Prof. Katarzyna Pisarska: dla Polski i Europy priorytetem jest utrzymanie wojsk USA na kontynencie
- Polska powtarza od 30 lat, że gwarancją bezpieczeństwa Europy jest obecność na Starym Kontynencie wojsk amerykańskich. Wycofanie wojsk z któregokolwiek państwa europejskiego, czy to z Włoch, czy to z Niemiec, jest dla nas niekorzystne – podkreśliła prof. Katarzyna Pisarska z Fundacji imienia Kazimierza Pułaskiego. Zaznaczyła, że równolegle musimy dbać o dalsze wzmacnianie wschodniej flanki NATO.
2020-07-02, 20:30
- Polska powinna zabiegać przede wszystkim o zachowanie spójności transatlantyckiej - czyli zachowanie silnego NATO, w tym silnej obecności Stanów Zjednoczonych w NATO, i w tym fizycznej obecności wojskowej Amerykanów na kontynencie europejskim. W tym obszarze nikt Ameryki nie zastąpi
- Drugim naszym priorytetem w relacjach z USA jest utrzymanie w Waszyngtonie przekonania, że Polska jest wiarygodnym sojusznikiem i poważnym partnerem
- Trzeci obszar, gdzie trzeba inwestować i działać wspólnie, to jest energetyka. I czy to będzie zapewnianie Polsce amerykańskiego LNG, czy inwestowanie w energetykę jądrową – każda współpraca pomoże Polsce uniezależnić się od rosyjskiego gazu i węgla.
Powiązany Artykuł
Część wojsk z Niemiec może trafić do Polski. Ekspert PISM: Trump zapewne ujawnił część planu, który wkrótce poznamy
Prezydent Donald Trump niedawno ogłosił zamiar relokacji 9,5 tysięcy żołnierzy USA z Niemiec. Po ostatnim spotkaniu z prezydentem RP Andrzejem Dudą zadeklarował, że część z tych oddziałów prawdopodobnie trafi do Polski i innych państw.
- Dla Polski powinno więc być priorytetem przekonanie Stanów Zjednoczonych aby te utrzymywały swoją dotychczasową obecność wojskową w Niemczech, i w miarę możliwości zwiększały wielkość kontyngentu wojskowego w Europie Środkowej, w tym w Polsce. – zaznaczyła Katarzyna Pisarska z Fundacji imienia Kazimierza Pułaskiego, założycielka i dyrektor Europejskiej Akademii Dyplomatycznej oraz Wyszehradzkiej Szkoły Nauk Politycznych. - Wzmacnianie wschodniej flanki zaczęło się od decyzji, które zapadły w 2014 roku na szczycie NATO w Newport - jeszcze za prezydentury Baracka Obamy. Było ono bezpośrednią odpowiedzią na rosyjską aneksję Krymu i wojnę w Donbasie. Wzmacnianie wschodniej flanki NATO w to proces powolny, ale postępujący – podkreśliła Katarzyna Pisarska.
Powiązany Artykuł
Relacje Polska-USA. Ekspert: historia dała nam potężne narzędzia, by wzmocnić bezpieczeństwo. To makrogra z dużą stawką
Prezes Europejskiej Akademii Dyplomatycznej oceniła, że politykę USA wobec Europy zdeterminuje wynik wyborów – inne będą Stany Zjednoczone z prezydentem Joe Bidenem na czele, inne, jeśli to będzie kontynuacja rządów prezydenta Donalda Trumpa.
REKLAMA
Czytaj także
- Bez względu na wyniki wyborów za oceanem, naszym priorytetem powinno być zachowanie spójności transatlantyckiej - czyli zachowanie silnego NATO, w tym silnej obecności Stanów Zjednoczonych w NATO, oraz fizycznej obecności wojskowej Amerykanów na kontynencie europejskim. W naszych relacjach ze Stanami Zjednoczonymi to powinien być absolutny numer jeden gdyż w tym obszarze nikt Ameryki nie może zastąpić – dodała. Dodała, że kolejny priorytet to utrzymanie przekonania o Polsce jako wiarygodnym sojuszniku USA oraz rozwój współpracy w zakresie energetyki.
Więcej w rozmowie.
PolskieRadio24.pl: Za nami kolejna wizyta polskiego prezydenta w Waszyngtonie, tym razem w kontekście decyzji prezydenta USA Donalda Trumpa o relokacji wojsk. Zapowiedział, że część z nich może trafić do Polski.
Prof. Katarzyna Pisarska (Fundacja im. Kazimierza Pułaskiego, założycielka Europejskiej Akademii Dyplomacji, Wyszehradzkiej Szkoły Nauk Politycznych): Uważam że oczekiwania dotyczące rezultatów tej wizyty były nadmiernie rozdmuchane. Stało się tak głównie w wyniku kontekstu wyborczego oraz wyboru terminu tej wizyty. Rzadko zdarza się, żeby przywódca państwa wyjeżdżał z kraju na kilka dni przed wyborami. Już samo to antycypowało przeczucia, że coś poważnego musi się wydarzyć w Waszyngtonie, do tego stopnia, że prezydent przerywa kampanię. Apetyt dodatkowo pobudzał fakt iż na kilka dni przed wizytą prezydent USA Donald Trump ogłosił zamiar wyprowadzenia z Niemiec przynajmniej 9500 amerykańskich żołnierzy i pojawiła się mglista moim zdaniem perspektywa dotycząca ewentualnego przesunięcia części tych wojsk do Polski. W mojej ocenie większość ekspertów w dziedzinie bezpieczeństwa przyjęła więc deklarację ogłoszoną po spotkaniu z dużym rozczarowaniem. Deklaracja bowiem nie wnosiła do dyskusji nic nowego. Dotyczyła obszarów współpracy, które rozwijamy ze Stanami Zjednoczonymi od wielu lat – w tym w zakresie obronności i współpracy gospodarczej. Nie zapadły jednak na razie nowe decyzje. Stąd też duże zaskoczenie, bo oczekiwano, że przygotowano coś, o czym do tej pory nie wiedzieliśmy.
W Waszyngtonie powtórzono obietnicę z lutego tego roku, że Stany Zjednoczone wesprą polską inicjatywę Trójmorza, i Fundusz Trójmorza, jednak jeśli i inne państwa w niego zainwestują. Na razie taką deklarację złożyła jedynie Estonia. Jedyną nowością okazały się rozmowy na temat potencjalnej współpracy przy produkcji szczepionki COVID-19, jednak poziom ogólności deklaracji był tak duży że sam Prezydent Duda musiał wyjaśniać iż nie oznacza to automatycznego dzielenia się taką szczepionką z Polską. Stąd jest moje poczucie, że cała wizyta stanowiła jedynie okazję do zdjęcia wyborczego oraz byłą ukłonem prezydenta Donalda Trumpa wobec prezydenta Andrzeja Dudy.
REKLAMA
Istotny był pewnie i kontekst tej wizyty, zapowiedzi prezydenta Donalda Trumpa o zamiarze relokacji i doneisnie a Prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump zadeklarował, że część tych oddziałów trafi prawdopodobnie do Polski i do innych krajów. To niezmiernie ważne dla interesu Polski.
Trzeba tutaj zaznaczyć, że mamy okres kampanii wyborczej także dla prezydenta USA Donalda Trumpa. I stąd trudno było oczekiwać w takim czasie wiążących oświadczeń. Nie jest do końca pewne, czy wojska zostaną naprawdę wyprowadzone, jeśli mieć na uwadze, że Kongres może zablokować ten proces. W mojej ocenie wiele wskazuje na to, że Kongres nie zgodzi się na relokację wojsk amerykańskich z Niemiec. W razie coraz bardziej prawdopodobnej w mojej ocenie wygranej Joe Bidena w wyborach prezydenckich mamy niemal pewność, że cały proces zostanie wstrzymany.
W tych warunkach nie należało zatem zakładać konkretnych oświadczeń i deklaracji. A gdyby padły, mogłyby zostać potem podważone. Co z punktu interesu polskiego byłoby nad wyraz niekorzystne.
Z drugiej strony, jeśli prezydent USA pozostanie w Białym Domu na drugą kadencję, to prawie na pewno zrealizuje ten zamiar – jeśli nie zaoponuje Kongres, Dlatego dobrze byłoby wówczas, aby zneutralizować tę stratę, przenieść przynajmniej część tych oddziałów do Polski i innych państw. A najlepiej oczywiście byłoby zatrzymać ten proces i dalej wzmacniać wschodnią flankę, ale jeśli to może być niemożliwe, to potencjalnie neutralizować tę lukę bezpieczeństwa poprzez przeniesienie tych oddziałów na wschodnią flankę.
Oczywiście! O tym mówimy i o to walczymy. Prezydent Andrzej Duda podkreślił w czasie wizyty, że najlepszą opcją dla nas jest niewyprowadzanie wojsk z Europy.
Polska powtarza od 30 lat, że gwarancją bezpieczeństwa Europy jest obecność wojsk USA Wycofanie wojsk skądkolwiek - czy to z Włoch, czy to z Niemiec znacząco pogarsza sytuację całego kontynentu, w tym Polski.
REKLAMA
Dobrze byłoby, gdyby te oddziały pozostały w Europie, I dobrze byłoby, gdyby wschodnią flankę jeszcze wzmacniano równolegle.
Tak. To byłoby optymalne. Wzmacnianie wschodniej flanki zaczęło się w 2014 roku na szczycie NATO w Newport, jeszcze za prezydentury Baracka Obamy. Jest to proces powolny, ale postępujący. Nie został on w ostatnich latach wstrzymany. Z wypowiedzi Prezydenta Dudy po wizycie w USA nie wynika jednak iż pojawiły się nowe okoliczności mogące uzasadniać tak nagły wyjazd z kraju w trakcie trwającej jakieś kampanii wyborczej. Dodatkowo ten wyjazd obarczony był dużym ryzykiem związanym z kampanią prezydencką w samych Stanach Zjednoczonych. Na ten aspekt zwrócono szczególną uwagę na zamkniętym spotkaniu online z kilkunastoma think-tankami amerykańskimi, w którym uczestniczyłam w dniu wizyty. Amerykanie podkreślali iż wybór terminu wizyty wymuszał ustosunkowanie się Demokratów do niej w sposób, który osłabiał pozycję Polski jako sojusznika „poza podziałami”. Większość analityków i polityków w USA chciałaby, żeby Polska i obecność wojsk USA w regionie była tematem poza podziałami. Ta wizyta nie ułatwiała im zadania.
Wrzucenie bowiem tego zagadnienia w środek kampanii amerykańskiej zaowocowało krytyką ze strony opozycji. Stąd też list Eliota Engela z Partii Demokratycznej, przewodniczącego Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów Kongresu, krytykujący wizytę, stąd wypowiedzi Madeleine Albright, krytykujące moment wizyty.
Zatem trzeba sobie zadać fundamentalne pytanie, z punktu widzenia polskiego interesu: dlaczego ta wizyta odbyła się w tym momencie, czy to było konieczne? Czy też nie postawiono interesu kampanijnego, nad interes narodowy
Należało zająć się tym problemem, kiedy się pojawił. Ale oczywiście, wiele zależy od tego, kto zostanie prezydentem.
Nie tylko. Podkreślam raz jeszcze że o relokacji wojsk decyduje również Kongres. Demokraci mają już przewagę w Izbie Reprezentantów i wiele wskazuje na to że w listopadzie odbiją również z rąk Republikanów Senat. Stąd kluczowe aby Polska nie stawała po żadnej ze stron sporu, pokazywała się jako państwo z którym współpraca pozostaje kluczowa dla USA – bez względu na to kto obecnie jest u władzy w USA.
REKLAMA
Jednak skoro zaczęła się sprawa relokacji, ważą się losy wojska na wschodniej flance, to wydaje się, że była potrzeba bycia w centrum wydarzeń, jeśli była szansa jakkolwiek na to wpłynąć, być przy tym jak najbardziej obecnym, zwłaszcza, że Polska dostała zaproszenie.
Gdyby zdecydowano się przedstawić tak tę kwestię szerszej opinii publicznej: lecimy do Waszyngtonu, bo w tym momencie decydują się kwestie relokacji wojsk USA z Europy… Ale teraz widzimy że te kwestie nie były w tym właśnie momencie decydowane. I dlatego kampania prezydenta Dudy nie podjęła decyzji aby w taki sposób przedstawiać tą wizytę. Pytanie więc pozostaje jaki był jej cel? Chyba jednak tylko wyborczy.
Ja odebrałam to zdecydowanie jako starania o zapewnienie bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO, ale może zabrakło czasu na przekazanie kontekstu wizyty szerzej opinii publicznej?
Taka narracja o ratowaniu obecności wojsk USA w Europie też jednak była ryzykowna. Do wyborów amerykańskich nic się zapewne nie rozstrzygnie. Dopiero po wyborach będziemy wiedzieć, czy wojska będą wycofywane, czy nie.
A kampania prezydenta Andrzeja Dudy nie podkreślała tego czynnika, obrony wschodniej flanki, jako podstawowego – z tego powodu.
Czasem, jeśli dzieje się coś ważnego, pewnie warto zrobić po prostu to, co możliwe, nawet na etapie, gdy to się decyduje.
Wychodziłoby jednak na to, że Polska będzie walczyć o przeciągnięcie tych wojsk do nas i przeniesienie ich z Niemiec – więc także dlatego Warszawa nie wskazywała tego celu, jako głównego celu tej wizyty.
REKLAMA
Ale obecność Polski można zrozumieć tak: chce uczestniczyć w tym, co się dzieje, potencjalnie zapobiec złemu scenariuszowi albo go złagodzić. Tak to zrozumiałam. A kwestia wojsk w Europie, wzmacniania wschodniej flanki będzie wyzwaniem każdego rządu, każdego prezydenta w Polsce – i w następnej kadencji, i w kolejnych.
To jest w Polsce kwestia ponad podziałami. W związku z tym dobrze byłoby, gdyby prezydent spotkał się także z kandydatem Partii Demokratycznej, Joe Bidenem.
Interes Polski wskazywałby na to, że warto byłoby spotkać się też z innymi przedstawicielami Demokratów i powiedzieć, że bez względu na to, co się stanie w USA w listopadzie, w polskim – i amerykańskim - interesie leży zachowanie wojsk USA w Europie, a Polska będzie współpracować z każdą władzą aby tak się stało.
Podpisano jednak deklarację i wskazano na pola współpracy Polski i USA. Widać, że ten katalog się poszerza.
Poszerzająca się lista obszarów współpracy z USA jest zawsze bardzo korzystnym z naszego punktu widzenia procesem.
Zaczynają one wychodzić z obszaru koncepcji. Zaczyna się proces wypracowywania finansowania dla Trójmorza, LNG płynie, może nawet popłynie na Ukrainę. Jest duży akcent na energetykę jądrową. Pojawiły się inwestycje technologiczne Google, Microsoftu. Dzięki różnym wysiłkom, wielu osób, w różnym czasie, wydaje się, że te relacje przynoszą coraz więcej realnych korzyści obu stronom, wzmacniają też pozycję i niezależność energetyczną Polski. Wzmacniają polskie bezpieczeństwo.
Tak się dzieje. Rosnące zainteresowanie Polską w USA nie zawdzięczamy jednak tej czy innej władzy. Dzisiaj to zainteresowanie jest coraz bardziej zdeterminowane tzw. „geopolityką”, a więc analizą zjawisk polityki międzynarodowej przez pryzmat kategorii geograficznych. Geopolityka bada rywalizację między supermocarstwami o dominację nad strefami peryferyjnymi. W kontekście zwiększającego się prawdopodobieństwa konfliktu między USA i Chinami priorytetem dla USA stają się tzw. „flanki”, w tym przede wszystkim obszar Azji i Pacyfiku. Nie bez znaczenia może jednak być ten region Europy Środkowej. I tu będziemy widzieć różnego rodzaju „inwestycje” ze strony USA – choćby w obszarze 5G czy energetyce.
REKLAMA
Amerykanom – podobnie jak nam - bardzo zależy na osłabieniu rosyjskiej dominacji na europejskim rynku energetycznym. Nie wszystkie kraje europejskie widzą jednak ten problem tak samo jak Polska. Najlepiej obrazuje to kontrowersyjny projekt rurociągu gazowego Nord Stream2. Włochy, Niemcy, są w kontrze ogólnej polityki UE w tym zakresie. Z naszego jednak punktu widzenia korzystne jest więc mieć alternatywy do rosyjskiego gazu – czy to dzięki gazociągom z Norwegii, Azerbejdżanu, czy dzięki LNG ze Stanów Zjednoczonych.
W końcu powinniśmy się cieszyć z inwestycji kapitału amerykańskiego w Polsce. Nie zapominajmy jednak iż te inwestycje dokonują się na skutek decyzji prywatnych firm takich jak Google i Microsoft. Firmy te podejmują decyzję na podstawie czynników ekonomicznych (tania siła robocza, niskie podatki, obecność kraju w UE etc.) a nie politycznych. I tu nawet najlepsze relacje z administracją prezydencką USA nie pomogą, jeśli te firmy nie widzą wyraźnego zysku ekonomicznego.
I w końcu kluczowe jest aby zachować pewne proporcje oceny współpracy ekonomicznej. Największy kapitał w Polsce od lat inwestują firmy europejskie – z Holandii, Niemiec czy Francji. Stany Zjednoczone ledwo mieszczą się w pierwszej 10-tce. Obroty handlowe Polski z USA w 2017 r. osiągnęły poziom 12,7 mld dolarów podczas gdy w tym samym czasie z państwami Unii Europejskiej wyniosły około 220 mld euro. Nasza wymiana handlowa z USA to zaledwie 5% naszej wymiany z Europą! Do tego dochodzą środki unijne, których od 2004 roku Polska otrzymała 181 mld euro. Deklaracja więc 1 miliarda dolarów wsparcia dla Inicjatywy Trójmorza (na którą składa się 12 państw Europy Centralnej!) – choć ważna z punktu widzenia politycznego - nie robi więc już takiego wrażenia.
Pojawiła się też sprawa szczepionek na COVID.
Szczepionki i leki na COVID-19 są teraz testowane w dziesiątkach laboratoriów świata. Część z nich to prywatne firmy, część to instytucje finansowane z budżetów państw Unii Europejskiej, Australii, Nowej Zelandii, Chin. Trwa wyścig dotyczący leków i szczepionek. Stany Zjednoczone walczą o szczepionkę, dotując narodowe laboratoria i laboratoria prywatnych firm.
REKLAMA
Jeśli przełom w badaniach nastąpi właśnie w laboratoriach amerykańskich w kolejce po szczepionki i leki ustawi się wielu partnerów Stanów Zjednoczonych, zaczynając od Wielkiej Brytanii i Australii, Nowej Zelandii, Izraela, Japonii, Korei i tak dalej. Będzie duża konkurencja.
Być może szczepionka pojawi się gdzie indziej – zaawansowane jest np. francuskie Sanofi. Wtedy i USA, i my będziemy liczyć na solidarność Unii Europejskiej w tym obszarze. Wiele jednak wtedy zależy od tego komu ta firma będzie chciała ją sprzedać w pierwszej kolejności. Wniosek stąd jeden: w obszarze „solidarności szczepionkowej” nikt nikomu nie może teraz niczego obiecywać. Dotyczy to również Prezydenta Donalda Trumpa.
Wskazano również na prace nad energetyką jądrową.
Dobrze, że o tym jest mowa. Tu jednak ponownie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Czy Polska zadecydowała już, aby budować reaktor atomowy? Jeśli nie, to kiedy to nastąpi i kto będzie podejmował taką decyzję, jakie instytucje będą się tym procesem zajmowały? Jakie mamy ambicje dotyczące energetyki jądrowej? Ile procent mixu energetycznego chcemy aby zajmowała? Czy będziemy organizować przetarg na wykonawcę i porównywać oferty francuskie, japońskie i amerykańskie czy poniesiemy większe koszty tylko ze względu na nasze bliskie relacji z USA? To są długie lata zanim ten proces się skonkretyzuje.
Dobrze jednak, że prace trwają – to również droga do zielonej energii, odejścia od węgla, który jest dla Polski absolutną koniecznością.
REKLAMA
Jakie są wyzwania w kwestii bezpieczeństwa w relacjach z USA na przyszłość? Na czym trzeba się skupić?
Listopadowe wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych będą miały ogromne znaczenie nie tylko dla przyszłości tego kraju, ale również dla jego polityki zagranicznej. Będzie ona zupełnie inne pod przewodnictwem Joe Bidena niż jest obecnie prowadzona przez administrację Donalda Trumpa. Będę jednak elementy które pozostaną niezmienne – i w tej kategorii powinna się plasować współpraca wojskowa i energetyczna z Polską.
Po pierwsze, bez względu na rezydenta Białego Domu, Polska powinna zabiegać przede wszystkim o zachowanie spójności transatlantyckiej - czyli zachowanie silnego NATO, w tym silnej obecności Stanów Zjednoczonych w NATO, i w tym fizycznej obecności wojskowej Amerykanów na kontynencie europejskim. To powinno stanowić absolutny priorytet w naszych relacjach z USA, gdyż w tym obszarze nikt Ameryki nie zastąpi. Wbrew pozorom łatwiej może będzie do tego przekonać Prezydenta Bidena, który jest wielkim orędownikiem NATO, niż obecnego Prezydenta Trumpa.
Drugim naszym priorytetem w relacjach z USA jest utrzymanie w Waszyngtonie przekonania, że Polska jest wiarygodnym sojusznikiem i poważnym partnerem. Należy wskazywać, że Polska wydaje na obronność wymagane 2% PKB, że wspomaga wojskowo swoich partnerów, w tym państwa bałtyckie i Ukrainę, iż poważnie traktuje bezpieczeństwo nie tylko swoje, ale i sąsiadów. Administracja Trumpa chce w nas widzieć lidera regionu – zarówno w obszarze wojskowym (poprzez obecność w NATO oraz rotacyjną obecność wojsk USA w Polsce) jak i infrastrukturalnym (poprzez inicjatywę Trójmorza). Ważne aby to przekonanie zachowała również ewentualna administracja Joe Bidena. Ta zresztą będzie patrzyła na Polskę jako część większej całości Unii Europejskiej. Administracja Bidena będzie pracować z całą UE, nie z poszczególnymi krajami, jak to się dzisiaj dzieje za Donalda Trumpa. Członkostwo Polski w Unii jako pewnego sojusznika Amerykanów będzie też bardzo istotne.
Trzeci obszar, gdzie trzeba inwestować i działać wspólnie, to jest energetyka. I czy to będzie zapewnianie Polsce amerykańskiego LNG, czy inwestowanie w energetykę jądrową – każda współpraca pomoże Polsce uniezależnić się od rosyjskiego gazu i węgla. Jeżeli wybory wygra Joe Biden, konieczne będzie pokazanie iż również nam zależy na uczestnictwie w „zielonej rewolucji” bo znaczne ograniczenie produkcji Co2 to priorytet zarówno dla Demokratów w USA jak i dla większości państw Unii Europejskiej.
REKLAMA
***
Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl.
REKLAMA
REKLAMA