Premier League: co "Mewy" szykują dla Modera i Karbownika?
Jakub Moder i Michał Karbownik zostali nowymi piłkarzami Brighton & Hove Albion. "Mewy" w Premier League grają czwarty kolejny sezon, prowadzą rozsądną politykę transferową i mają ambitnego menedżera - czy młodzi Polacy dobrze odnajdą się w tym klubie?
2020-10-06, 13:43
Michał Karbownik i Jakub Moder dokonali dość zaskakującego wyboru - podczas ostatnich tygodni obu zawodników łączono z wieloma klubami, w spekulacjach przewijały się zespoły z Serie A, Primera Division czy Bundesligi.
Zarówno gracz Legii, jak i Lecha, są uznawani za bardzo perspektywicznych zawodników, mimo młodego wieku zdążyli już pokazać się szerszej publiczności. Z pewnością dysponują atutami, które mogą z nich zrobić piłkarzy dużego formatu. Teraz kluczowy będzie rozwój. Czy ich decyzja sprawi, że postawią kolejny krok w stronę wielkiej piłki?
- Oficjalnie: Michał Karbownik piłkarzem Brighton
- Ekstraklasa: Jakub Moder pobił transferowy rekord. Brighton potwierdza transfer
Ostatecznie padło na Premier League, przez wielu uznawanej za najlepszą i najbardziej wymagającą ligę świata. I nie mówimy tu o jednym z gigantów, którzy biją się o najwyższe cele, ale o zespole, który jest budowany bez wielkich gwiazd i szastania pieniędzmi. Niemniej jednak "Mewy" to projekt, który zasługuje na uznanie. I może okazać się bardzo dobrym wyborem.
REKLAMA
Klub został założony w 1901 roku i mimo długiej historii nie może pochwalić się wielkimi osiągnięciami. Największym jego sukcesem jest finał Pucharu Anglii w 1983 roku, przegrany z Manchesterem United.
Wówczas, po zakończeniu sezonu, drużyna pożegnała się z angielską ekstraklasą - na powrót do elity trzeba było poczekać ponad dwadzieścia lat.
Posłuchaj
Cud, długi i kryzys
Brighton było o krok od całkowitego upadku z powodu ogromnych kłopotów finansowych. Ponad dwadzieścia lat temu klub rzutem na taśmę uratował się przed spadkiem z czwartej ligi, ostatniej profesjonalnej w Anglii. I to był moment przełomowy - spadek prawdopodobnie byłby równoznaczny z końcem tej historii.
REKLAMA
Według wielu kibiców, w sezonie 1996/97 nastąpił prawdziwy cud. Praktycznie wszyscy postawili na nich krzyżyk już kilkanaście kolejek przed końcem, kiedy do bezpiecznego miejsca brakowało 13 punktów. Dodatkowo dwa z nich były odjęte po wtargnięciu na boisko fanów, pozostających w konflikcie z władzami. Ale przyjście stosunkowo mało znanego menedżera Steve'a Gritta odmieniło postawę zespołu. "Mewy" pięły się w górę tabeli, odrabiały straty. W ostatnim meczu sezonu zremisowały z będącym tuż za ich plecami Hereford i zapewniły sobie utrzymanie.
Władze musiały jednak spłacać ogromne długi, i zdecydowały się na radykalny krok - sprzedały stadion deweloperom, którzy zamienili go w kompleks handlowy.
Kibice wściekle protestowali, ostatecznie skończyło się na tym, że na czele Brighton stanął jeden z nich, fan zespołu od dziecka, Dick Knight. Udało mu się zjednoczyć ludzi w trudnych chwilach i postawić fundamenty pod sukces, na który trzeba było czekać dwie dekady.
REKLAMA
Sprzedaż Goldstone Ground była dla "Mew" jak wygnanie. Zespół musiał rozgrywać swoje mecze ponad 100 kilometrów dalej, korzystając z obiektu Gillingham. Później przeniósł się na Withdean Stadium, który był daleki od oczekiwań fanów - mogący pomieścić zaledwie 7 tysięcy kibiców, przerobiony ze stadionu lekkoatletycznego. Na dawnym obiekcie na meczach pojawiało się nawet powyżej 30 tysięcy. To była potwarz.
Pokerzysta za sterami
Od tego momentu Brighton ruszyło jednak w górę i rozpoczęło marsz, który zakończył się na Premier League. Następcą Knighta został Tony Bloom, kolejny człowiek, który zakochał się w klubie jeszcze kiedy był dzieckiem. Pierwszy prezes wyciągnął zespół z krytycznej sytuacji, drugi dokończył proces, który stworzył drużynę godną gry w elicie.
Bloom zdobył serca kibiców w prosty sposób - jest podobny do nich. Nie widać w nim biznesmena, który szuka szansy na wielki zarobek, ale przede wszystkim jednego z fanów. Podczas wyjazdowych meczów nieraz dało się go zobaczyć między sympatykami, zdarzało się, że jeździł razem z nimi pociągiem.
REKLAMA
Prezes włożył w klub od 2009 roku kilkaset milionów funtów. Zapewnił Brighton nowy stadion, jeden z najbardziej nowoczesnych i robiących największe wrażenie w całej Anglii. Do tego doszły obiekty treningowe i inwestycje w piłkarzy.
Bloom dorobił się fortuny jako profesjonalny gracz pokera, a do tego wykazał się świetnym zmysłem biznesowym - na początku wieku zakładał strony oferujące zakłady bukmacherskie i grę w pokera, stworzył też firmę Star Lizard, doradzającą w tym zakresie bukmacherki. Ale to, jak prowadzi klub, jest dalekie od nierozważnego szastania wielkimi stawkami. To strategia.
47-letni Anglik jest uznawany za kogoś, kto rozgryzł świat dotyczący swojej profesji. Jego majątek owiany jest tajemnicą, co rodzi wiele spekulacji, ale ona sam mocno dba o swoją prywatność.
Nigdy nie ukrywał, że hazard i piłka nożna to jego dwie największe pasje. I udało mu się je połączyć na najwyższym z możliwych poziomów.
REKLAMA
Przejęcie "Mew" nie było pokerowym zagraniem ani fanaberią bogacza. To po części inwestycja, a po części gest w stronę uwielbianego klubu. Cierpliwość prezesa była kluczowa do awansu. Bloom nie próbował radykalnie odmienić drużyny po nieudanych próbach awansu, zamiast wstrząsu postawił na uspokojenie sytuacji. Po porażce w barażach z Sheffield powiedział piłkarzom, że co ich nie zabije, uczyni ich mocniejszymi. Klub najgorsze ma już za sobą.
Trzy sezony w Premier League w wykonaniu "Mew" stały głównie pod znakiem walki o utrzymanie - plasowały się w ostatniej części stawki, za każdym razem ratując jednak ligowy byt. Bloom powierzył misję budowania zespołu Grahamowi Potterowi, który zastąpił Chrisa Hughtona.
Właściwy człowiek na właściwym miejscu
45-letni szkoleniowiec objął stery w maju ubiegłego roku i trzeba przyznać, że choć średnia punktowa nie zachwyca, zbiera raczej pozytywne recenzje za swoją pracę. To także ciekawa postać - w swoim doświadczeniu ma pracę ze szwedzkim Ostersund, który wprowadził do najwyższej klasy rozgrywkowej z czwartej ligi, zdołał także zagrać w Lidze Europy.
REKLAMA
Wspominał tamten czas jako okres zdecydowanie wyjątkowy, w którym musiał wiele rzeczy robić na własną rękę - nie bał się jednak zaryzykować i znalazł swoją drogę na szczyt.
Po rocznej przygodzie ze Swansea ma zapewnić lepszą grę i wyniki Brighton. Potter wielką wagę przywiązuje do psychologii, nie boi się niekonwencjonalnych metod. A przy tym stara się, by jego drużyna grała futbol, który jest atrakcyjny dla oka, nie boi się dawać szansy młodym zawodnikom, jak choćby Tariq Lamptey, Steven Alzate czy Aaron Connoly. Przede wszystkim chce jednak, by jego zawodnicy grali w piłkę, co widać było praktycznie w każdym meczu tego sezonu.
Obecny sezon rozpoczął się słabo - po czterech meczach Brighton zajmuje 15. pozycję, ma na swoim koncie trzy porażki i zwycięstwo. Kalendarz był jednak trudny, a w meczach z Chelsea i Manchesterem United gra była znacznie lepsza niż wyniki - przy większym szczęściu piłkarze mogli pokusić się o punkty ze znacznie bogatszymi rywalami. To dopiero początek sezonu, ale Brighton nie wydaje się drużyną, która znajdzie się wśród spadkowiczów.
REKLAMA
Polacy sprostają oczekiwaniom?
Michał Karbownik i Jakub Moder trafiają w miejsce, w którym widać racjonalne podejście do zarządzania klubem i budżetem - jak na obecne warunki, transfery w ostatnich latach nie były wyjątkowo duże, jednak przeważnie były udane. Wątpliwe, by kibice i włodarze klubu oczekiwali, że z miejsca wskoczą do wyjściowego składu. Pieniądze, jakie trzeba było za nich zapłacić, nie szokują kibiców "Mew", którzy widzą w młodych Polakach inwestycję, z której można będzie mieć dużo pociechy.
Posłuchaj
Posłuchaj
Potter dał się jednak poznać jako szkoleniowiec, który stosuje dużą rotację, ma wiele taktycznych pomysłów i potrafi zaskakiwać formacją swojej drużyny. Pierwszy sezon w Premier League przyniósł wiele momentów, które pokazują, że trzeba liczyć się z tą drużyną - potrafiła ona chociażby pokonać Tottenham 3:0, dwukrotnie wygrać z Arsenalem. Jej przekleństwem było aż 14 remisów, które obniżyły ligową pozycję.
W przypadku Modera (przynajmniej jeśli chodzi o tę chwilę) rywali do miejsca w wyjściowym składzie można wskazać dwóch - to Steven Alzate i Yves Bissouma, swoje szanse może też dostać Davy Propper, który jednak w ostatnim czasie nie ma wysokich notowań u Pottera. Środkowi pomocnicy w Brighton łączą grę defensywną z podłączaniem się do akcji ofensywnych, zarówno Alzate jak i Bissouma to gracze o podobnej charakterystyce do tego, co pokazuje na boisku Moder.
REKLAMA
Więcej pytań można mieć odnośnie Karbownika - zwłaszcza jeśli chodzi o to, gdzie miałby być ustawiany w nowym zespole. W Ekstraklasie najlepiej szło mu w roli lewego obrońcy, lecz często można usłyszeć, że wcześniej świetnie sprawdzał się jako środkowy pomocnik.
Do końca sezonu, kiedy obaj gracze mogą cały czas grać w Polsce, w ekipie "Mew" może zmienić się bardzo wiele, ale zawodnicy z pewnością dostaną swoje szanse i jeśli dalej będą rozwijać się tak, jak w ostatnich miesiącach, można być spokojnym jeśli chodzi o ich przyszłość w nowym klubie.
ps
REKLAMA
REKLAMA