Argumentum ad Nazium, czyli niechaj Dulkiewicz poczyta Straussa. Felieton Magdaleny Złotnickiej
"Prezydent Gdańska palnęła w niemieckim radiu, że wolność w Polsce jest zabierana po kawałku, a tak było przecież w III Rzeszy. Większość opinii publicznej w Polsce wręcz zagotowała się z oburzenia. I słusznie. Tymczasem Aleksandra Dulkiewicz – zamiast zaszyć się w swoim gabinecie i czekać, aż ludzie zapomną – wyjaśnia, że woli czasem użyć mocniejszych słów i bić na alarm ku przestrodze. Cóż, powinna więc zrozumieć, jeśli ktoś ku przestrodze mocno powie jej, by milczała" - pisze w felietonie Magdalena Złotnicka.
2020-10-10, 11:06
Sprawa wypowiedzi Aleksandry Dulkiewicz była szeroko komentowana w ostatnich dniach. Prezydent Gdańska zabrała głos na antenie Deutschlandfunk, gdzie emitowany był reportaż o Gdańsku, i wyraziła opinię, że wolność w Polsce "jest zabierana po kawałku, a tak było przecież w III Rzeszy". Opowiadała ponadto o swojej mamie, która z płaczem mówi, że obecnie „gorzej niż za komuny”. O swoją wypowiedź była pytana przez Radio Gdańsk. Wyjaśniała, że użycie mocniejszych słów i opisanie pewnego mechanizmu powinno działać ku przestrodze.
Powiązany Artykuł
![AndrzejGwiazda.jpg](http://static.prsa.pl/images/ff7a64eb-c3ef-4877-a4b4-f4746c405a8b.jpg)
"Szokująco fałszywa". Andrzej Gwiazda o wypowiedzi Aleksandry Dulkiewicz w 81. rocznicę mordu polskich pocztowców
Nie będę się nawet zastanawiać, przed czym i na jakiej podstawie przestrzega Aleksandra Dulkiewicz ani dlaczego, mówiąc o Polsce, przestrzega Niemców – bo przecież to oni przede wszystkim usłyszeli jej słowa. Przyjmę chwilowo tłumaczenie pani prezydent za dobrą monetę i uznam, że to rzeczywiście był jedynie chwyt retoryczny. Jednak takie założenie wcale nie jest dla Dulkiewicz korzystne. Bowiem to, co wygłosiła na antenie niemieckiego radia, to argumentum ad Nazium (częściej używane – "argumentum ad Hitlerum"), czyli pozamerytoryczne usiłowanie zdyskredytowania czyjegoś stanowiska na tej podstawie, że podobne poglądy miał Hitler lub ogólnie naziści.
Mechanizm odnoszenia się do Hitlera lub nazistów zauważył jako pierwszy filozof i myśliciel polityczny Leo Strauss. Mówiąc prościej: jak od czapy porównujesz zachowania przeciwnika do zachowań nazistów, znaczy nie masz argumentów. Tyle że w przypadku Dulkiewicz trudno mówić nawet o pełnym argumentum ad Nazium, bo ona nie podała konkretnych przykładów odbieranej wolności; w rozmowie z Radiem Gdańsk stwierdziła, że nie mamy niezależnego sądownictwa i prokuratury.
Nie mam już ochoty wchodzić w polemikę z tymi tezami; kto chce wyrobić sobie zdanie, niech sprawdzi, ile w rozmaitych sprawach było w ostatnich miesiącach wyroków sądów, które z całą pewnością nie w smak są ekipie rządzącej (no, chyba że pani prezydent stawia śmiałą tezę, że sądownictwo jest zależne od kogoś innego, ale w takim razie od kogo?). Fascynujące jest jednak co innego. Aleksandra Dulkiewicz apelowała o naukę historii, abyśmy później nie żałowali.
REKLAMA
Apel godny pochwały, niechaj pani prezydent zacznie od siebie. Nie chodzi mi nawet o to, by doczytała gdzieś, jak wyglądał proces dojścia Hitlera do władzy i jakie to wolności były odbierane, ale o to, by poświęciła chwilę na przyjrzenie się historii wojen. Ta zaś jasno pokazuje, że by wszcząć konflikt zbrojny z jakimś krajem, trzeba mieć casus belli, powód, a najczęściej pretekst.
Oczywiście, ten pretekst to może być po prostu: „nie podobasz mi się i mam lepszą armię”, niemniej jednak takie postawienie sprawy spotyka się zazwyczaj z ostrą reakcją międzynarodową. Lepszy jest więc pretekst poważniejszy. Bolszewicy nie tylko mieli nieść przez świat sztandar rewolucji, ale też wyzwalać masy robotnicze spod jarzma niesprawiedliwych rządów.
- "Antypolskie wypowiedzi powinny być karane". Michałowski o słowach Dulkiewicz
- "Politycy PO powinni się odciąć od tej wypowiedzi". Płażyński o słowach Dulkiewicz w niemieckim radiu
Polscy komuniści opowiadający, jak to źle i paskudnie w Polsce jest pod rządami burżujów, byli dla nich na wagę złota. Oczywiście żyjemy w czasach, w których żaden kraj nie wejdzie ze zbrojną interwencją na teren Polski, bo Aleksandra Dulkiewicz snuje opowieści o traconej wolności. Czy jednak taka wypowiedź może stać się pretekstem do działań dyplomatycznych i w pewnym sensie wpłynąć na stosunek Niemiec – wciąż przecież odgrywających istotną rolę w Unii Europejskiej – do Polski? Odpowiedzcie sobie Państwo sami.
REKLAMA
Przypomnę tylko, że UE – a raczej co niektórzy europejscy politycy – bardzo starają się doszukać w naszym kraju łamania praworządności. Gutta cavat lapidem non vi, sed saepe cadendo (Kropla nie siłą drąży skałę, lecz ciągłym padaniem) – ta mądrość starożytnych Rzymian to chyba jedyna, jaką przyswoili sobie politycy opozycji. Wielu z nich bowiem konsekwentnie mówi za granicą o tym, jak źle się w Polsce dzieje.
Z podobnym uporem Katon Starszy przekonywał Rzymian, że należy zniszczyć Kartaginę, bo stanowi zagrożenie. Rzymianie w końcu usłuchali, a ze zniszczenia Kartaginy wyniknęła dla nich masa nieszczęść. Jeśli zagraniczni politycy zaczną ingerować w sprawy Polski, też nic dobrego z tego nie wyniknie, nie tylko dla nas, ale i dla całej Unii Europejskiej. Niechże Aleksandra Dulkiewicz także o tym pomyśli.
Magdalena Złotnicka
REKLAMA