zakompleksionego i zawistnego artystę (Wojciech Siemion), krzepkiego rotmistrza (Zdzisław Maklakiewicz), pijaka-erotomana (Andrzej Łapicki) czy uczynnego gospodarza skrycie marzącego o tym, żeby zrobić komuś świństwo (Gustaw Holoubek).
REKLAMA
Wojenne mity
Przybycie człowieka, który nie daje się określić zmusza mieszkańców do zmierzenia się z własnymi kłamstwami i mitami wokół których zbudowali swoją egzystencję. Konwicki wskazuje tu szczególnie na mity związane z ostatnią wojną i niejasnym czasem następującym zaraz po niej.
- "Salto" zrealizowane równolegle z napisaniem "Sennika współczesnego" ilustruje moment, w którym Konwicki przestał uważać, tak jak większość pisarzy jego pokolenia, że biografia wojenna, barykadowa, podziemna jest pewną wartością, z której można czerpać pewne profity duchowe – mówił Jacek Fuksiewicz w audycji Polskiego Radia w 1972 roku. - Pisarz, który odbywa drogę od pewności do zwątpienia, to jest rzadkie – dodawał krytyk.
Powyższy cytat, poza filmem "Salto", odwołuje się także do napisanej dwa lata wcześniej powieści Konwickiego, która również opowiada o dziwnej sennej osadzie gdzieś w Polsce, która staje się metaforą całego kraju. Reżyser przyznawał nawet w wywiadach, że dominantą w filmie "Salto" jest silne oparcie całości na wizji literackiej.
Wspomniane zerwanie Konwickiego z wojenną mitologią umieszcza go w pewnym sensie na kontrze do filmów polskiej szkoły filmowej, które raczej budowały niż rekonstruowały wojenną mitologię. Wyjątkiem może tu być ironiczna twórczość Andrzeja Munka.
REKLAMA
- Konwicki to antykolumb – powiedział w audycji Polskiego Radia Jacek Fuksiewicz.
Posłuchaj
az
REKLAMA