B. urzędnik Pentagonu: to ostatni gwóźdź do trumny reżimu Łukaszenki

- Trzeba zachęcać do negocjacji, które umożliwią pokojowy transfer władzy. Minimum to powtórne wybory albo powtórne przeliczenie głosów. To będzie jednak trudne do osiągnięcia – mówi o sytuacji na Białorusi b. urzędnik Pentagonu Mike Carpenter. Mamy do czynienia z ogromnym przyspieszeniem historii – Łukaszenka został zaskoczony przez rozwój wypadków – zauważa w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl.

2020-08-17, 17:38

B. urzędnik Pentagonu: to ostatni gwóźdź do trumny reżimu Łukaszenki
Wielotysięczny protest na Białorusi, 16 sierpnia. Foto: PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH

Powiązany Artykuł

pap_20190630_1PC (1).jpg
Łukaszenka: ustaliliśmy z Putinem, że zostanie udzielona pomoc Białorusi, jeśli będzie potrzeba

***

PolskieRadio24.pl: Chciałabym zapytać, co się dzieje na Białorusi, jak pan patrzy na to. Odwiedzał pan Białoruś, rozmawiał pan kilka lat temu z Aleksandrem Łukaszenką, gdy inicjował pan nawiązanie ponownych relacji z Mińskiem za poprzedniej administracji. Widział pan wówczas zagrożenie dla suwerenności Białorusi. Jak pan patrzy na to, co dzieje tam teraz?

Mike Carpenter, b. urzędnik Pentagonu: Myślę, że mamy do czynienia z prawdziwym renesansem białoruskiej oraz obywatelskiej świadomości, poczucia narodowości, świadomości narodowej. Rozmawialiśmy o tym ostatnim razem. Ten proces przyspiesza bardzo gwałtownie w ciągu ostatnich 5 lat.

I ten proces starł się z potężną falsyfikacją wyborów. Oficjalne wyniki dały Łukaszence 80 procent głosów, a w efekcie, gdy tak zuchwale starano się stłumić głos ludu, Białorusini wyszli masowo na ulice, by protestować. Nie jest to dla mnie nic dziwnego, jeśli ktoś zna białoruskie społeczeństwo.

REKLAMA

Pan nie jest zatem zdziwiony. Wcześniej także były protesty powyborcze, ale teraz protesty trwają kolejny dzień z rzędu i nie gasną, a rozszerzają się. Zakłady produkcyjne na Białorusi przymierzają się do strajków. To coś nowego w historii Białorusi.

Powiązany Artykuł

łukaszenka 1200 shut
Czego boi się Aleksander Łukaszenka? Były urzędnik Pentagonu o rozmowach na Białorusi

Strajki, które rozpoczynają pracownicy fabryk to niezwykle znaczący krok. W pewnym sensie przypomina mi to Sierpień ’80 w Polsce, w tym sensie, że oburzenie działaniami reżimu szerzy się we wszystkich warstwach społecznych, wśród inteligencji i wśród robotników, w wielkich miastach jak Mińsk oraz w małych.

Represyjna taktyka, przemoc budzi sprzeciw i wstręt nie tylko w społeczeństwie obywatelskim, ale też czasem wśród nomenklatury. Na wiele sposobów to, co się dzieje, jest podobne do wydarzeń w Polsce, do fenomenu Sierpnia ’80.

Inne podobieństwo polega na tym, że gdy Białorusini wychodzą na ulice i widzą dziesiątki tysięcy innych, którzy podzielają ich zdanie, to znacznie mobilizuje poczucie narodowej i obywatelskiej świadomości. Czują, że nie są jedynymi, którzy są źli na reżim. Mają poczucie solidarności z ludźmi, którzy tak jak oni myślą, którzy są bici, represjonowani, upychani do więzień.

REKLAMA

Katowani...

To jak przez ZOMO w Polsce w dawnych czasach komunistycznych. To ostatni gwóźdź do trumny reżimu Aleksandra Łukaszenki.

Nie wiadomo, jak długo to jeszcze potrwa. Pamiętamy, że od 1980 roku do 1989 roku minęło nieco czasu.

Nie wiemy, jak długo Łukaszenka teraz jeszcze zostanie u władzy… Może krótko.

Z pewnością jednak będzie wspominał te dni jako ostateczne przypieczętowanie końca jego reżimu.

Czy widzi pan jakieś scenariusze przyszłości? Trudno zapewne je rysować, gdyż jesteśmy w trakcie procesu, wszystko zmienia się na naszych oczach. Ale – tak jak pan mówi – nic już nie będzie takie jak dawniej.

REKLAMA

Powiązany Artykuł

białoruś wiec free cichanouska 1200 free
Białoruski działacz: delikatna kobieta pokonała dyktatora. Nie wierzył, że Cichanouska będzie jego końcem

Mamy do czynienia z trudną sytuacją – mam na myśli Zachód. Myślę, że trzeba zachęcać do negocjacji, które umożliwią pokojowy transfer władzy. To powinien być nasz cel. Minimum to powtórne wybory albo powtórne przeliczenie głosów. To będzie jednak trudne do osiągnięcia. Jednak nie jestem naiwny – reżim nie zgodzi się na to tak po prostu.

Moim zdaniem z różnych przyczyn trzeba jednak starać się dojść do takiego rozwiązania, jakie miało miejsce w Armenii. Tam miało miejsce pokojowe przekazanie władzy.

Niemniej jednak Armenia pozostała członkiem ODKB (Organizacja Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym – układ zbiorowego bezpieczeństwa niektórych państw WNP – red.) – zmiana władzy nie sprowokowała rosyjskiej inwazji, tak jak w Gruzji i na Ukrainie.

Być może protestujący nie będą chcieli pozostać w ODKB.  Czy nowe wybory uda się zorganizować za zgodą obecnego reżimu?

Powtórne wybory powinny być wspierane przez zachodnich liderów. Czy reżim się na nie zgodzi, to inna kwestia. Osobiście jestem wobec tego sceptyczny.

REKLAMA

I wiele jeszcze może się zmienić. Wcześniej nie oczekiwaliśmy na Białorusi strajków.

Sytuacja jest bardzo płynna.

Aleksander Łukaszenka wcześniej nieco ocieplał relacje z Zachodem. Przesłano pierwszą dostawę ropy z USA na Białoruś. Zdecydowano o przywróceniu ambasadorów. Jednak teraz zdecydował się na tak potężne fałszerstwo (nie zrezygnował z wyniku "80 procent"), na pacyfikację protestów. To oznacza zwrot w stronę Rosji, w stronę dalszych rozmów o integracji. Zrobił to świadomie.

Oczywiście zrobił to świadomie. Był jednak zaskoczony tak niskim poparciem dla niego i wysokim poparciem dla Cichanouskiej. Nie przeczuwał, że będzie miał do czynienia z takim wyzwaniem, po tym, jak uwięził jej męża i kilku innych kandydatów czy aspirujących kandydatów. Był zdziwiony, jak szybko opozycja skupiła się wokół Cichanouskiej. Przez pacyfikację protestów poświęcił relacje z Zachodem.

Jednak to nowa era na Białorusi. Zachód musi teraz wypracować jednolitą strategię. Musi wywrzeć maksymalną presję na reżim, ale tak, by nie zaszkodzić Białorusinom. Nie powinniśmy nakładać sankcji sektorowych, natomiast sankcje personalne i takie, które zaszkodzą odpowiedzialnym za fałszerstwa i przemoc.

Putin pogratulował Łukaszence od razu. Białorusini od początku wyrażali obawy, że zostaną sam na sam nie tylko z Łukaszenką, ale i z Putinem. Ta ochrona przed Putinem to zadanie dla społeczności demokratycznej.  Część osób obawia się, że kraj może zostać "porwany" przez Moskwę, na przykład na mocy uzgodnień z Łukaszenką, nawet jeśli cały naród byłby przeciw integracji etc. Albo, że może pojawić się jakiś zmodernizowany Łukaszenka i Białorusinów nie spyta się znowu, czego chcą, w jakim kraju chcą żyć.

Oczywiście Kreml chciałby przejąć kontrolę nad tym, co się dzieje. Będzie chciał wymusić na Łukaszence proces integracyjny – to jest wysoko w agendzie Kremla.

REKLAMA

Białorusini liczą na pomoc w tym przypadku. Nie chcą zostać sam na sam ani z Łukaszenką, ani z Rosją.

Kreml będzie zapewne próbował nie tyle militarnie, ile gospodarczo powiązać ze sobą Białoruś. Sytuacja będzie bardzo trudna. Zachód będzie musiał wspierać społeczeństwo obywatelskie, wspierać media niezależne, tak by ludzie nie wpadli w próżnię informacyjną.

Wolne media pomagają zdobyć informacje nie tylko Białorusinom, ale też Zachodowi. Możemy usłyszeć, co mówią ludzie, co naprawdę myślą – a nie tylko zdawać się na propagandę, która twierdzi zawsze, że popierają Łukaszenkę. Wolne media białoruskie w wielu przypadkach mogą otworzyć oczy Zachodowi.

Oczywiście, to działa w dwie strony. Potrzebujemy teraz bardzo zintegrowanej strategii USA i UE na rzecz regionu Europy Środkowo-Wschodniej.

***

Rozmawiała Agnieszka Marcela Kamińska, PolskieRadio24.pl

 

REKLAMA

Polecane

REKLAMA

Wróć do strony głównej