Andrzej Wajda. Osiem filmów (i jeden spektakl), które warto zobaczyć jeszcze raz
Dzisiaj przypada 98. rocznica urodzin Andrzeja Wajdy, jednego z najwybitniejszych polskich reżyserów. Tworzył przez 65 lat. Spod jego ręki wyszło kilkadziesiąt filmów. Przypominamy niektóre z jego największych osiągnięć artystycznych.
2024-03-06, 05:45
Powiązany Artykuł

Andrzej Wajda: film o mnie byłby bardzo nudny
Wajda kilkukrotnie miał szansę Oscara w kategorii filmów nieanglojęzycznych. Był nominowany za produkcje "Ziemia obiecana" (1974), "Panny z Wilka" (1979), "Człowiek z żelaza" (1981) i "Katyń" (2007). I choć nie zdobył wtedy żadnej statuetki, to amerykańska Akademia Filmowa przyznała mu w 2000 roku honorową nagrodę za osiągnięcia życia i wkład w rozwój światowej kinematografii.
Jego filmy wyróżniano także weneckim Złotym Lwem, berlińskim Złotym Niedźwiedziem, a także słynnymi Palmami podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cannes. Na Lazurowym Wybrzeżu wyróżniono Andrzeja Wajdę aż dwa razy.
Canneńskie triumfy
Pierwszą nagrodę w Cannes przyznano Wajdzie za "Kanał" (1957) podczas 10. odsłony francuskiego festiwalu. Była to Srebrna Palma, którą reżyser podzielił się ex aequo z Ingmarem Bergmanem i jego "Siódmą pieczęcią". Dla polskiej kinematografii było to wielkie i znaczące osiągnięcie, tym bardziej, że film Wajdy nie miał najwyższych notowań w kraju. W pierwszym okresie był nawet piętnowany przez rodzimą krytykę i widzów z uwagi na daleki od pomnikowości sposób przedstawienia powstańców warszawskich.
Za granicą dzieło Wajdy było nieporównanie bardziej podziwiane i oklaskiwane. Dziennik "Le Figaro" napisał, że "film Wajdy dosłownie odbiera oddech". Dla Francuzów "Kanał" był przykładem jak "tragizm poszczególnych postaci, bohaterów tego filmu, czyni z nich nieśmiertelnych bohaterów polskiej historii".
REKLAMA
Posłuchaj
Posłuchaj
Powiązany Artykuł

Andrzej Wajda. "Polska była jego miłością"
Jeszcze większym sukcesem był "Człowiek z żelaza" (1981). Jury 34. Międzynarodowego Festiwalu Filmowy w Cannes, w którym zasiadali między innymi Jacques Deray, Ellen Burstyn, Jean-Claude Carriere, Carlos Diegues, Antonio Gala czy Douglas Slocombe, spośród 22 konkursowych propozycji najbardziej zachwyciło się tym właśnie filmem. Nagrodzono go Złotą Palmą. Nigdy wcześniej polska produkcja nie otrzymała tak znaczącej nagrody na festiwalu filmowym.
Nie tylko jury wyszło z projekcji zachwycone. Publiczność na pokazach festiwalowych nagradzała film brawami na stojąco. Opiniotwórcze magazyny prasowe i gazety rozpisywały się o tych dziele Wajdy i o historii "Solidarności", której początki są w nim przedstawione. "Człowiek z żelaza" powstawał bowiem niejako "na żywo", kiedy wydarzenia, szczególnie w stoczni gdańskiej, wypełniły nadzieją cały naród. Światowe demokracje podziwiały ten zryw Polaków ku wolności.
REKLAMA
Posłuchaj
Nakręcone książki
Andrzej Wajda to jeden z tych twórców filmowych, którzy chętnie sięgają po literaturę, i to po tę najbardziej wybitną. Aż trzy razy reżyser czerpał z prozy Jarosława Iwaszkiewicza, z czego warto zwrócić uwagę przede wszystkim na "Panny z Wilka" (1979), opowieść o Wiktorze Rubenie, który odwiedza po 15 latach miejsce swoich pierwszych erotycznych uniesień i próbuje rozliczyć się z przeszłością.
Powiązany Artykuł

Czym się zajadały panny z Wilka?
Wajda, który 9 lat wcześniej bez trudu przeniósł na ekran Iwaszkiewiczowską "Brzezinę", tym razem napotkał na pewien opór artystycznej materii. Mówił o tym w archiwalnej rozmowie z Polskim Radiem, którą w 2008 roku przypomniała Anna Lisiecka
– Nie od razu zrozumiałem, jak bardzo inny musi być rytm całego filmu – słyszymy w nagraniu. - To jest tak pięknie napisane, że połączone z właściwymi aktorami musiało dać taki rezultat. Ale ja zmordowałem się przy tym filmie bardziej niż przy jakimkolwiek innym. Ta pajęczyna, która się rwie każdego dnia... Każda scena wydaje się albo zbyt wyrazista, albo niedostatecznie jasna. To powoduje straszne stresy u aktorów, którzy nie wiedzą, gdzie znaleźć granice pomiędzy tym, co jest już zbyt dosłowne i nie nadaje się do tego filmu, a tym, co jest zbyt niedopowiedziane i w związku z tym niejasne – mówił reżyser.
REKLAMA
Posłuchaj
Znacznie wcześniej - w 1965 roku - Wajda dokonał adaptacji "Popiołów" Stefana Żeromskiego. Dziewiąty pełnometrażowy film Wajdy był jedną z najdroższych polskich produkcji tamtych czasów. W związku z dalekim od wyobrażeń obrazem ludzi walczących o niepodległość dzieło wywołało wiele kontrowersji. Zarazem odczytywane było przez widzów jako aluzja do współczesnej sytuacji w kraju.
Posłuchaj
Powiązany Artykuł

"Popioły" Wajdy. Rozczarowanie Napoleonem w głębokim PRL
- To jest film, którego nie sposób wyłączyć z dekady, w której powstał, a więc w środkowym peerelu, w środku dekady Gomułki, bardzo przygnębiającej epoki Polski lat 60. - tłumaczył krytyk filmowy Tadeusz Lubelski w Polskim Radiu. - Zaangażowanie tego filmu, nie tylko polityczne, w ówczesny spór, w ówczesną sytuację niepełnej wolności, było decydujące dla jego kształtu artystycznego i dla jego powstania. Najważniejsza idea tego filmu, filmu pesymistycznego, o przegranej wojnie, i o rozczarowaniu całego pokolenia Polaków, którzy uwierzyli Napoleonowi, była związana z sytuacją w latach 60. - wyjaśniał Lubelski.
REKLAMA
Do głównej roli Wajda zaangażował młodego studenta wydziału aktorskiego, Daniela Olbrychskiego i tym samym odkrył go dla polskiego kina a zwłaszcza dla siebie. "Popiołami" rozpoczęła się bowiem wieloletnia przyjaźń i współpraca Wajdy z Olbrychskim, który odtąd grał niemal w każdym filmie reżysera.
Posłuchaj
Jednym z największych osiągnięć Wajdy w dziedzinie ekranizacji literatury - a także osiągnięć polskiej kinematografii w ogóle - jest bez wątpienia "Ziemia obiecana" (1974) na podstawie powieści Władysława Reymonta. Film został okrzyknięty arcydziełem nie tylko w Polsce, lecz także na całym świecie. Jednym z jego wielbicieli jest amerykański reżyser Martin Scorsese.
– To był mój trzeci film z Wajdą, po "Wszystko na sprzedaż" i "Weselu" – wspominał w 2012 roku operator Witold Sobociński, który w Polskim Radiu opowiadał o cyfrowej rekonstrukcji "Ziemi obiecanej" i związanymi z nią objazdowymi projekcjami dzieła. – To film uniwersalny, jeden z najlepszych w historii polskiego kina. I ma swoją wspaniałą tradycję: w telewizji widziałem go setki razy, nie wspominając o seansach kinowych – wyznał.
REKLAMA
Posłuchaj
(Post)romantyzm z każdej strony
Pod koniec XX wieku Andrzej Wajda odważył się sięgnąć po najbardziej polskie z polskich dzieł literackich - "Pana Tadeusza". Film miał premierę w 1999 roku. Epopeja narodowa przeniesiona przez filmowca na wielki ekran zachwyciła publiczność i krytyków narracją, scenografią i znakomitą grą aktorską. W "Panu Tadeuszu" wystąpiły niemal same gwiazdy. Światową karierę rozpoczęła tam Alicja Bachleda-Curuś.
Posłuchaj
Marek Brodzki, kierownik produkcji i drugi reżyser filmu "Pan Tadeusz", wspominał w 2014 roku początki pracy nad dziełem. – To było odważne przedsięwzięcie, bo to poezja, i to poezja niełatwa. Byłem ciekaw, co z tego będzie. – Gdy zobaczyłem pierwszy zarys scenariusza, zrozumiałem, że to może to być wspaniałe, potoczyste, duże kino – opowiadał.
REKLAMA
Posłuchaj
Powiązany Artykuł

Narodowe Czytanie "Wesela" w Polskim Radiu
Za inny arcypolski tekst zabrał się Wajda już w 1973 roku. Chodzi o "Wesele" Stanisława Wyspiańskiego. Filmowa adaptacja dramatu to kolejne arcydzieło naszej kinematografii. Talent reżysera połączył się tu z geniuszem autora sztuki. Jak głosi anegdota, po obejrzeniu "Wesela", Elia Kazan miał zapytać Andrzeja Wajdę, gdzie znalazł tak doskonałego scenarzystę.
Kluczem do ogromnego sukcesu "Wesela" Wajdy była przede wszystkim głęboka wierność reżysera wobec autora dramatu i to na bardzo wielu poziomach. Symboliczny wydaje się już wybór miejsca, w którym zorganizowano premierę filmu.
Powiązany Artykuł

Daniel Olbrychski: powiedziałem Wajdzie, że chyba zwariował
– Bardzo zależało mi na tym, żeby premiera tego filmu odbyła się na scenie Teatru Słowackiego w Krakowie – wspominał Andrzej Wajda w rozmowie z Anną Fuksiewicz w audycji "Z obu stron kamery". Zgodnie z wolą reżysera 9 stycznia 1973 roku, w tej samej sali, w której 72 lata wcześniej miała miejsce teatralna prapremiera dramatu, odbyła się uroczysta premiera filmu "Wesele".
REKLAMA
Posłuchaj
Posłuchaj
Posłuchaj
Posłuchaj
REKLAMA
Posłuchaj
Wyspiański w rękach Wajdy to nie tylko film. Reżyser pracował przecież w teatrze i również tam zapisał się jako wybitny twórca. To Andrzej Wajda jest autorem najbardziej znanej inscenizacji "Nocy listopadowej" - dokonanej najpierw w 1974 roku w Teatrze Starym w Krakowie, a później w Teatrze Telewizji. – Wielką oryginalność tej inscenizacji czuje się do dzisiaj. Nieprawdopodobna jest gorączka i temperatura tego przedstawienia – mówiła w audycji prof. Barbara Osterloff.
Andrzej Wajda wymyślił, ażeby część tekstu "Nocy listopadowej" została przez aktorów wyśpiewana. – Wiemy, że Wyspiański był zafascynowany Wagnerem. Chciał pójść krok dalej, pod koniec życia zamyślał "Noc listopadową" właśnie jako spektakl muzyczny. Wydaje mi się, że byłby bardzo zadowolony z tej realizacji Wajdy – mówił autor tekstów Konrad Szczebiot.
Posłuchaj
REKLAMA
Fantastyczny Wajda
Powiązany Artykuł

Stanisław Lem: ten film jest dnem dna
Na koniec warto zwrócić uwagę na przygodę Andrzeja Wajdy z kinem science fiction. W 1968 roku pokazał światu film "Przekładaniec" na podstawie prozy Stanisława Lema. To także był akt odwagi, choć nie tego samego rodzaju, co przy "Panu Tadeuszu". Chodziło o samego Lema. Pisarz znany był z niechęci do każdej kolejnej adaptacji swoich tekstów. Zżymał się na zmiany towarzyszące przekładaniu literatury na obraz, nie raz wymyślał reżyserom i w ogóle był nieufny kinu fantastycznonaukowemu.
Tymczasem w liście do Andrzeja Wajdy Lem napisał: "Drogi Panie, przedwczoraj oglądałem w telewizji film "Przekładaniec". Zarówno robota Pana, jak dzieło aktorów oraz wystrój scenograficzny wydały mi się bardzo dobre. Zwłaszcza już dobry był w swojej roli adwokat, sympatyczny bardzo chirurg, no a Kobiela nie wymaga pochwał specjalnych. Jedyne zastrzeżenia moje merytoryczne dotyczyły niepewności, czy wskutek bardzo szybkiego tempa całości rzecz nie jest aby dla przeciętnego widza trudno zrozumiała? Ale nie jestem w stanie osądzać tego, ponieważ ja znałem przecież scenariusz. "Przyszłość" bliska a nieokreślona została zrobiona bardzo pomysłowo, biorąc pod uwagę to zwłaszcza, jak szczupłymi środkami Pan tego dokonał".
Lata później Lem powtarzał: ""Przekładaniec" Wajdy z Kobielą w roli głównej zupełnie mnie satysfakcjonuje".
Posłuchaj
REKLAMA
Prawda jest taka, że Lem nie tyle znał scenariusz, co sam go napisał, a "Przekładaniec" w przeciwieństwie do pozostałych filmowych wersji jego dzieł, nie jest adaptacją tekstu prozatorskiego, tylko właśnie scenariusza stworzonego przez samego pisarza. Być może to sprawiło, że pisarz i reżyser nie mieli powodów do waśni na temat struktury filmu.
mc
REKLAMA